Głosowanie w sprawie dyrektywy o pracownikach delegowanych było klarowne - mówi europoseł z naszego regionu Bogusław Liberadzki z SLD. W tej sposób komentuje doniesienia portalu niezalezna.pl, który pisze, że część europosłów PO i PSL, którzy poparli dyrektywę tłumaczy, że zagłosowała w ten sposób przez pomyłkę.
Jeden z nich - Janusz Lewandowski - napisał na Twitterze: "Nieakceptowalny bałagan podczas głosowania w sprawie pracowników delegowanych sprawił, że około 100 europosłów z różnych krajów, w tym część z PO i PSL, zagłosowało niezgodnie ze swoimi przekonaniami. Jesteśmy przeciw".
Jak mówi Bogusław Liberadzki - trudno zgodzić się z tłumaczeniem polityków PO i PSL.
- Natomiast jest faktem, że w sposób trochę taki nietypowy przewodniczący prowadził te obrady. I pewnie państwo nie zrozumieli, że głosując w pierwszej części przesądza się, że szczegółowych poprawek już się nie rozpatruje. Było wiadomo, że jeżeli pierwsze głosowanie zagłosujemy na "Tak", to cała lista poprawek potem odpada - wyjaśnia europoseł.
Sam Liberadzki też poparł dyrektywę, ale jak mówi, jest ona korzystna dla pracowników.
- Z punktu widzenia pracowników, którzy są oddelegowywani, to jest dość korzystne rozwiązanie. Dlatego, że jest zagwarantowana co najmniej płaca minimalna. Także uniknięcie tego, co było dotychczas, czyli nie fair konkurencji ze strony pracowników z Rumunii czy Bułgarii - mówi Bogusław Liberadzki.
Dyrektywa ogranicza m.in. możliwość delegowania pracowników do 12 miesięcy z możliwością przedłużenia tego czasu o sześć miesięcy na podstawie „uzasadnionej notyfikacji”, przedstawionej przez przedsiębiorcę władzom państwa przyjmującego. Po tym okresie pracownik będzie objęty prawem kraju przyjmującego. Oznaczać to będzie dużo wyższe koszty dla pracodawców, którzy wysyłają swoich pracowników do krajów zachodnich.
Jak mówi Bogusław Liberadzki - trudno zgodzić się z tłumaczeniem polityków PO i PSL.
- Natomiast jest faktem, że w sposób trochę taki nietypowy przewodniczący prowadził te obrady. I pewnie państwo nie zrozumieli, że głosując w pierwszej części przesądza się, że szczegółowych poprawek już się nie rozpatruje. Było wiadomo, że jeżeli pierwsze głosowanie zagłosujemy na "Tak", to cała lista poprawek potem odpada - wyjaśnia europoseł.
Sam Liberadzki też poparł dyrektywę, ale jak mówi, jest ona korzystna dla pracowników.
- Z punktu widzenia pracowników, którzy są oddelegowywani, to jest dość korzystne rozwiązanie. Dlatego, że jest zagwarantowana co najmniej płaca minimalna. Także uniknięcie tego, co było dotychczas, czyli nie fair konkurencji ze strony pracowników z Rumunii czy Bułgarii - mówi Bogusław Liberadzki.
Dyrektywa ogranicza m.in. możliwość delegowania pracowników do 12 miesięcy z możliwością przedłużenia tego czasu o sześć miesięcy na podstawie „uzasadnionej notyfikacji”, przedstawionej przez przedsiębiorcę władzom państwa przyjmującego. Po tym okresie pracownik będzie objęty prawem kraju przyjmującego. Oznaczać to będzie dużo wyższe koszty dla pracodawców, którzy wysyłają swoich pracowników do krajów zachodnich.
Dodaj komentarz 3 komentarze
Już naprawdę nie ma innych ekspertów?
@Stetinensis - misiewicze nie ogarniają tak skomplikowanej materii...
dla nich EŁropa to wróg
bardzo super ekstra świetnie.
szkoda tylko, że przedsiębiorcy (i ze wschodu i zachodu europy, żeby nie było że tylko z pl) się jej po prostu boja. polecam poczytać od czasu do czasu https://trans.info/pl/dyrektywa-o-delegowaniu-wywola-podwyzki-transportu-94018