Domaga się przed sądem ponad 800 tysięcy złotych zadośćuczynienia i odszkodowania mimo, że - jak wynika z akt Instytutu Pamięci Narodowej - wymiar sprawiedliwości przyznał mu wcześniej blisko 100 milionów złotych. Różnica polega na tym, że pierwsza kwota dotyczy nowych złotych, a druga starych, czyli jeszcze sprzed denominacji.
- Nawet nie widziałem na oczy stu milionów. To jest dla mnie wielkim zaskoczeniem - mówił pan Stefan.
- Te pieniądze mogły mu przejść koło nosa - mówi adwokat Maciej Krzyżanowski, pełnomocnik Stefana Niewiadomskiego. - Aby odszkodowanie lub zadośćuczynienie zostało wypłacone, to osoba starająca się musi wskazać sądowi konto lub w jakiś sposób odebrać w kasie. Skoro pan Niewiadomski o tym nie wiedział, to być może tego w ogóle nie odebrał.
W sprawie Niewiadomskiego we wtorek zeznawał m.in. Andrzej Milczanowski, który siedział razem z nim w więzieniach. Kolejna rozprawa odbędzie się 23 lutego. Stefan Niewiadomski był organizatorem strajku w papierni Skolwin w 1970 roku oraz przewodniczącym "Solidarności" w tej fabryce. Po wprowadzeniu stanu wojennego został aresztowany, a następnie skazany na 1,5 roku więzienia w tzw. "procesie jedenastu" w 1982 w Bydgoszczy. Po wyjściu przez sześć lat nie mógł nigdzie znaleźć pracy.
W 2009 roku sąd przyznał mu 25 tys. zł zadośćuczynienia, czyli maksymalną możliwą rekompensatę. Po tym jak Trybunał Konstytucyjny orzekł, że ograniczenie jej do tej kwoty jest niezgodne z ustawą zasadniczą sprawa Niewiadomskiego jest rozpatrywana ponownie.