"Miałeś pecha na maturze, wciąż możesz zapisać się na studia" - takim hasłem reklamują się prywatne uczelnie zapraszając do studiowania tych, którzy oblali matury. Kuszą ich rocznymi kursami albo specjalnym, „zerowym” rokiem w charakterze wolnego słuchacza. Po zaliczeniu tych zajęć i zdanej ostatecznie maturze można dostać się od razu na drugi rok studiów. Chętnych nie brakuje, chociaż Ministerstwo Nauki ostrzega, że takie rozwiązania są nielegalne. W dodatku tacy "przyszywani studenci" nie mają gwarancji, że po roku okaże się, że interesujący ich kierunek uległ likwidacji. Co jeszcze wymyślą rektorzy, by ratować się przed niżem demograficznym i kiepskimi wynikami matur? Jak zachęcić młodych ludzi do studiowania na konkretnej uczelni?