Machina Czasu
Radio SzczecinRadio Szczecin » Machina Czasu
Fot. Agata Rokicka [Radio Szczecin]
Fot. Agata Rokicka [Radio Szczecin]
Arek Masiukiewicz - kierownik Centrum Słowian i Wikingów. Fot. Barbara Patlewicz
Arek Masiukiewicz - kierownik Centrum Słowian i Wikingów. Fot. Barbara Patlewicz
Arek Masiukiewicz i Agata Rokicka. Fot. Barbara Patlewicz
Arek Masiukiewicz i Agata Rokicka. Fot. Barbara Patlewicz
Od prawej: profesorowie Rafał Borysławski i Jakub Morawiec z Centrum Badań Nordystycznych i Staroangielskich, działającego przy Uniwersytecie Śląskim w Katowicach oraz Arek Masiukiewicz - kierownik Centrum Słowian i Wikingów, a także Agata Rokicka. Fot. Barbara Patlewicz
Od prawej: profesorowie Rafał Borysławski i Jakub Morawiec z Centrum Badań Nordystycznych i Staroangielskich, działającego przy Uniwersytecie Śląskim w Katowicach oraz Arek Masiukiewicz - kierownik Centrum Słowian i Wikingów, a także Agata Rokicka. Fot. Barbara Patlewicz
Dobromir Strzelczyk z instrumentami. Fot. Barbara Patlewicz
Dobromir Strzelczyk z instrumentami. Fot. Barbara Patlewicz
Fot. Barbara Patlewicz
Fot. Barbara Patlewicz
Fot. Agata Rokicka [Radio Szczecin]
Fot. Agata Rokicka [Radio Szczecin]
Fot. Agata Rokicka [Radio Szczecin]
Fot. Agata Rokicka [Radio Szczecin]
Arek Masiukiewicz - kierownik Centrum Słowian i Wikingów. Fot. Agata Rokicka [Radio Szczecin]
Arek Masiukiewicz - kierownik Centrum Słowian i Wikingów. Fot. Agata Rokicka [Radio Szczecin]
Fot. Agata Rokicka [Radio Szczecin]
Fot. Agata Rokicka [Radio Szczecin]
Arek Masiukiewicz - kierownik Centrum Słowian i Wikingów. Fot. Agata Rokicka [Radio Szczecin]
Arek Masiukiewicz - kierownik Centrum Słowian i Wikingów. Fot. Agata Rokicka [Radio Szczecin]
Festiwal Słowian i Wikingów odbywa się co roku na początku sierpnia. Zlot miłośników „archeologii żywej” gromadzi tysiące wojów, rzemieślników, grajków i odtwórców dawnych obrzędów z różnych krajów Europy. A wszystko to na terenie skansenu na wyspie Ostrów, przy samym Wolinie. Centrum Słowian i Wikingów to wrota czasu do wielkiego miasta, jakim 1000 lat temu był Wolin.

Przez wrota czasu przeprowadzą nas: profesorowie Jakub Morawiec i Rafał Borysławski z Centrum Badań Nordystycznych i Staroangielskich, działającego przy Uniwersytecie Śląskim w Katowicach oraz Arek Masiukiewicz - kierownik Centrum Słowian i Wikingów, a o dźwięki z przeszłości zadba bard, Dobromir Strzelczyk.

Festiwal Słowian i Wikingów rozpocznie się 3 i potrwa do 6 sierpnia. Program festiwalu obejmuje warsztaty szycia zabawek i wyrobu instrumentów, pokazy średniowiecznych rzemiosł, m.in.: garncarstwa, bednarstwa, kowalstwa, złotnictwa – jubilerstwa, szewstwa, bursztyniarstwa, snycerstwa, rogownictwa, wikliniarstwa, mennictwa i innych, prezentacje uzbrojenia średniowiecznego wojownika oraz prezentacja i degustacja średniowiecznych przysmaków, a także opowieści o bogach i bohaterach, turnieje i bitwy.

W Centrum Słowian i Wikingów realizowany był projekt Międzynarodowej Szkoły Letniej "Wolin/Jómsborg miejsce spotkań Słowian i Skandynawów we Wczesnym Średniowieczu".

Czarownica. Fot. pixabay.com
Czarownica. Fot. pixabay.com
"Czarownica powołana albo krótka nauka i przestroga ze strony czarownic". Autor anonimowy, prawdopodobnie Wojciech Regulus, Poznań, 1639.
"Czarownica powołana albo krótka nauka i przestroga ze strony czarownic". Autor anonimowy, prawdopodobnie Wojciech Regulus, Poznań, 1639.
