Mirosław Jeremicz - strażak z Ochotniczej Straży Pożarnej w Chojnie - walczy o odszkodowanie po wypadku. Trzy lata temu, gdy pracował przy usuwaniu plamy oleju z jezdni, potrącił go samochód.
Obrażenia pana Mirosława były na tyle poważne, że lekarze musieli amputować mu nogi. Teraz niezbędna jest droga rehabilitacja, protezy i sprzęt ortopedyczny. Jednak do tej pory strażak nie dostał żadnego odszkodowania, ponieważ kierowca, który na niego najechał, został uniewinniony. Nie ustalono też, kto rozlał olej na drodze.
Jedyne pieniądze pan Mirosław mógł dostać od gminy, bo zgodnie z prawem ta powinna ubezpieczyć ochotników z OSP. - Pieniędzy z tego ubezpieczenia nie dostałem. Minęły ponad trzy lata, a ze strony gminy nie ma żadnych ruchów w tym kierunku - mówi strażak.
Ewa De La Torre, sekretarz gminy Chojna zapewnia jednak, że samorząd polisę wykupił, ale pan Mirosław nie był zadowolony z jej wysokości - 64 tysięcy złotych - i skierował sprawę do sądu.
- Gmina to uczyniła. W związku z tym mówienie, że gmina nie ubezpieczyła strażaków jest nadużyciem - wyjaśnia De La Torre.
- To nieprawda - zaprzecza Filip Strzeboński, pełnomocnik strażaka i dodaje, że gmina nigdy nie przedstawiła dowodu ubezpieczenia, a odszkodowanie zaproponowała dopiero, gdy sprawa trafiła do sądu. - Gmina podjęła rozmowy dotyczące ugodowego zakończenia sprawy. Raczej nie powinna tego robić, skoro twierdzi, że jest ubezpieczyciel, który może wypłacić panu Mirosławowi odszkodowanie.
Jedyne pieniądze, jakie do tej pory udało się strażakowi wywalczyć to renta inwalidzka i renta specjalna przyznana przez premiera - w sumie 2 tysiące złotych. Dzięki wielu zbiórkom prowadzonym m.in. przez kolegów ze straży pożarnej udało się też zebrać część środków na rehabilitację.
Jedyne pieniądze pan Mirosław mógł dostać od gminy, bo zgodnie z prawem ta powinna ubezpieczyć ochotników z OSP. - Pieniędzy z tego ubezpieczenia nie dostałem. Minęły ponad trzy lata, a ze strony gminy nie ma żadnych ruchów w tym kierunku - mówi strażak.
Ewa De La Torre, sekretarz gminy Chojna zapewnia jednak, że samorząd polisę wykupił, ale pan Mirosław nie był zadowolony z jej wysokości - 64 tysięcy złotych - i skierował sprawę do sądu.
- Gmina to uczyniła. W związku z tym mówienie, że gmina nie ubezpieczyła strażaków jest nadużyciem - wyjaśnia De La Torre.
- To nieprawda - zaprzecza Filip Strzeboński, pełnomocnik strażaka i dodaje, że gmina nigdy nie przedstawiła dowodu ubezpieczenia, a odszkodowanie zaproponowała dopiero, gdy sprawa trafiła do sądu. - Gmina podjęła rozmowy dotyczące ugodowego zakończenia sprawy. Raczej nie powinna tego robić, skoro twierdzi, że jest ubezpieczyciel, który może wypłacić panu Mirosławowi odszkodowanie.
Jedyne pieniądze, jakie do tej pory udało się strażakowi wywalczyć to renta inwalidzka i renta specjalna przyznana przez premiera - w sumie 2 tysiące złotych. Dzięki wielu zbiórkom prowadzonym m.in. przez kolegów ze straży pożarnej udało się też zebrać część środków na rehabilitację.