Z zawodu jest krawcem, a zaplanował napad niemal doskonały. Pół roku później wpadł jednak w ręce policji. Konwojent, który w lipcu ubiegłego roku "rozpłynął się w powietrzu" razem z ośmioma milionami złotych, po "skoku" żył spokojnie z rodziną w jednym z łódzkich bloków.
Szczegółów śledztwa policja na razie nie ujawnia, a pieniędzy na razie nie odnaleziono.
Napad był przygotowany niemal perfekcyjnie. Podejrzany łodzianin Krzysztof W. zaczął od zmiany wyglądu. Nie tylko zapuścił wąsy i brodę, założył ciemne okulary i ogolił głowę na łyso, ale brał także specjalne suplementy diety, aby przybrać na wadze. W chwili zatrzymania już tak nie wyglądał. Pilnował się też, aby nie zostawić odcisków palców i cały czas nosił rękawiczki.
Mężczyzna "zmienił tożsamość", zatrudnił się w firmie ochroniarskiej i cierpliwie czekał rok na odpowiednią okazję. Gdy się nadarzyła, zmylił uwagę kolegów, odjechał z furgonetką pełną pieniędzy i dosłownie "rozpłynął się w powietrzu".
Teraz jest w areszcie, złożył wyjaśnienia, ale nie przyznał się do winy. Zdaniem policji nie działał sam, tylko "w zorganizowanej grupie przestępczej" do której miał należeć między innymi kolega z firmy ochroniarskiej. Teraz jest ścigany listem gończym.
Krzysztof W. może spędzić za kratami do 10 lat.
Materiał: TVN24/x-news
Napad był przygotowany niemal perfekcyjnie. Podejrzany łodzianin Krzysztof W. zaczął od zmiany wyglądu. Nie tylko zapuścił wąsy i brodę, założył ciemne okulary i ogolił głowę na łyso, ale brał także specjalne suplementy diety, aby przybrać na wadze. W chwili zatrzymania już tak nie wyglądał. Pilnował się też, aby nie zostawić odcisków palców i cały czas nosił rękawiczki.
Mężczyzna "zmienił tożsamość", zatrudnił się w firmie ochroniarskiej i cierpliwie czekał rok na odpowiednią okazję. Gdy się nadarzyła, zmylił uwagę kolegów, odjechał z furgonetką pełną pieniędzy i dosłownie "rozpłynął się w powietrzu".
Teraz jest w areszcie, złożył wyjaśnienia, ale nie przyznał się do winy. Zdaniem policji nie działał sam, tylko "w zorganizowanej grupie przestępczej" do której miał należeć między innymi kolega z firmy ochroniarskiej. Teraz jest ścigany listem gończym.
Krzysztof W. może spędzić za kratami do 10 lat.
Materiał: TVN24/x-news