W co najmniej 36 krajach (w większości to kraje afrykańskie) do dzisiaj oskarża się ludzi (przede wszystkim kobiety) o magiczne praktyki i konszachty z diabłem, a co za tym idzie - dochodzi do procesów o czary.
Ale trzeba zacząć od początku. Od kiedy i dlaczego ludzie byli oskarżani o czary? Dlaczego większość procesów dotyczyła kobiet? Kim właściwie były czarownice? O co je oskarżano i jaka była rola Kościoła katolickiego w tym wszystkim? Czy - tak jak kiedyś nas uczono - Polska była krajem wolnym od stosów? I czy rzeczywiście ostatnią "czarownicę" w Europie spalono na stosie w Reszlu na początku XIX wieku?
Gościem "Machiny czasu" będzie prof. Jacek Wijaczka - historyk, wykładowca Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, wybitny specjalista w zakresie historii polowań na czarownice i procesów o czary w Europie wczesnonowożytnej, autor takich książek jak: "Magia i czary", "Procesy o czary w Prusach Książęcych Brandenburskich w XVI-XVIII wieku", Kościół wobec czarów w Rzeczypospolitej w XVI-XVIII wieku (na tle europejskim)" i wreszcie wydanej rok temu przez Replikę rewelacyjnej "Czarownicom żyć nie dopuścisz. Procesy o czary w Polsce w XVII-XVIII wieku".
Fot. Barbara Patlewicz
Fot. Barbara Patlewicz
Fot. Barbara Patlewicz
Fot. Barbara Patlewicz
Fot. Barbara Patlewicz
Fot. Barbara Patlewicz
Fot. Barbara Patlewicz
Fot. Barbara Patlewicz
Fot. Barbara Patlewicz
Fot. Barbara Patlewicz
Fot. Barbara Patlewicz
Fot. Barbara Patlewicz
Fot. Barbara Patlewicz
Fot. Barbara Patlewicz
Fot. Barbara Patlewicz
Fot. Barbara Patlewicz
Dariusz Czerniawski - założyciel i opiekun Izby Pamięci w Bornem Sulinowie i Agata Rokicka. Fot. Barbara Patlewicz
Dariusz Czerniawski - założyciel i opiekun Izby Pamięci w Bornem Sulinowie i Agata Rokicka. Fot. Barbara Patlewicz
Oflag II D Gross Born. Za tą oficjalną, bezduszną nazwą kryją się ludzkie historie. Często tragiczne, czasem niesamowite i sensacyjne jak w filmie.
Lalka o tajemniczym imieniu Oflagetka; radioodbiornik, który mieli znaleźć Niemcy po to, by właściwe radio pozostało w ukryciu; tunele, którymi usiłowali uciec jeńcy; jenieckie pieniądze, teatr i inne przejawy życia kulturalnego; obozowa olimpiada.
O wojennej historii Bornego Sulinowa opowiada Dariusz Czerniawski - założyciel i opiekun tamtejszej Izby Pamięci. W "Machinie..." wykorzystano fragment audycji Zbigniewa Plesnera "Obozy jenieckie na Pomorzu Zachodnim" z 1981 roku.
Ekipa filmu "Heimkehr" (1941). Fot. Albert Cusian [wikipedia.org]
Ekipa filmu "Heimkehr" (1941). Fot. Albert Cusian [wikipedia.org]
"Czy pan Igo Sym?". Zapraszam na trzecią, ostatnią część opowieści o aktorze kina austriackiego, niemieckiego i polskiego; amancie, który w latach 20. i 30. ubiegłego wieku uwodził i rozkochiwał w sobie widzów. Zrobił wiele dla swojej kariery. O wiele za wiele.
Iwona Poczopko, krytyczka filmowa o aktorze i jego pakcie z diabłem.
Zapraszam po 20.
Portret Igo Syma. POLONA
Portret Igo Syma. POLONA
Podejrzany o współdziałanie w zbrodni na osobie kierownika Teatru miasta Warszawy, Karola Juliusza Syma, jest ukrywający się od dnia 7 marca 1941 r. 42-letni aktor Dobiesław Damięcki. POLONA
Podejrzany o współdziałanie w zbrodni na osobie kierownika Teatru miasta Warszawy, Karola Juliusza Syma, jest ukrywający się od dnia 7 marca 1941 r. 42-letni aktor Dobiesław Damięcki. POLONA
"Czy pan Igo Sym?" - tak ponoć brzmiały ostatnie słowa, które usłyszał w swoim życiu. Zapraszam na 2 część opowieści o aktorze kina austriackiego, niemieckiego i polskiego; amancie, który w latach 20. i 30. ubiegłego wieku uwodził i rozkochiwał w sobie widzów.
