Od dziesięciu lat episkopat, środowiska kościelne, a także prawicowi politycy, zabiegają o możliwość zdawania religii na maturze. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że już niedługo uda się ten pomysł zrealizować. Zdaniem biskupa Marka Mendyka jeśli na czas zostaną złożone odpowiednie dokumenty, to za pięć lat religia może być jednym z przedmiotów do wyboru na egzaminie dojrzałości. Pomysł budzi jednak kontrowersje. Entuzjaści uważają, że nie można nikogo wykluczać edukacyjnie i skoro można już zdawać egzamin z historii tańca czy historii sztuki, należy również dać możliwość popisania się swoją wiedzą z zakresu religii. Krytycy wskazują na zapis konkordatowy i rozdział państwa od kościoła. Dodają, że państwo nie ma żadnego wpływu ani na treści ani na poziom nauczania religii, więc trudno brać odpowiedzialność za coś, na nauczanie czegoś nie ma się wpływu. Pojawiają się też głosy, że egzamin powinien się odbywać z religioznawstwa, by nie dyskredytować innych wyznań.