Problem jest z zakupem tych leków, które od 1 stycznia są refundowane.
Zwykle brakuje najtańszego zamiennika, który kosztuje 3,2 zł. Jedna z aptekarek przyznaje, że nie jest w stanie przewidzieć, ile pacjent będzie czekać na preparat.
- Zamienniki są nie do zdobycia. Na razie mamy dużo leku Envarsus, ale Taliximun już się kończy jeśli chodzi o dawkę 1 mg. To nie jest tak, że ja zamawiam w hurtowni i on jest. To jest lek deficytowy - tłumaczy aptekarka.
- Jeden z zamienników był testowany w Szczecinie na kilkunastu pacjentach - mówi transplantolog prof. Marek Ostrowski. - Nie obserwowaliśmy jakiś niepożądanych zdarzeń.
Na stanie są za to drogie leki. Pacjenci są oburzeni. Jak mówi pan Adam po przeszczepie nerki, chorych nie stać na takie zmiany.
- Nikt nas nie poinformował, jaki to będzie koszt. Czy to po prostu w jakiś sposób rozrzuci nasze domowe budżety. Są to leki, które ratują nasze życie - tłumaczy pan Adam.
Zmiany na liście refundacyjnej obowiązują od początku stycznia.
Pacjenci po przeszczepach muszą przyjmować leki, dzięki temu organizm nie odrzuci narządu. Zawartość substancji w lekach oryginalnych i odpowiednikach jest podobna, jednak te drugie nie były nigdy podawane na przykład małym dzieciom. Ministerstwo Zdrowia zapewniło w poniedziałek, że odpowiedniki są bezpieczne. A resort prowadzi negocjacje z producentami leków, dzięki którym na listę leków refundowanych w marcu mają trafić kolejne preparaty.