Szczecińska policja prowadzi dochodzenie w sprawie pięciu klientów nocnego klubu. Każdy z nich wydał kilka tysięcy złotych - problem w tym, że żaden nie pamięta, w jaki sposób.
W każdym z przypadków scenariusz jest podobny - kilka drinków, miłe towarzystwo, a później... urwany film i puste konto.
- Zamówiłem sobie jednego drinka, po wypiciu, po 15 minutach zamówiłem kolejnego i to tyle, co pamiętam z tego lokalu. Obudziłem się następnego dnia w domu. Spojrzałem na stan konta i na karcie kredytowej miałem rachunek 4,5 tysiąca zł z tego lokalu - relacjonuje wieczór w klubie jeden z poszkodowanych.
Nasza reporterka próbowała porozmawiać z menadżerem niezwykle drogiego szczecińskiego klubu, jednak bezskutecznie. - Jestem na zastępstwie. Głównej kierowniczki nie ma, ma wolne i wyjechała. Nie ma szans na kontakt z właścicielem - powiedziała pracownica.
Szczecińska policja zabezpieczyła monitoring w lokalu i przesłuchuje świadków. - Śledztwo utrudnia fakt, że wszystkie osoby, które się do nas zgłosiły nic nie pamiętają - mówi Przemysław Kimon z Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie. - Spożywali alkohol, w pewnym momencie urywa się im film i nie są w stanie odtworzyć sobie tego, co się działo później, co się wydarzyło, w jaki sposób i dokładnie za co płacili rachunek.
Policja podejrzewa, że te zgłoszenia to tylko początek. W całej Polsce zgłosiło się 60 poszkodowanych, w Szczecinie pięć osób.