Mała frekwencja we Francji w drugiej turze wyborów parlamentarnych. Wynik głosowania ma rozstrzygnąć o ostatecznym składzie nowego Zgromadzenia Narodowego - niższej izby parlamentu francuskiego.
Do urn poszło niecałe osiemnaście procent uprawnionych. To o półtora punktu procentowego mniej, niż w ubiegłym tygodniu i znacznie mniej, o ponad cztery punkty procentowe, niż o tej porze w poprzednich wyborach w 2012 roku. Najwięcej osób udało się do lokali wyborczych w Gers, położonym w południowej części Francji departamencie, będącym historyczną częścią Gaskonii. Najniższą frekwencję zanotowano w Saint Denis na obrzeżach Paryża, zamieszkanych przez ludność pochodzącą z Magrebu i z Czarnej Afryki.
Wcześniejsze prognozy mówiły, że frekwencja w drugiej turze będzie rekordowo niska. Przyczyn takiego stanu rzeczy należy szukać w kilku czynnikach. Społeczeństwo większe znaczenie przywiązuje do głosowania w wyborach prezydenckich niż powszechnych. Poza tym, wliczając w to prawybory socjalistów i Republikanów, to już kolejne głosowanie w ciągu kilku miesięcy. Wreszcie sprawa pogody - upały dochodzące do czterdziestu stopni sprawiają, że wiele osób ucieka z miast nad wodę albo nie wychodzi z domowego chłodu. Prezydent Emmanuel Macron głosował w miejscowości wypoczynkowej Touquet nad Kanałem La Manche. Premier Edouard Philippe udał się do lokalu wyborczego w portowym mieście Hawrze, gdzie był merem zanim objął funkcję szefa rządu.
Wcześniejsze prognozy mówiły, że frekwencja w drugiej turze będzie rekordowo niska. Przyczyn takiego stanu rzeczy należy szukać w kilku czynnikach. Społeczeństwo większe znaczenie przywiązuje do głosowania w wyborach prezydenckich niż powszechnych. Poza tym, wliczając w to prawybory socjalistów i Republikanów, to już kolejne głosowanie w ciągu kilku miesięcy. Wreszcie sprawa pogody - upały dochodzące do czterdziestu stopni sprawiają, że wiele osób ucieka z miast nad wodę albo nie wychodzi z domowego chłodu. Prezydent Emmanuel Macron głosował w miejscowości wypoczynkowej Touquet nad Kanałem La Manche. Premier Edouard Philippe udał się do lokalu wyborczego w portowym mieście Hawrze, gdzie był merem zanim objął funkcję szefa rządu.