Mimo nałożonych na niego kar administracyjnych Aleksiej Nawalny podtrzymał decyzję o starcie w wyborach prezydenckich.
Lider rosyjskiej opozycji został ukarany przez moskiewski sąd grzywną i piętnastodniowym aresztem za udział w niedzielnym marszu antykorupcyjnym. Na jego wezwanie do wyjścia na ulice w Moskwie odpowiedziało ponad 30 tysięcy osób i wielu ludzi w 82 innych miastach Rosji. Wcześniej opozycyjny polityk opublikował raport, z którego wynika, że premier Dmitrij Miedwiediew stworzył sieć powiązań korupcyjnych i dysponuje pałacami, winnicami i luksusowymi jachtami.
W wielu miastach, w tym w Moskwie policja zatrzymała uczestników marszu antykorupcyjnego. Tylko w stolicy na komisariaty przewieziono 1030 osób. Inicjator protestów, Aleksiej Nawalny dał do zrozumienia, że ani zatrzymania, ani kary administracyjne nie przeszkodzą mu wystartować w najbliższych wyborach prezydenckich.
- W Rosji jest wystarczająca liczba wyborców, którzy wspierają program kandydata walczącego z korupcją. Ci ludzie domagają się, aby ktoś ich reprezentował i ja pretenduję do bycia ich przedstawicielem, dlatego mam pełne prawo do startu w wyborach - oświadczył lider opozycji.
Rosyjskie władze nie komentują ani afery korupcyjnej z udziałem Dmitrija Miedwiediewa, ani masowych protestów antykorupcyjnych. Politycy i urzędnicy podkreślają jedynie, że policja aresztując uczestników niedzielnych protestów działała profesjonalnie.
W wielu miastach, w tym w Moskwie policja zatrzymała uczestników marszu antykorupcyjnego. Tylko w stolicy na komisariaty przewieziono 1030 osób. Inicjator protestów, Aleksiej Nawalny dał do zrozumienia, że ani zatrzymania, ani kary administracyjne nie przeszkodzą mu wystartować w najbliższych wyborach prezydenckich.
- W Rosji jest wystarczająca liczba wyborców, którzy wspierają program kandydata walczącego z korupcją. Ci ludzie domagają się, aby ktoś ich reprezentował i ja pretenduję do bycia ich przedstawicielem, dlatego mam pełne prawo do startu w wyborach - oświadczył lider opozycji.
Rosyjskie władze nie komentują ani afery korupcyjnej z udziałem Dmitrija Miedwiediewa, ani masowych protestów antykorupcyjnych. Politycy i urzędnicy podkreślają jedynie, że policja aresztując uczestników niedzielnych protestów działała profesjonalnie.