Solniczka i pieprzniczka w uczniowskim plecaku. Według szkolnych kucharek to coraz częstszy widok. Coraz częściej też obiady zamiast do dziecięcych brzuchów, trafiają do kosza. W niektórych szkołach wyrzuca się nawet o 1/3 więcej jedzenia niż przed wakacjami.
Kucharka ze Szkoły Podstawowej nr 1 w Szczecinie Danuta Szymańska oddawane posiłki liczy już wiadrami.
- Wyrzucaliśmy 3-4 wiadra, a teraz jest ich 5-6. Kiedyś dzieci zjadały więcej kotletów, teraz się je wyrzuca, bo dzieci twierdzą, że są niesmaczne, bez soli lub nie mają smaku - opisuje sytuację Szymańska.
Według uczniów posiłki są niedoprawione, a przez to niesmaczne.
Kucharze bronią się, że takie gotowanie wymuszają nowe przepisy. Według nich, szkolne obiady nie mogą zawierać na przykład soli, pieprzu czy cukru.
Intendent Magdalena Orłowska uczniów szczecińskiej podstawówki nr 54 do jedzenia przekonuje rozmowami.
- Współpracujemy z rodzicami i razem z dziećmi omawiamy nowe metody żywienia. Przy okienku, kiedy uczeń bierze posiłek i mówi, że mu nie smakuje to rozmawiamy - spróbuj, może jednak będzie ci smakować. I czasami się udaje - tłumaczy Orłowska.
Nowy skład posiłków określa rozporządzenie Ministerstwa Zdrowia. Za sprawą dokumentu ze szkolnych sklepików zniknęło tzw. śmieciowe jedzenie. Szkoły kontroluje sanepid. Za nieprzestrzeganie nowych zasad mogą zostać ukarane mandatem do pięciu tysięcy złotych.
- Wyrzucaliśmy 3-4 wiadra, a teraz jest ich 5-6. Kiedyś dzieci zjadały więcej kotletów, teraz się je wyrzuca, bo dzieci twierdzą, że są niesmaczne, bez soli lub nie mają smaku - opisuje sytuację Szymańska.
Według uczniów posiłki są niedoprawione, a przez to niesmaczne.
Kucharze bronią się, że takie gotowanie wymuszają nowe przepisy. Według nich, szkolne obiady nie mogą zawierać na przykład soli, pieprzu czy cukru.
Intendent Magdalena Orłowska uczniów szczecińskiej podstawówki nr 54 do jedzenia przekonuje rozmowami.
- Współpracujemy z rodzicami i razem z dziećmi omawiamy nowe metody żywienia. Przy okienku, kiedy uczeń bierze posiłek i mówi, że mu nie smakuje to rozmawiamy - spróbuj, może jednak będzie ci smakować. I czasami się udaje - tłumaczy Orłowska.
Nowy skład posiłków określa rozporządzenie Ministerstwa Zdrowia. Za sprawą dokumentu ze szkolnych sklepików zniknęło tzw. śmieciowe jedzenie. Szkoły kontroluje sanepid. Za nieprzestrzeganie nowych zasad mogą zostać ukarane mandatem do pięciu tysięcy złotych.
Kucharka ze Szkoły Podstawowej nr 1 w Szczecinie Danuta Szymańska oddawane posiłki liczy już wiadrami.
Dodaj komentarz 2 komentarze
Drodzy Państwo, nie wiem skąd panuje przekonanie, że obiadów nie wolno solić. Rozporządzenie jasno mówi, że wolno tyle, że solą o obniżonej zawartości sodu, która wcale mniej słona nie jest.Nie powinno się natomiast dosalać po przygotowaniu czyli faktycznie solniczki powinny ze stołów zniknąć. Co ciekawsze ustawodawca przewidział górną granicę soli na nie więcej niż 5g na dobę co stanowi zalecane dzienne spożycie dla osoby dorosłej a to są przecież posiłki dla dzieci. Co do cukru-pewnie absurdalne jest zastąpienie go miodem, którego jakość też określa rozporządzenie, wystarczyłoby ograniczenie ilości cukru, zważywszy na wysokość stawek żywieniowych.Ale może ustawodawca szykuje nam niespodziankę i stawki te ulegną podwyższeniu :-)
Dodam jeszcze, że ta cała dezorientacja wynika z tego, że na placówki nowe wytyczne spadły z dnia na dzień. A gdzie szkolenie, wyjaśnienie? Stąd bierze się tyle nieprawdziwych informacji. A Sanepid? Myślicie, że osoby kontrolujące zdążyły się już obeznać z rozporządzeniem na tyle, żeby egzekwować mandaty,skoro placówki nie mogą sobie z tym poradzić? Nasuwa mi się też pytanie kogo mają pytać intendenci, kucharze ze szkolnych i przedszkolnych stołówek jeśli przepisy są niejasne i czy ktoś o tym pomyślał..