Aktywiści Greenpeace, którzy w środę wieczorem zeszli na dół z chłodni kominowej Elektrowni Bełchatów są przesłuchiwani przez policję. Część z nich opuściła już komendę. Wszyscy usłyszeli zarzut naruszenia miru domowego. Przed bełchatowską komendą czekali na nich przyjaciele z organizacji.
W ramach protestu grupa aktywistów Greenpeace z kilku krajów we wtorek rano wspięła się na 180-metrową chłodnię kominową Elektrowni w Bełchatowie - największej elektrowni węglowej w Europie.
Wśród protestujących były osoby z Polski, Austrii, Chorwacji, Indonezji, Niemiec, Szwajcarii oraz Węgier. Sześcioosobowa grupa zeszła z chłodni kominowej. Wcześniej na samym jej szczycie umocowali flagi, na których wypisane zostały osobiste historie osób, którym zależy na powstrzymaniu katastrofy klimatycznej. Paweł Szypulski z Greenpeace powiedział, że aktywiści po zejściu byli w dobrym stanie. Zdecydowali się przerwać akcję ze względu na trudne warunki. Dzień wcześniej protest przerwało siedmioro aktywistów.
Nie wiadomo, jak dostali się na monitorowany teren elektrowni. Spółka PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna, do której należy elektrownia, prowadzi dochodzenie mające to ustalić.