Trzy osoby poniosły śmierć podczas protestów białych nacjonalistów w Charlottesville w amerykańskim stanie Wirginia.
Do Charlottesville przybyły setki białych nacjonalistów, by protestować przeciwko planom usunięcia pomnika generała Konfederacji Roberta Lee oraz - oraz jak mówili - trwającej od dawna dyskryminacji białej Ameryki. Wśród protestujących byli także neonaziści i członkowie Ku Klux Klanu. Demonstranci starli się z kontrmanifestantami. W ruch poszły pięści, kije i gaz pieprzowy. Władze Wirginii wprowadziły stan nadzwyczajny. W pewnym momencie w tłum kontrmanifestantów wjechał rozpędzony samochód zabijając 32-letnią kobietę i raniąc 19 osób. Podejrzanym o atak jest 20-letni mieszkaniec Ohio, który próbował uciec, ale został aresztowany.
- Mam przesłanie do orędowników wyższości białej rasy i neonazistów, którzy przybyli do Charlottesville. Wracajcie do domów. Nie jesteście mile widziani w naszym stanie. Wstydźcie się - mówił gubernator Terry McAuliffe.
Prezydent Donald Trump potępił przemoc w Charlottesville, ale winą obarczył „różne strony”. Wielu polityków republikańskich wezwało prezydenta by jednoznacznie potępił uczestników demonstracji - białych nacjonalistów. Senator Ted Cruz zażądał od Departamentu Sprawiedliwości by atak samochodem w Charlottesville potraktowano jako akt krajowego terroryzmu.