- Przychodził do nas na spotkania okazjonalnie - zeznał przed Sądem Okręgowym były funkcjonariusz Służby Bezpieczeństwa, Krzysztof T. we wznowionym po raz trzeci procesie przeciwko Jackowi Piechocie. Były „baron" SLD w Zachodniopomorskiem i b. minister gospodarki i pracy oskarżony jest o złożenie fałszywego oświadczenia lustracyjnego.
- Jest to rzeczywiście trzecie postępowanie, które toczy się w tej sprawie. Od samego początku Biuro Lustracyjne stało na stanowisku, że pan Jacek Piechota złożył niezgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne i nic w tym zakresie nie uległo zmianie - zaznaczył prok. Czarnecki.
Jacek Piechota nie przyznaje się do winy. Twierdzi, że spotykał się wielokrotnie z esbekami, ale robił to jawnie. Sam proces bagatelizuje.
- To jest gra o pietruszkę, ja już nie chcę pełnić żadnych funkcji publicznych, ale dla wyczyszczenia sprawy samo orzeczenie sądu jest dla mnie bardzo ważne. Cieszę się, że dwukrotnie sąd orzekł, że nie skłamałem w oświadczeniu lustracyjnym, myślę, że podobne orzeczenie będzie i teraz - wierzy Jacek Piechota.
Były esbek Krzysztof T., który zarejestrował Jacka Piechotę jako TW „Robert" twierdzi, że była to fikcyjna rejestracja, aby Piechotę chronić przez zwerbowaniem przez inne służby. W jego ocenie wizyty Piechoty w siedzibie SB miały charakter „okazjonalny". Piechota miał odwiedzać SB przy okazji - gdy przychodził do Komitetu Wojewódzkiego PZPR.