Radio SzczecinRadio Szczecin » Region
Reklama
Zobacz
Autopromocja
Zobacz

17. grudnia 1970 roku w Szczecinie, Gdyni, Gdańsku i Elblągu doszło do zamieszek, protestów i demonstracji. Strajki wybuchły po tym, jak komunistyczna władza wprowadziła podwyżki cen żywności. Fot. facebook.com/instytutpamiecinarodowej
17. grudnia 1970 roku w Szczecinie, Gdyni, Gdańsku i Elblągu doszło do zamieszek, protestów i demonstracji. Strajki wybuchły po tym, jak komunistyczna władza wprowadziła podwyżki cen żywności. Fot. facebook.com/instytutpamiecinarodowej
17. grudnia 1970 roku w Szczecinie, Gdyni, Gdańsku i Elblągu doszło do zamieszek oraz starć z policją i wojskiem. Fala strajków wybuchła po tym, jak komunistyczna władza wprowadziła podwyżki cen żywności.
Pierwszy Sekretarz KC PZPR Władysław Gomułka tłumaczył wówczas, że podwyżki są niezbędne i spodziewał się protestów.

- Podwyżki zawsze spotykają się z krytyką niezależnie od tego czy jest uzasadniona, czy nie - tłumaczył Gomułka.

Partia przygotowała też specjalną strategię tego, jak tłumaczyć konieczność wprowadzenia podwyżek.

- Nie należy unikać dyskusji, lecz trzeba ją gruntownie naświetlić - mówił Pierwszy Sekretarz. - Argumenty do tej dyskusji muszą być komitetom partyjnym dostarczone.

To jednak nie przekonało protestujących, którzy zbierali się na wiecach, podczas których domagali się cofnięcia podwyżek i uregulowania systemu płac, a także odsunięcia od władzy osób odpowiedzialnych za podniesienie cen.

"To było jak rebelia" - tak wydarzenia z grudnia 1970 roku w Szczecinie wspomina ich uczestnik, Waldemar Brygman. W momencie wybuchu strajków miał 16 lat. Jak mówi doskonale pamięta między innymi początek zamieszek. Sam został postrzelony.

- Chciałem uciekać, ale przewróciłem się o leżącego człowieka. Wstałem i chciałem iść dalej, ale znowu upadłem. Kula trafiła w jeden z nerwów w nodze, przeszła między innymi przez miednicę - przypomina sobie Brygman.

Jak dodaje, tych wydarzeń nigdy nie wymaże z pamięci.

- Wybaczamy, ale nie zapomnimy. To jest niemożliwe, żeby zapomnieć, jak ktoś strzelał i mordował "swoich" - mówi szczecinianin.

W Polsce do krwawych starć doszło już 15. grudnia, w Szczecinie dwa dni później. Na ulice wyszli pracownicy stoczni oraz innych zakładów. Demonstranci podpalili gmach Komitetu Wojewódzkiego PZPR. Do manifestujących milicjanci i wojskowi otworzyli ogień.

Następnego dnia powołano Ogólnomiejski Komitet Strajkowy, który skupiał ponad 100 zakładów. Uzgodniono 21 postulatów strajkowych m.in. żądanie utworzenia niezależnych związków zawodowych, zniesienia grudniowej podwyżki cen żywności czy wyższych pensji. Strajk przerwano 22 grudnia.

W Szczecinie w wyniku starć zginęło 16 osób, a ok. 100 zostało rannych.
- Podwyżki zawsze spotykają się z krytyką niezależnie od tego czy jest uzasadniona, czy nie - tłumaczył Gomułka.
- Nie należy unikać dyskusji, lecz trzeba ją gruntownie naświetlić - mówił Pierwszy Sekretarz. - Argumenty do tej dyskusji muszą być komitetom partyjnym dostarczone.
- Chciałem uciekać, ale przewróciłem się o leżącego człowieka. Wstałem i chciałem iść dalej, ale znowu upadłem. Kula trafiła w jeden z nerwów w nodze, przeszła między innymi przez miednicę - przypomina sobie Brygman.
- Wybaczamy, ale nie zapomnimy. To jest niemożliwe, żeby zapomnieć, jak ktoś strzelał i mordował "swoich" - mówi szczecinianin.

Najnowsze Szczecin Region Polska i świat Sport Kultura Biznes

12345
12345
12345
Autopromocja
Zobacz

radioszczecin.tv

Najnowsze podcasty