Jedni mówią, że jej zapisy mają wprowadzać w świat równości i tolerancji, a inni, że będzie służyć do indoktrynacji dzieci. Podpisana przez prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego deklaracja LGBT+ na rzecz społeczności lesbijek, gejów, biseksualistów i osób transseksualnych budzi kontrowersje. Obejmuje ona sfery edukacji, bezpieczeństwa, kultury i sportu, pracy oraz administracji. W ramach zapisów powstać ma hostel interwencyjny dla osób LGBT+, które np. zostały wyrzucone z domu. Do tego w szkołach mieliby działać tzw. "latarnicy", którzy pomogliby uczniom oraz uczennicom prześladowanym ze względu na ich orientację lub też tożsamość płciową. Poza tym - i to chyba spotkało się z najgłośniejszym sprzeciwem - w każdej szkole miałaby być dostępna edukacja antydyskryminacyjna i seksualna zgodna ze standardami Światowej Organizacji Zdrowia.
Głos w sprawie zabrali m.in. politycy. Prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński mówił w kontekście deklaracji o wczesnej seksualizacji dzieci. Jego zdaniem "ma być podważana naturalna tożsamość chłopców i dziewczynek", a "czym bardziej się to czyta, tym bardziej włosy dęba na głowie stają". Za jego wypowiedź skrytykowali go członkowie opozycji mówiąc, że sieje nienawiść i straszy.
W związku z kartą LGBT+ na poniedziałek 18 marca zaplanowany jest Warszawski Protest Rodziców. Ten odbędzie się na Placu Bankowym, a organizuje go Centrum Życia i Rodziny. Przeciwko deklaracji opowiedzieli się też biskupi.