W książce "Ina Benita. Za wcześnie na śmierć" Piotr Gacek cytuje opinię znakomitej przedwojennej aktorki, Lidii Wysockiej: „Sym był naprawdę przystojny. Wysoki, niebieskooki. Nie wiem, czy o mężczyźnie można powiedzieć »piękny«, ale to był piękny mężczyzna. I wykształcony, oczytany. Miał już międzynarodową sławę, zdobytą głównie w niemieckich filmach – podobno przyjaźnił się z Marleną Dietrich, którą nauczył grać na pile… Sama się sobie dziwię, że tak pochwalnie mówię o nim, bo przecież w końcu okazał się kanalią. Ale to wszystko prawda. Kobiety za nim szalały…". Igo Sym był postacią tragiczną. Ale sam przypieczętował swój los, a zrobił to - co ciekawe - w 1937 roku w Szczecinie.
Igo Sym. "Kino" 1937. Fot. nieznanego autora [wikipedia.org]
Igo Sym. "Kino" 1937. Fot. nieznanego autora [wikipedia.org]
Zadebiutował w "Wampirach z Warszawy", filmie kryminalnym, który premierę miał w 1925 r. Rok później wyjechał do Austrii, a następnie do Niemiec. Przez kilka lat nie schodził z planu filmowego i ze srebrnego ekranu. Zagrał z Marleną Dietrich, jedną z największych gwiazd przedwojennego kina. Miał apetyt na jeszcze większą sławę. Dla kariery był w stanie poświęcić wszystko. Także siebie.
Aktor kina austriackiego, niemieckiego i polskiego; amant, który w latach 20. i 30. ubiegłego wieku uwodził i rozkochiwał w sobie widzów - Igo Sym w "Machinie czasu". Naszym gościem jest Iwona Poczopko, krytyczka filmowa.
Od prawej - Tadeusz Klimowski i Brunon Gościniak. Fot. Ze zbiorów Antoniego Gościniaka.
Od prawej - Tadeusz Klimowski i Brunon Gościniak. Fot. Ze zbiorów Antoniego Gościniaka.
Tadeusz Klimowski i Bolesław Grodzicki. Fot. ze zbiorów Joanny Klimowskiej
Tadeusz Klimowski i Bolesław Grodzicki. Fot. ze zbiorów Joanny Klimowskiej
Od lewej: red. Leon Jarzembowski, Borys Michajłowskij (kompozytor z Ukrainy) i Tadeusz Klimowski w studiu Radia Szczecin (lata 70.). Fot. ze zbiorów Joanny Klimowskiej
Od lewej: red. Leon Jarzembowski, Borys Michajłowskij (kompozytor z Ukrainy) i Tadeusz Klimowski w studiu Radia Szczecin (lata 70.). Fot. ze zbiorów Joanny Klimowskiej
Tylko on mógł wpaść na pomysł, by w piosence przejąć się losem zakompleksionego, sfrustrowanego, małego śledzia. Człowiek-muzyka. Jaki miał przepis na piosenkę? I na kabaret? A na życie?
Niemal dokładnie 15 lat temu, 9 czerwca 2008 roku odszedł autor tekstów, kompozytor, satyryk, dziennikarz Radia Szczecin oraz szczecińskiej telewizji - Tadeusz Klimowski.
W archiwum radiowym znajdują się setki taśm podpisanych jego nazwiskiem. Współtworzył takie audycje jak: legendarny "Radiokuter", "Klub wesołego Rogera", "Pod bocianim gniazdem" czy "Musical potrzebny od zaraz".
Aktor Garry Cooper z filmu "W samo południe" - wybory 4 czerwca 1989.
Aktor Garry Cooper z filmu "W samo południe" - wybory 4 czerwca 1989.
