Jak wykonać sztuczne oddychanie u psa, albo jak rozpoznać, kiedy zwierzę jest blade? Szczecińscy studenci medycyny zorganizowali w akademiku lekcję udzielania pierwszej pomocy zwierzętom.
Metody ratowania uczono na prawdziwym psie i sztucznym - fantomie.
- Tego w programie studiów nie ma, dlatego uzupełniamy wiedzę studentów. Jeżeli zwierzak jest nieprzytomny, to jego drogi oddechowe stają się niedrożne. U ludzi odchylamy głowę do tyłu, a u zwierząt wyciągamy język. Rączki proste, łokcie zablokowane i trzeba wykonać 30 uciśnięć. Zwierzęta resuscytuje się na boku, zaciskamy pysk i trzeba dmuchać nosek. I powtarzamy - tłumaczył Bartosz Miazgowski z Ochotniczej Straży Pożarnej Gryf w Szczecinie.
Studenci spróbowali swoich sił w praktyce. - Nasz pies to członek rodziny. Rok temu jadł ziemniaka i utknął mu w przełyku. Nie wiedzieliśmy, jak mu pomóc, a wydawało się to drobnostką. Ziemniak był jednak duży. Mam nadzieję, że nigdy nie będę musiał ratować jakiegoś zwierzaka, ale jak zajdzie taka konieczność, to przystąpię do pomocy - mówił jeden z uczestników.
Taka nietypowa forma nauki to pomysł ratownika i studentów medycyny. To była pierwsza taka lekcja, którą studenci zorganizowali sobie sami.
Ratownictwo weterynaryjne w Szczecinie codziennie przyjmuje kilka zgłoszeń z prośbą o interwencje u psów i kotów, które mają problemy ze zdrowiem.
- Tego w programie studiów nie ma, dlatego uzupełniamy wiedzę studentów. Jeżeli zwierzak jest nieprzytomny, to jego drogi oddechowe stają się niedrożne. U ludzi odchylamy głowę do tyłu, a u zwierząt wyciągamy język. Rączki proste, łokcie zablokowane i trzeba wykonać 30 uciśnięć. Zwierzęta resuscytuje się na boku, zaciskamy pysk i trzeba dmuchać nosek. I powtarzamy - tłumaczył Bartosz Miazgowski z Ochotniczej Straży Pożarnej Gryf w Szczecinie.
Studenci spróbowali swoich sił w praktyce. - Nasz pies to członek rodziny. Rok temu jadł ziemniaka i utknął mu w przełyku. Nie wiedzieliśmy, jak mu pomóc, a wydawało się to drobnostką. Ziemniak był jednak duży. Mam nadzieję, że nigdy nie będę musiał ratować jakiegoś zwierzaka, ale jak zajdzie taka konieczność, to przystąpię do pomocy - mówił jeden z uczestników.
Taka nietypowa forma nauki to pomysł ratownika i studentów medycyny. To była pierwsza taka lekcja, którą studenci zorganizowali sobie sami.
Ratownictwo weterynaryjne w Szczecinie codziennie przyjmuje kilka zgłoszeń z prośbą o interwencje u psów i kotów, które mają problemy ze zdrowiem.