Pół tysiąca interwencji i prawie 50 mandatów w ciągu kilku lat na jednej uliczce szczecińskiego Niebuszewa. Jeden z kierowców dojeżdża do domu przez przystanek autobusowy.
Łamie przepisy, by ominąć zakaz wjazdu stojący przed jego posesją. Sąsiadka z bloku naprzeciwko zamontowała w oknie kamerę i filmy z nieprzepisowych przejazdów mężczyzny przesyła straży miejskiej. Na celowniku są też inni kierowcy, stąd tak ogromna liczba zgłoszeń.
Cztery lata temu pan Tomasz dostał dom przy ul. Rapackiego, do którego nie ma podjazdu. W miejscu, gdzie kończy się droga, od 2006 roku stoi znak - zakaz ruchu. Od znaku do domu mężczyzny jest jeszcze 15 metrów trawnika. To tam skierowana jest kamera sąsiadki. Aby ominąć mandaty, mężczyzna wjeżdża przez przystanek autobusowy od ul. Krasińskiego.
- Jadę przez przystanek i chodnik, łamię przepisy wyjeżdżając i wjeżdżając do domu, bo nie mam innego wyjścia - tłumaczy pan Tomasz.
Gdy reporterka Radia Szczecin była na miejscu z mikrofonem, sąsiadki nie było w domu.
Rzeczniczka straży miejskiej - Joanna Wojtach - powiedziała, że strażnicy nie mogą stosować taryfy ulgowej wobec pana Tomasza. - Jest znak, są zatem i mandaty. Na każde zgłoszenie musimy reagować - tłumaczy Wojtach.
- Rozwiązanie jest proste - pan Tomasz musi wybudować drogę od znaku do swojej posesji. To około 15 metrów, wtedy znak zakaz ruchu zniknie - tłumaczy Marcin Charęza, kierownik zespołu do spraw organizacji ruchu w Urzędzie Miasta. - Musi być tzw. obsługa komunikacyjna obiektu. Nie ma drogi, nie ma prawa dojechać.
Mężczyzna nie chce wybudować drogi, jego zdaniem powinno zrobić to miasto.
Cztery lata temu pan Tomasz dostał dom przy ul. Rapackiego, do którego nie ma podjazdu. W miejscu, gdzie kończy się droga, od 2006 roku stoi znak - zakaz ruchu. Od znaku do domu mężczyzny jest jeszcze 15 metrów trawnika. To tam skierowana jest kamera sąsiadki. Aby ominąć mandaty, mężczyzna wjeżdża przez przystanek autobusowy od ul. Krasińskiego.
- Jadę przez przystanek i chodnik, łamię przepisy wyjeżdżając i wjeżdżając do domu, bo nie mam innego wyjścia - tłumaczy pan Tomasz.
Gdy reporterka Radia Szczecin była na miejscu z mikrofonem, sąsiadki nie było w domu.
Rzeczniczka straży miejskiej - Joanna Wojtach - powiedziała, że strażnicy nie mogą stosować taryfy ulgowej wobec pana Tomasza. - Jest znak, są zatem i mandaty. Na każde zgłoszenie musimy reagować - tłumaczy Wojtach.
- Rozwiązanie jest proste - pan Tomasz musi wybudować drogę od znaku do swojej posesji. To około 15 metrów, wtedy znak zakaz ruchu zniknie - tłumaczy Marcin Charęza, kierownik zespołu do spraw organizacji ruchu w Urzędzie Miasta. - Musi być tzw. obsługa komunikacyjna obiektu. Nie ma drogi, nie ma prawa dojechać.
Mężczyzna nie chce wybudować drogi, jego zdaniem powinno zrobić to miasto.
Dodaj komentarz 4 komentarze
a dlaczego tej starej Q nie dadzą mandatu za nagrywanie ?
Straż Miejska nie ma uprawnień karania na podstawie wykroczeń zarejestrowanych za pomocą jakiegoś monitoringu; musiałaby sprawcę takiego wykroczenia "złapać" na gorącym uczynku i ustalić tożsamość kierowcy. Co więc za różnica co tam kto nagrywa i co z tym robi? Z drugiej strony nie ma żadnego przepisu, który by zabraniał nagrywania czegokolwiek w miejscu publicznym.
Moje pytanie brzmi. Jak on ma wybudowac drogę? Ręcznie? Bo przecież jest zakaz ruchu więc żadna maszyna nie może wjechać aby drogę wybudować i błędne koło się zamyka.
http://szczecin.tvp.pl/20351725/50615