Ten, najdłuższy w powojennej historii Polski, strajk nie miał wielkiego poparcia społecznego. Przed bramą portu nie było ludzi, tak jak miało to miejsce w sierpniu 1980 roku, a z początkowej liczby, sześciu tysięcy osób, do końca protestu doczekała tylko połowa.
Szykany komunistycznych władz spowodowały, że wiele osób wycofało się ze strajku, duża część mieszkańców Szczecina nie wspierała protestujących - mówi Jerzy Wojtowicz członek komitetu protestacyjnego w porcie.
- Prawda jest taka, że na początku było dużo ludzi, ale niestety padła jedna zajezdnia tramwajowa. Strajkowali pracownicy z Wojewódzkiego Przedsiębiorstwa Komunikacji Miejskiej i Zakładu Budownictwa Kolejowego - tylko te zakłady, reszta Szczecina nie była zainteresowana - dodaje Jerzy Wojtowicz.
Ten strajk dał komunistycznym władzom pretekst do rozmów przy okrągłym stole - mówi historyk Artur Kubaj.
- Polska PRL była wtedy bankrutem ekonomicznym, ponad 80 procent ludzi chciało wówczas z Polski wyjechać. To były wstrząsające dane - dodaje Artur Kubaj.
Jerzy Wiśniewski pracował w sierpniu 1988 roku w porcie na nabrzeżu radzieckim.
- To był tak zwany Majdanek. Kilka osób rzuciło hasło, między innymi Piotr Jania. Stwierdziliśmy, że trzeba coś zrobić - dodaje Jerzy Wiśniewski.
Szczeciński strajk zakończył się 3 września bez żadnych porozumień.