W amerykańskim Kongresie zakończył się drugi dzień przesłuchania szefa Facebooka. Mark Zuckerberg przez pięć godzin odpowiadał na pytania dotyczące działalności portalu i kwestii bezpieczeństwa. Tym razem zadawali je przedstawiciele Izby Reprezentantów.
W kolejnym dniu Mark Zuckerberg był wielokrotnie proszony o precyzyjne odpowiedzi: "tak" lub "nie". Gdy chciał rozwijać wypowiedź, był przywoływany do porządku. Usłyszał też dużo gorzkich słów na temat funkcjonowania swojej firmy.
Kongresmeni zwracali uwagę, że portal nie ma wystarczającej kontroli nad niedozwolonymi treściami i za wolno reaguje na takie publikacje. Zarzuty dotyczyły między innymi treści rasistowskich, kont używanych przez terrorystów oraz nielegalnej sprzedaży opioidów.
- Twój portal jest nadal używany do obchodzenia prawa i pozwala ludziom kupować silnie uzależniające leki bez recepty - mówił David McKinley, kongresmen z Wirginii Zachodniej.
Mark Zuckerberg bronił się mówiąc, że pracownicy portalu nieustannie pracują nad polepszaniem systemu, który wychwytuje nielegalne treści. Szef Facebooka usłyszał też serię pytań o to, jakie dokładnie dane są gromadzone przez portal oraz co się z nimi dzieje po usunięciu konta.
Pytany o skandal Cambridge Analytica, Zuckerberg ujawnił, że także jego dane znalazły się w posiadaniu tej firmy. Ponownie przepraszał też za popełnione błędy i poparł wprowadzenie odpowiednich regulacji, które poprawią bezpieczeństwo.