Producent Kreta przed szczecińskim sądem. Dziś rozpoczął się proces o odszkodowanie dla dziecka, które poparzyło się żrącym środkiem.
Firmę pozwali rodzice chłopca. Domagają się 100 tysięcy zł odszkodowania. Jak mówi pełnomocnik - "na razie".
Do tragedii doszło w kwietniu zeszłego roku w jednym ze stargardzkich marketów. Państwo Orłowscy spuścili Adriana z oka. 2,5-letnie wtedy dziecko zdjęło z półki butelkę ze żrącą substancją i połknęło granulki. Chłopiec w ciężkim stanie trafił do szpitala. Wciąż wymaga leczenia.
Maciej Kwiecień z Centrum Dochodzenia Odszkodowań nie wyklucza, że rodzice zażądają od producenta wyższej kwoty, niż ta którą wskazali w pozwie. - Ta rehabilitacja będzie trwała przynajmniej do osiągnięcia pełnoletności i to są dla nich koszty niewyobrażalne - mówi Kwiecień.
Pełnomocnik rodziców chłopca Szymon Matusiak dodaje, że jednym z dowodów przeciwko producentowi mają być wyniki kontroli butelek z Kretem. - Kontrole dotyczyły różnych partii i rzeczywiście wychodził dosyć spory odsetek wadliwych opakowań - informuje Matusiak.
Po incydencie w Stargardzie, firma wdrożyła dodatkowe zabezpieczenia żrących produktów. Dziś pełnomocnik producenta nie chciał rozmawiać z dziennikarzami, rodzice chłopca nie przyszli na rozprawę.
Do tragedii doszło w kwietniu zeszłego roku w jednym ze stargardzkich marketów. Państwo Orłowscy spuścili Adriana z oka. 2,5-letnie wtedy dziecko zdjęło z półki butelkę ze żrącą substancją i połknęło granulki. Chłopiec w ciężkim stanie trafił do szpitala. Wciąż wymaga leczenia.
Maciej Kwiecień z Centrum Dochodzenia Odszkodowań nie wyklucza, że rodzice zażądają od producenta wyższej kwoty, niż ta którą wskazali w pozwie. - Ta rehabilitacja będzie trwała przynajmniej do osiągnięcia pełnoletności i to są dla nich koszty niewyobrażalne - mówi Kwiecień.
Pełnomocnik rodziców chłopca Szymon Matusiak dodaje, że jednym z dowodów przeciwko producentowi mają być wyniki kontroli butelek z Kretem. - Kontrole dotyczyły różnych partii i rzeczywiście wychodził dosyć spory odsetek wadliwych opakowań - informuje Matusiak.
Po incydencie w Stargardzie, firma wdrożyła dodatkowe zabezpieczenia żrących produktów. Dziś pełnomocnik producenta nie chciał rozmawiać z dziennikarzami, rodzice chłopca nie przyszli na rozprawę.