Plan przeciwdziałania ewentualnej katastrofie ekologicznej i bezpiecznej utylizacji odpadów chemicznych z Nasutowa, w gminie Białogard, przygotowują wspólnie Wojewódzkie Centrum Zarządzania Kryzysowego i Inspektorat Ochrony Środowiska - poinformował nas Andrzej Miluch, wojewódzki inspektor ochrony środowiska w Szczecinie.
Jak mówi, w tej chwili zagrożenia nie ma, ale z każdym dniem ryzyko jest większe.
- Nagromadzenie takiej ilości odpadów w takim miejscu oraz czas ich składowania stwarzają coraz większe zagrożenie dla środowiska oraz zdrowia i życia ludzi. Działania powinny być podjęte jak najszybciej - dodaje Andrzej Miluch.
Obawy mają mieszkańcy Nasutowa. - To tykająca bomba. Nie wiadomo, kiedy może wybuchnąć, a niektóre beczki już zaczęły kipieć. Nieraz "strzelają", zwłaszcza wtedy, kiedy jest ciepło - tak mówili w rozmowie z TVN24. - Niektóre beczki mają po pięć-sześć lat. Za pół roku lub rok zaczną się rozszczelniać. Wtedy zacznie się jakaś reakcja łańcuchowa, a wszyscy zamkną usta i będą udawać, że nie znali problemu.
Odpady leżą w Nasutowie od 2008 roku. Składowisko prowadził Andrzej Szczechowski. Jego firma jednak upadła, bo jak tłumaczył w rozmowie z Radiem Szczecin, nie doczekał się decyzji w sprawie lokalizacji.
- Firmę zamknąłem, bo właściciele terenu wypowiedzieli mi umowę. Próbowałem znaleźć inną lokalizację, ale na decyzję administracyjną czekałem trzy lata. Tyle czasu byłem bez dochodów. Firma nie wytrzymała - twierdzi Szczechowski.
W Nasutowie zalega ok. czterech tysięcy ton pojemników m.in. z lakierami i farbami. Gminy nie stać na utylizację. - Należy coś z tym natychmiast zrobić, ale jesteśmy bezsilni, ponieważ gmina nie ma pieniędzy - wyjaśnia wójt gminy Białogard, Maciej Niechciał.
Koszt utylizacji odpadów, według obowiązujących cen rynkowych, to 2,6 mln złotych.
Materiał: TVN24/x-news
- Nagromadzenie takiej ilości odpadów w takim miejscu oraz czas ich składowania stwarzają coraz większe zagrożenie dla środowiska oraz zdrowia i życia ludzi. Działania powinny być podjęte jak najszybciej - dodaje Andrzej Miluch.
Obawy mają mieszkańcy Nasutowa. - To tykająca bomba. Nie wiadomo, kiedy może wybuchnąć, a niektóre beczki już zaczęły kipieć. Nieraz "strzelają", zwłaszcza wtedy, kiedy jest ciepło - tak mówili w rozmowie z TVN24. - Niektóre beczki mają po pięć-sześć lat. Za pół roku lub rok zaczną się rozszczelniać. Wtedy zacznie się jakaś reakcja łańcuchowa, a wszyscy zamkną usta i będą udawać, że nie znali problemu.
Odpady leżą w Nasutowie od 2008 roku. Składowisko prowadził Andrzej Szczechowski. Jego firma jednak upadła, bo jak tłumaczył w rozmowie z Radiem Szczecin, nie doczekał się decyzji w sprawie lokalizacji.
- Firmę zamknąłem, bo właściciele terenu wypowiedzieli mi umowę. Próbowałem znaleźć inną lokalizację, ale na decyzję administracyjną czekałem trzy lata. Tyle czasu byłem bez dochodów. Firma nie wytrzymała - twierdzi Szczechowski.
W Nasutowie zalega ok. czterech tysięcy ton pojemników m.in. z lakierami i farbami. Gminy nie stać na utylizację. - Należy coś z tym natychmiast zrobić, ale jesteśmy bezsilni, ponieważ gmina nie ma pieniędzy - wyjaśnia wójt gminy Białogard, Maciej Niechciał.
Koszt utylizacji odpadów, według obowiązujących cen rynkowych, to 2,6 mln złotych.
Materiał: TVN24/x-news
- Nagromadzenie takiej ilości odpadów w takim miejscu oraz czas ich składowania stwarzają coraz większe zagrożenie dla środowiska oraz zdrowia i życia ludzi. Działania powinny być podjęte jak najszybciej - dodaje Andrzej Miluch.
- To tykająca bomba. Nie wiadomo, kiedy może wybuchnąć, a niektóre beczki już zaczęły kipieć. Nieraz "strzelają", zwłaszcza wtedy, kiedy jest ciepło - mówili w rozmowie z TVN24 mieszkańcy Nasutowa.
- Firmę zamknąłem, bo właściciele terenu wypowiedzieli mi umowę. Próbowałem znaleźć inną lokalizację, ale na decyzję administracyjną czekałem trzy lata. Tyle czasu byłem bez dochodów. Firma nie wytrzymała - twierdzi Szczechowski.