Do tej pory, żeby pójść do dermatologa czy okulisty, wystarczyło umówić się na wizytę i stanąć przed gabinetem.

Od stycznia przyszłego roku trzeba będzie najpierw pójść do lekarza rodzinnego, by dostać skierowanie do tych specjalistów.

Dotyczyć to będzie również tych, którzy potrzebują jedynie konsultacji. Według lekarzy, każdy z nas będzie czekać w kolejkach razem z chorymi w przychodni rodzinnej.

- Walka z gigantycznymi kolejkami jest sprawą ważną, którą warto uregulować. Nie wydaje się jednak, że rozwiązania zaproponowane przez ministerstwo, miały odnieść jakiś sensowny skutek - uważa doktor Michał Sutkowski z Kolegium Lekarzy Rodzinnych w Polsce.

Jak wylicza dr Anita Huryń, dermatolog ze Szczecina, za poradę u specjalisty Narodowy Fundusz Zdrowia płaci kilkadziesiąt złotych, a u lekarza rodzinnego ryczałtowo kilka złotych.

- Stąd prosty wniosek. Zmiany są podyktowane oszczędnościami. Lekarze rodzinni nie narzekają przecież na brak pracy i pacjentów. Mają mnóstwo swoich obowiązków - mówi Huryń. -Tak jak było do tej pory, było dobrze. Pacjenci, którzy mieli silną potrzebę, mogli udać się do poradni dermatologicznej bez skierowania. W razie pilnych przypadków byli od razu przyjmowani.

Ministerstwo Zdrowia tłumaczy, że większość pacjentów, którzy trafiają do okulisty czy dermatologa potrzebuje tylko jednorazowej porady, a tej może udzielić lekarz rodzinny. Tym samym nie będą blokowali kolejki u specjalistów.

Według najnowszych danych NFZ, w Szczecinie na wizytę u okulisty trzeba czekać ok. pięciu miesięcy, a u dermatologa miesiąc.

Zmiany w lipcu przyjął je Sejm. W życie wejdą od stycznia.