Nasi agenci spacerując po Thimblweed Park rozmawiają z jego mieszkańcami. Dwójką ludzi przebranymi za wielkie gołębie, soczyście przeklinającym clownem czy lokalnym szeryfem udającym, że nie jest jednocześnie lokalnym koronerem. Sami wariaci.
Thimbleweed Park jest niemalże do bólu klasycznym przygodowym point'n'clickiem, wyglądającym tak jakby faktycznie powstał na przełomie lat 80tych i 90tych poprzedniego wieku. Komendy typu "rozmawiaj z", "spójrz na", "użyj" trzeba sobie kliknąć w menu zajmującym razem z ekwipunkiem prawie jedną trzecią ekranu. Wszystko oczywiście w odpowiedniej jak na te czasy oprawie graficznej. Różnica jest taka, że nasi agenci są dość autonomiczni a my możemy wybrać, którym z nich w danym momencie chcemy grać. A i ten wybór z czasem się poszerza. Brzmi trochę jak potencjalny zestaw momentów , w których będziemy tkwić długie godziny zastanawiając się co dalej ale mimo mnogości lokacji i postaci takie sytuacje wcale nie są częste.
Nie będę wam zdradzać fabuły Thimbleweed Park ale trzeba głośno powiedzieć, że to nie fabuła jest najsilniejszym elementem tej gry. Grafika oczywiście jak kto lubi - osobiście nie przepadam za pixel artem ale nie przeszkadza on w niczym. To co trzeba docenić to szeroki wachlarz intrygujących postaci z naszymi głównymi bohaterami na czele oraz faktycznie śmieszne i inteligentne poczucie humoru z ogromną ilością aluzji, odniesień i takiej wewnętrznej autoironii. A o takie osobowości wcale nie jest łatwo w czasach gdy gry opierają się na graficznym i efekciarskim "wow". Do tego dochodzi jeszcze muzyka - jeden z lepszych soundtracków jakie udało mi się usłyszeć w ostatnich miesiącach.
To wszystko razem tworzy Thmibleweed Park. Grę, która w swoim gatunku jest fantastycznym egzemplarzem. Dla fanów starych przygodówek pozycja obowiązkowa a i tym nieprzekonanym lub nigdy wcześniej niepróbującym może przypaść do gustu.