Od 1 stycznia stawka za godzinę pracy, która dotyczy zarówno Niemców jak i cudzoziemców pracujących w tym kraju, musi wynosić co najmniej 8,5 euro za godzinę.

Polskie firmy transportowe jeżdżące do Niemiec obawiają się, że nowe przepisy zwiększą ich wydatki i ograniczą konkurencyjność na europejskim rynku. Premier Ewa Kopacz zrobi wszystko co niezbędne, aby ochronić polskich przewoźników - mówi Iwona Sulik, rzecznik rządu.

- Ze strony Angeli Merkel padło zobowiązanie, że podejmie kroki niezbędne do tego, by jak najszybciej doszło do spotkania polskich i niemieckich ministrów pracy i transportu - mówi Sulik.

Jacek Robak z wydziału promocji handlu w polskiej ambasadzie w Berlinie nie zgadza się z niemiecką interpretacją.


Materiał: TVN24/x-news

Przekonanie Niemców do zmiany przepisów może być bardzo trudne - mówi Sebastian Paluch, prezes zarządu Stowarzyszenia Polskie Forum Transportu.

- Problem jest w tym, że przepisy są błędnie interpretowane. Niemcy udają albo faktycznie tego nie widzą - mówi Paluch.

Polscy kierowcy pracują za ponad dwukrotnie niższe niż Niemcy stawki przewozowe - mówi Romuald Szmyt, prezes Zachodniopomorskiego Stowarzyszenia Przewoźników Drogowych w Szczecinie.

- Może nie jesteśmy przeciwni płaceniu kierowcom więcej, jeżeli przewoźne czy frachty będą dużo wyższe.

Jesteśmy prywatnymi przedsiębiorcami, nikt nie zrekompensuje nam zwiększonych wydatków - mówi Krzysztof Majewicz, współwłaściciel szczecińskiej firmy transportowej Macsped.

- Wystarczy, że jednego dnia jako przewoźnicy w ogóle nie podejmiemy zleceń na terytorium Niemiec. Zobaczymy jak ich i inne gospodarki poradzą sobie, gdy przysłowiowe mleko i inne produkty nie dotrą do odbiorców.

Zdaniem ekspertów, takie działanie rządu niemieckiego ma na celu ograniczyć konkurencyjność polskiego transportu w Niemczech. Polska ma aktualnie drugą co do wielkości flotę samochodów ciężarowych w całej Unii Europejskiej.