Raport podkomisji smoleńskiej został przesłany do prokuratury - wynika ze słów szefa podkomisji, Antoniego Macierewicza. W czwartek podkomisja przedstawia szczegóły tego raportu.
Antoni Macierewicz poinformował, że z dokumentem najpierw zapoznały się rodziny ofiar.
- Dwa dni temu rodziny otrzymały do wglądu raport. Dziś wysłano go do prokuratury. To jest oficjalny dzień powstania raportu - powiedział Macierewicz.
Komisja stwierdziła, że katastrofa smoleńska nie była spowodowana błędem pilota. Jako uzasadnienie tej tezy podała siedem punktów. Jeden z nich to twierdzenie o dwóch wybuchach. Najpierw - według podkomisji - miało eksplodować lewe skrzydło, więcej niż 900 metrów przed lotniskiem. 710 metrów przed progiem pasa miało dojść do kilku awarii, a później - jeszcze nad ziemią - miało dojść do eksplozji w kadłubie i całkowitej awarii zasilania. Ponadto, jak podkreślono, kontrolerzy w Smoleńsku konsekwentnie podawali załodze błędne informacje przy podejściu do lądowania. Podkomisja stwierdziła, że w kokpicie nie było generała Andrzeja Błasika, a załoga przez cały czas podejścia podawała kontrolerom prawidłową odległość od pasa lotniska.
Przewodniczący zespołu Antoni Macierewicz poinformował, że przyczyną śmierci pasażerów
rządowego Tupolewa, była silna eksplozja w kadłubie maszyny. Przewodniczący podkomisji pytany, czy eksplozja to efekt zamachu, stwierdził, że ustalanie takich faktów nie należy do zadań zespołu.
Antoni Macierewicz podkreślił, że w raporcie nie ma ani słowa o zamachu, bo do takich wniosków mogą dojść jedynie organy ścigania. Dodał, że raport techniczny zostanie przekazany śledczym.
W trakcie prezentacji raportu o silnej eksplozji w samolocie przed zderzeniem z ziemią mówił też wiceszef podkomisji smoleńskiej, Kazimierz Nowaczyk. Tłumaczył, że eksperci doszli do takiego wniosku, bo wskazują na to liczne dowody. Chodzi między innymi o poziom zniszczenia kadłuba TU-154M, siłę w jaką wbiły się jedne z drzwi maszyny w ziemię oraz obszar, na jakim znajdowano potem ciała ofiar katastrofy.
- Tam musiała być detonacja, zderzenie nie doprowadziłoby do takich efektów - powiedział Kazimierz Nowaczyk.
Podkomisja smoleńska w raporcie stwierdza, że w związku z faktem, iż oba wcześniejsze raporty nie uwzględniały istotnych dla katastrofy ustaleń, raport opracowany przez komisję Jerzego Millera został anulowany.
- Dwa dni temu rodziny otrzymały do wglądu raport. Dziś wysłano go do prokuratury. To jest oficjalny dzień powstania raportu - powiedział Macierewicz.
Komisja stwierdziła, że katastrofa smoleńska nie była spowodowana błędem pilota. Jako uzasadnienie tej tezy podała siedem punktów. Jeden z nich to twierdzenie o dwóch wybuchach. Najpierw - według podkomisji - miało eksplodować lewe skrzydło, więcej niż 900 metrów przed lotniskiem. 710 metrów przed progiem pasa miało dojść do kilku awarii, a później - jeszcze nad ziemią - miało dojść do eksplozji w kadłubie i całkowitej awarii zasilania. Ponadto, jak podkreślono, kontrolerzy w Smoleńsku konsekwentnie podawali załodze błędne informacje przy podejściu do lądowania. Podkomisja stwierdziła, że w kokpicie nie było generała Andrzeja Błasika, a załoga przez cały czas podejścia podawała kontrolerom prawidłową odległość od pasa lotniska.
Przewodniczący zespołu Antoni Macierewicz poinformował, że przyczyną śmierci pasażerów
rządowego Tupolewa, była silna eksplozja w kadłubie maszyny. Przewodniczący podkomisji pytany, czy eksplozja to efekt zamachu, stwierdził, że ustalanie takich faktów nie należy do zadań zespołu.
Antoni Macierewicz podkreślił, że w raporcie nie ma ani słowa o zamachu, bo do takich wniosków mogą dojść jedynie organy ścigania. Dodał, że raport techniczny zostanie przekazany śledczym.
W trakcie prezentacji raportu o silnej eksplozji w samolocie przed zderzeniem z ziemią mówił też wiceszef podkomisji smoleńskiej, Kazimierz Nowaczyk. Tłumaczył, że eksperci doszli do takiego wniosku, bo wskazują na to liczne dowody. Chodzi między innymi o poziom zniszczenia kadłuba TU-154M, siłę w jaką wbiły się jedne z drzwi maszyny w ziemię oraz obszar, na jakim znajdowano potem ciała ofiar katastrofy.
- Tam musiała być detonacja, zderzenie nie doprowadziłoby do takich efektów - powiedział Kazimierz Nowaczyk.
Podkomisja smoleńska w raporcie stwierdza, że w związku z faktem, iż oba wcześniejsze raporty nie uwzględniały istotnych dla katastrofy ustaleń, raport opracowany przez komisję Jerzego Millera został anulowany.