1 sierpnia 1944 roku, do walk z Niemcami ruszyło około 20 tysięcy żołnierzy Armii Krajowej. Powstanie miało trwać kilka dni, trwało ponad 2 miesiące, w walkach poległo około 18 tysięcy powstańców, życie straciło także ponad 100 tysięcy cywilów. Przy pomniku "Mokotów Walczący - 1944" ludzie podkreślali, że ich obecność na uroczystościach to hołd dla bohaterów stolicy.

- Przyszedłem, bo jestem rocznik '50 i pamiętam Warszawę w ruinach, to były ruiny po Powstaniu Warszawskim. Czuję się z tym emocjonalnie bardzo związany. Urodziłem się i wychowałem na Mokotowie i Mokotów jest krwawą raną na mapie Warszawy - podkreśla jeden z warszawiaków.

- Podziwiam ludzi, którzy w tamtych czasach w moim wieku odważyli się stanąć przeciwko Niemcom, żeby obronić nasz kraj - dodaje kolejny mieszkaniec stolicy.

Uznaliśmy, że to jest tak ważne, że postanowiliśmy przyjść na obchody. Nasz tata jest historykiem i często poruszamy ten temat w domu. To oznaka patriotyzmu, że tu jesteśmy. Warto o nich pamiętać, bo zrobili coś ważnego dla Polski - mówią młode dziewczyny.

Ulicami Warszawy przeszedł Marsz Mokotowa. Wzięli w nim udział zarówno powstańcy, jaki i mieszkańcy dzielnicy. Na ulicy Dworkowej, przy tablicy upamiętniającej 119 powstańców zamordowanych przez Niemców zostały złożone kwiaty i zapalone znicze.

- Muszę tu być, bo to dzielnica, w której walczyłem - mówi Stanisław Stawski, który co roku przyjeżdża z Chicago. - Widać, że pamięć o powstaniu istnieje i młodzi jeszcze wiedzą coś na nasz temat. To mnie cieszy.

Mój stryj jako 19-letni chłopak brał udział w powstaniu i niestety zginął - dodaje kobieta, która wzięła udział w Marszu Mokotowa.

Powstanie trwało 63 dni.