Radio SzczecinRadio Szczecin » Region
Reklama
Zobacz
Reklama
Zobacz
Autopromocja
Zobacz

Siedziba PŻM w Szczecinie. Fot. Konrad Nowak [Radio Szczecin/Archiwum]
Siedziba PŻM w Szczecinie. Fot. Konrad Nowak [Radio Szczecin/Archiwum]
Kapitanowie żeglugi wielkiej, którzy przeszli na emeryturę mają coraz częściej problemy z utrzymaniem i zwracają się o pomoc do różnych instytucji.
Kapitan Marek Stachyra przypomina że często kapitanowie nie byli ubezpieczeni i nie płacili składek na ZUS, stąd trudna sytuacja.

- Był taki okres, że niestety prawie wcale się nie ubezpieczaliśmy - zarabialiśmy w dewizach i nie było nawet możliwości, podczas pływania mogliśmy płacić na ZUS, a na urlopie takiej możliwości nie mieliśmy - wyjaśnia Marek Stachyra.

Kapitan Jerzy Mosiejczyk liczył że pod koniec kariery zawodowej odłoży na emeryturę, ale problemy ze zdrowiem pokrzyżowały jego plany.

- Taki zamiar miałem, że ostatnie trzy lata pracy na morzu to będzie zabezpieczenie na przyszłość. Ale niestety: tych trzech lat mi zabrakło - ubolewa Jerzy Mosiejczyk.

Związek Zawodowy Kapitanów i Oficerów stara się pomagać w trudnych sytuacjach życiowych kapitanom ale jest to pomoc wypłacana jednorazowo - mówi kapitan Jerzy Lipiński członek związku.

- Ci wszyscy, których żony nie pracowały mają problemy. To widać, uczestniczę w posiedzeniach komisji socjalnej w PŻM, kiedyś nie było wypadków, że kapitan pisał podanie o zapomogę - potwierdza Jerzy Lipiński.

W Polskiej Żegludze Morskiej kapitan zarabia około 6400 dolarów miesięcznie, ale tylko wtedy gdy jest w morzu. W okresie, gdy przebywa na urlopie lub czeka na statek, pensja nie wypływa na jego konto.
- Był taki okres, że niestety prawie wcale się nie ubezpieczaliśmy - zarabialiśmy w dewizach i nie było nawet możliwości, podczas pływania mogliśmy płacić na ZUS, a na urlopie takiej możliwości nie mieliśmy - wyjaśnia Marek Stachyra.
- Taki zamiar miałem, że ostatnie trzy lata pracy na morzu to będzie zabezpieczenie na przyszłość. Ale niestety: tych trzech lat mi zabrakło - ubolewa Jerzy Mosiejczyk.
- Ci wszyscy, których żony nie pracowały mają problemy. To widać, uczestniczę w posiedzeniach komisji socjalnej w PŻM, kiedyś nie było wypadków, że kapitan pisał podanie o zapomogę - potwierdza Jerzy Lipiński.

Dodaj komentarz 4 komentarze

Przepraszam bardzo, co za głupoty pan Kapitan Ż.W wygaduje. Przecież było i jest coś takiego jak ubezpieczenie dobrowolne, do ubiegłego roku PŻM wypłacał dodatek właśnie na opłacanie ZUS - na składki emerytalno - rentowe, nie była to kwota duża, ale zawsze to coś. Jak ktoś chciał płacić więcej to nie było problemu. A że nie myślało się o wpłacaniu, to do kogo teraz pretensje. Mój mąż opłacał i opłaca nadal. I ma trzy razy mniejszą pensję od panów kapitanów. I też jest pracownikiem PŻM pracującym na statku.
Śmiechu warte, sytuacja analogiczna jak gwiazd muzyki - za koncert po kilkadziesiąt tysięcy złotych, ale emerytura kilkaset.
Każdy człowiek kowalem swego losu , pieniądze marynarze mieli , jest udowodnione
ale jak to na morzu ''potopili" , ręce mają do roboty pracy dziś wiele a na życie nie trzeba
worków pieniędzy .
Wpłacało się minimalne składki na ZUS, lub w ogolę się nie płaciło - uzbierało się mały kapitał to i emerytura jest minimalna. W czym problem? Zasady są proste, na swoją emeryturę trzeba uzbierać środki (czy w ZUS, czy prywatnie). W artykule pisze, że kapitan zarabia $6400, niech w najgorszym wypadku pływa pół na pół - czyli średnio miesięcznie ma $3200. Wystarczyło odkładać 20% z tego w jakiś bezpiecznych inwestycjach (fundusze obligacyjne i zrównoważone), by się teraz fajnym dodatkiem do emerytury...

Najnowsze Szczecin Region Polska i świat Sport Kultura Biznes

Autopromocja
Zobacz
Reklama
Zobacz

radioszczecin.tv

Najnowsze podcasty