Niemiecki sąd nie zdecydował w piątek o losie trójki dzieci odebranych Polakom w czerwcu ubiegłego roku przez tamtejszy urząd ds. młodzieży. Sąd odroczył wydanie wyroku.
Urzędnicy przyjechali po chłopców w wieku półtora, trzech i pięciu lat po zawiadomieniu sąsiada, który zgłosił, że dzieci są maltretowane. Urzędnicy umieścili je w rodzinie zastępczej.
Od tamtej pory państwo Joanna i Rafał mogą widywać się z chłopcami dwa razy w tygodniu, po półtorej godziny. Mogą rozmawiać z dziećmi jedynie po niemiecku, w obecności tłumacza.
- Syn najstarszy się skarżył, potem w ogóle przestał mówić. Tłumaczył tylko, że będzie dla niego źle, jak nam coś powie - mówi matka Joanna Tatera.
Wsparcia małżeństwu udzielił Wojciech Pomorski z Polskiego Stowarzyszenia Rodzice Przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech.
Jugendamt to organizacja działająca w każdym powiecie na terenie Niemiec. Jej urzędnicy mają dbać o dobro dzieci. Interweniują, gdy te mają problemy z prawem, ale też wtedy, gdy rodzice je zaniedbują lub się nad nimi znęcają.
Rodzice trójki chłopców twierdzą, że zarzuty o biciu dzieci są bezpodstawne.
Od tamtej pory państwo Joanna i Rafał mogą widywać się z chłopcami dwa razy w tygodniu, po półtorej godziny. Mogą rozmawiać z dziećmi jedynie po niemiecku, w obecności tłumacza.
- Syn najstarszy się skarżył, potem w ogóle przestał mówić. Tłumaczył tylko, że będzie dla niego źle, jak nam coś powie - mówi matka Joanna Tatera.
Wsparcia małżeństwu udzielił Wojciech Pomorski z Polskiego Stowarzyszenia Rodzice Przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech.
Jugendamt to organizacja działająca w każdym powiecie na terenie Niemiec. Jej urzędnicy mają dbać o dobro dzieci. Interweniują, gdy te mają problemy z prawem, ale też wtedy, gdy rodzice je zaniedbują lub się nad nimi znęcają.
Rodzice trójki chłopców twierdzą, że zarzuty o biciu dzieci są bezpodstawne.