"Jesteśmy w ciąży", "Rodzimy", "Urodziliśmy" - coraz częściej można usłyszeć z ust dumnych, młodych rodziców. Na sali porodowej pojawia się coraz więcej młodych mężczyzn, towarzyszących swoim żonom, narzeczonym czy partnerkom. Przez wieki wsparcie rodzącej było domeną innych kobiet w rodzinie, panowie karnie czekali pod drzwiami na wiadomości. Dziś przyszłe matki często nie mogą liczyć na inne kobiety z rodziny, a najbliższą osobą, którą chciałoby się mieć blisko przy sobie, jest ojciec dziecka. Porody rodzinne nie są jeszcze w Polsce powszechne i pewnie długo nie będą. Wielu mężczyzn woli osobno poczekać na swoje dziecko. Nie brakuje też kobiet, które nie chcą, by mąż oglądał je w takim momencie. Nie ufają opiniom, że wspólny poród jest doświadczeniem, które zbliża rodziców nowo narodzonego dziecka. Denerwują ich opowieści o cudownych pierwszych chwilach, bo poród w swej fizjologii to przecież tylko ból, krew, pot i łzy. Szczęście i radość przychodzą później. Agata Sowińska-Wichrowska jest bardzo zadowolona, że na sali porodowej towarzyszył jej mąż. Z kolei Joanna Fuksińska, szczęśliwa mama Lili i Wincentego, już zapowiada, że gdyby zdecydowali się na trzecie dziecko, mąż obowiązkowo będzie obecny przy porodzie.
Goście:
- Iwona Jankowska-Wojniak - lekarz specjalista seksuolog, ginekolog
- dr n. med. Sebastian Kwiatkowski - z Kliniki Położnictwa i Ginekologii Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 2 PUM w Szczecinie
- Dorota Songin - położna
- Pan Paweł - towarzyszył żonie przy porodzie, ojciec prawie 2,5-rocznego Adriana. Obecnie oczekują drugiego dziecka, które urodzi się w kwietniu, i też będzie towarzyszył żonie przy drugim porodzie