Amerykańska "lista przyjaciół Putina" działa - napisał na Twitterze Michaił Kasjanow. Rosyjski polityk poinformował, że cztery osoby z listy już odczuły konsekwencje bliskich związków z prezydentem Rosji. W ubiegłym tygodniu amerykański departament skarbu przekazał Kongresowi dokument zawierający 210 nazwisk Rosjan, którzy wspierają działania Kremla i czerpią korzyści ze znajomości z Władimirem Putinem.
Na liście znaleźli się członkowie rosyjskiego rządu, szefowie służb specjalnych i urzędów centralnych, a także doradcy Kremla. Początkowo rosyjscy politycy lekceważyli ten dokument, zarzucając amerykańskim urzędnikom "pójście na łatwiznę i opublikowanie książki telefonicznej". Z kolei wielu komentatorów dziwiło się, że nie zawiera on żadnych sankcji. Biały Dom tłumaczył, że chodzi o odstraszenie potencjalnych partnerów od współpracy z otoczeniem Władimira Putina.
"Bez sankcji, a jednak już działa" - napisał na Twitterze rosyjski opozycjonista Michaił Kasjanow. Polityk oświadczył, że według jego wiedzy, zagraniczne banki poprosiły trzy osoby z "listy przyjaciół Putina", aby zamknęły swoje rachunki. Natomiast szkoła w Szwajcarii poleciła innej osobie, której nazwisko znajduje się w dokumencie, aby przeniosła swoje dziecko do szkoły w Rosji.
"Bez sankcji, a jednak już działa" - napisał na Twitterze rosyjski opozycjonista Michaił Kasjanow. Polityk oświadczył, że według jego wiedzy, zagraniczne banki poprosiły trzy osoby z "listy przyjaciół Putina", aby zamknęły swoje rachunki. Natomiast szkoła w Szwajcarii poleciła innej osobie, której nazwisko znajduje się w dokumencie, aby przeniosła swoje dziecko do szkoły w Rosji.