Przed szczecińskim sądem ruszył w czwartek proces Mateusza P. 30-latek jest oskarżony o zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem.
Latem ubiegłego roku, niedaleko Derczewa miał on zabić 20-letniego motocyklistę, bo ten "zajechał mu drogę".
Mateusz P. na początku rozprawy nie odpowiadał na pytania i polecenia sądu. Później zapewnił, że żałuje popełnionych czynów. Nie wierzy w to jednak Andrzej Preiss, adwokat rodziny zabitego.
- Przy moim wieloletnim doświadczeniu obrończym, nie pamiętam, żebym spotkał się z przypadkiem zabójstwa w takich dramatycznych i bezsensownych okolicznościach. Nie wiem czy można wierzyć w jego skruchę - powiedział Preiss.
Rodzina ofiary przyznaje, że tego, co się stało nie da się zapomnieć. - Tego nie da się wybaczyć. To jest skandal, co on zrobił. Powinien zgnić w więzieniu i nie ujrzeć już wolności - mówią członkowie rodziny.
W sierpniu ubiegłego roku Mateusz P. skatował 20-letniego Wiesława R. przecinakiem, następnie włożył go do bagażnika i konającego wrzucił do jeziora. Przyznał się do zarzucanych mu czynów. Grozi mu dożywocie. Kolejna rozprawa odbędzie się 20 lutego.
Mateusz P. na początku rozprawy nie odpowiadał na pytania i polecenia sądu. Później zapewnił, że żałuje popełnionych czynów. Nie wierzy w to jednak Andrzej Preiss, adwokat rodziny zabitego.
- Przy moim wieloletnim doświadczeniu obrończym, nie pamiętam, żebym spotkał się z przypadkiem zabójstwa w takich dramatycznych i bezsensownych okolicznościach. Nie wiem czy można wierzyć w jego skruchę - powiedział Preiss.
Rodzina ofiary przyznaje, że tego, co się stało nie da się zapomnieć. - Tego nie da się wybaczyć. To jest skandal, co on zrobił. Powinien zgnić w więzieniu i nie ujrzeć już wolności - mówią członkowie rodziny.
W sierpniu ubiegłego roku Mateusz P. skatował 20-letniego Wiesława R. przecinakiem, następnie włożył go do bagażnika i konającego wrzucił do jeziora. Przyznał się do zarzucanych mu czynów. Grozi mu dożywocie. Kolejna rozprawa odbędzie się 20 lutego.