4 czerwca 1989 roku w Polsce odbyły się pierwsze po wojnie częściowo wolne wybory. Fot. Łukasz Szełemej [Radio Szczecin]
4 czerwca 1989 roku w Polsce odbyły się pierwsze po wojnie częściowo wolne wybory. Fot. Łukasz Szełemej [Radio Szczecin]
Filharmonia w Szczecinie w hołdzie Solidarności. Fot. Robert Stachnik [Radio Szczecin]
Filharmonia w Szczecinie w hołdzie Solidarności. Fot. Robert Stachnik [Radio Szczecin]
Piękne i radosne święto - Dzień Wolności i Praw Obywatelskich w rocznicę wyborów 1989 roku. 34 lata temu Polacy tłumnie ruszyli do urn wyborczych. Wynik pierwszej tury głosowania z 4 czerwca pokazał, że chcą zmiany ustroju. Strona opozycyjna nie sięgnęła jednak po władzę. Honorowała kontrakt zawarty przy okrągłym stole. 28 października tego roku aktorka, Joanna Szczepkowska w czasie wywiadu w Dzienniku Telewizyjnym powiedziała: "Proszę Państwa, 4 czerwca 1989 roku skończył się w Polsce komunizm". Po 34 latach warto przyjrzeć się tamtym wyborom i tamtemu gorącemu czasowi.

"Wszystko jest możliwe" - to tytuł dzisiejszego odcinka "Machiny czasu". Przewodnikami po tamtych wydarzeniach są: dr Katarzyna Wilczok (Uniwersytet Śląski w Katowicach) oraz prof. dr hab. Krzysztof Brzechczyn (Wydział Filozofii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza oraz Oddziałowe Biuro Badań Historycznych IPN w Poznaniu) - goście ogólnopolskiej konferencji naukowej "Ruchy społeczne i polityczne w XX i XXI wieku. Radykalizacja i deradykalizacja", zorganizowanej przez Instytut Nauk o Polityce i Bezpieczeństwie Uniwersytetu Szczecińskiego.
Fot. Agata Rokicka [Radio Szczecin]
Fot. Agata Rokicka [Radio Szczecin]
W 1905 roku na wzgórzu w Puszczy Bukowej postawiono pomnik. Miał formę usypanej z granitowych głazów skałki, z której wyrastała kamienna płyta z odlaną w brązie głową mężczyzny i napisem. Autorem portretu był Ludwig Manzel, niemiecki rzeźbiarz i rysownik, znany głównie dzięki fontannie jego imienia (Manzelbrunnen), częściej nazywanej pomnikiem Sediny.
Po 1945 roku trzymetrowy pomnik z granitu przewrócono i zrzucono do płytkiego dołu. Upadając pękł, a kamienie tworzące jego podstawę stoczyły się ze wzniesienia w głąb wąwozu.
Po 118 latach odkopano kamienie, z wysiłkiem złożono elementy pomnika w całość. I tak dr Carl Friedrich Meyer - wybitny szczeciński historyk, geograf i krajoznawca, który w 1889 roku założył Stowarzyszenie Miłośników Puszczy Bukowej powrócił na swoje miejsce. "Pod wysokimi bukami, które tak bardzo kochał...". A wszystko dzięki grupie pasjonatów pod wodzą Marka Łuczaka - komisarza policji, doktora historii, prezesa Pomorskiego Towarzystwa Historycznego.
Od lewej: Andrzej Androchowicz z Pawłem Aleksandrowiczem w przedstawieniu studenckiego teatrzyku "Skrzat" – "Tu do niczego się nie zmusza" (maj 1960). Fot. ze zbiorów A. Androchowicza
Od lewej: Andrzej Androchowicz z Pawłem Aleksandrowiczem w przedstawieniu studenckiego teatrzyku "Skrzat" – "Tu do niczego się nie zmusza" (maj 1960). Fot. ze zbiorów A. Androchowicza
Wczoraj zakończyły się juwenalia w Szczecinie. Jak piszą na stronie organizatorzy - "to największy festiwal kultury studenckiej na Pomorzu Zachodnim, realizowany wspólnie przez wszystkie szczecińskie uczelnie". Zatem festiwal..
#JuweSzczecin. To wiele mówi.
Jakie czasy, takie juwenalia. Nie, nie zamierzam narzekać. Po prostu zabiorę Was "Machiną czasu" w taki moment w historii, gdy juwenalia nie były – i tu znów cytat - „trzema dniami koncertów największych polskich gwiazd, z eventami i dodatkowymi atrakcjami w całym mieście". Przeniesiemy się również w czasy, gdy w Szczecinie nie było juwenaliów. Ba! Nawet w takie, gdy nie było w nim studentów.

A przy okazji - słowo "juwenalia" pochodzi z łaciny i oznacza "igrzyska młodzieńców". Były to igrzyska odbywające się w starożytnym Rzymie, które zostały wprowadzone w 59 roku przez cesarza Nerona. Obecnie wyraz ten oznacza święto studentów, odbywające się corocznie w maju. Ta tradycja miała swój początek w Krakowie. Już w XV wieku obchodzono tam święto studentów.
1234567