Słowa potępienia wobec sprawcy, kondolencje dla rodzin poszkodowanych i modlitwy za ofiary tragedii. Tak amerykańscy politycy reagują na strzelaninę na Florydzie, w której zginęło 17 osób a 15 zostało rannych.
- Przekazuję kondolencje i modlitwy rodzinom ofiar okropnej strzelaniny na Florydzie - napisał na Twitterze Donald Trump. Amerykański prezydent podkreślił, że żadne dziecko nauczyciel, czy ktokolwiek inny nie w powinien czuć się zagrożony w amerykańskiej szkole.
W podobnym tonie wypowiadali się inni politycy Partii Republikańskiej. Wielu z nich dziękowało skierowanym na miejsce tragedii policjantom i lekarzom, którzy udzielali pomocy ofiarom.
Senator Marco Rubio sugerował, że należy więcej mówić nie o dostępie do broni, ale o problemie przemocy w społeczeństwie. Tymczasem demokraci, poza wyrazami współczucia i modlitwami, wyrażali rozczarowanie, że Kongres i prezydent USA nie są w stanie nic zrobić, by ograniczyć liczbę tego typu tragedii.
- Wszystko jest przewidywalne. Najpierw jest chwila ciszy, następnie modlitwy za ofiary i kondolencje dla rodzin. Potem jednak Kongres nic w tej sprawie nie robi - oświadczył kongresman Jim Himez z Connecticut, gdzie w 2012 roku w strzelaninie w szkole podstawowej zginęło 20 dzieci o 6 nauczycieli. Była członkini Kongresu Gabrielle Giffords, która sama został poważnie postrzelona przez szaleńca, apelowała do polityków, by znaleźli odwagę, by wyobrazić sobie kraj bez tego rodzaju masakr.