Strażacy nadal dogaszają wieżowiec Grenfell Tower w zachodnim Londynie. Mówią teraz o akcji poszukiwawczej, już nie ratowniczej. Media publikują listy zaginionych. Obecny oficjalny bilans tragedii, to 12 ofiar, ale policja ostrzega, że liczba ta najprawdopodobniej wzrośnie. Jest wiele osób zaginionych. Z płonącego budynku udało się uratować 65 osób.
Ci, którzy ocaleli i którzy stracili w pożarze wszystko, spędzili noc w przygotowanych dla nich schronieniach - organizacje charytatywne i lokalne grupy pomocowe zbierają dla nich odzież, meble oraz pieniądze.
Budynek jest otoczony kordonem bezpieczeństwa, wokół leżą fragmenty elewacji, które spadały podczas pożaru. Na zewnątrz ogrodzenia londyńczycy składają kwiaty i zapalają znicze, umieszczają też zdjęcia zaginionych i kartki z kondolencjami.
Według strażaków, na razie jest za wcześnie, by stwierdzić, co było przyczyną pożaru. Niektórzy z mieszkańców twierdzą, że nie włączył się alarm, inni mówią, że wielokrotnie informowali służby obawiając się o swoje bezpieczeństwo. Blok ostatnio przeszedł remont zewnętrznej elewacji, wymieniono też okna.
Tymczasem londyńska straż pożarna twierdzi, że nie ma szans, by w bloku był jeszcze ktoś żywy.
Komisarz Dany Cotton, kierująca strażakami na miejscu tragedii, powiedziała SKY News, że budynek stwarza obecnie zagrożenie dla ekip ratunkowych i nie jest możliwe, by mogli oni przeprowadzić gruntowne i ostateczne przeszukanie 24 pięter bloku.
- Nie spodziewamy się znaleźć tam nikogo, kto ocalał z pożaru. To byłby absolutny cud, gdyby ktoś pozostał tam żywy. Bydynek nie jest obecnie bezpieczny dla moich ludzi na tyle, by mogli dotrzeć do dachu. Szczególnie jeśli chodzi o elewację. Ściśle współpracujemy ze specjalistami, którzy oceniają strukturę budynku. To oni zdecydują, kiedy moi ludzie będą mogli kontynuować pracę i przeszukać resztę budynku - poinformowała Dany Cotton.
Dany Cotton powiedziała też, że strażacy przeszukali wstępnie i pobieżnie budynek do najwyższego piętra.