Co najmniej kilku osobom tegoroczny finał regat wielkich żaglowców w Szczecinie przyniósł szczęście. Na wieży Muzeum Narodowego, w czasie sobotniego koncertu, młody mężczyzna oświadczył się swojej wybrance, i po to właśnie przywiózł ją do Szczecina z głębi Polski. Z kolei w kolekturze Lotto na Łasztowni padła szczęśliwa "szóstka", dzięki której właściciel losu wzbogacił się o sześć milionów złotych. Za takie pieniądze można kupić już bardzo przyzwoity jacht. Organizatorzy z dumą informują, że z całą pewnością padnie rekord frekwencyjny. Niedzielnego koncertu na Wałach Chrobrego miało wysłuchać pół miliona osób. A szczecinianie puchną z dumy, oprowadzając po mieście swoje rodziny i znajomych, którzy do Szczecina zjechali z Polski i ze świata. Z drugiej strony nie brakuje głosów krytycznych, że impreza jest za droga, a udział miasta w kosztach zbyt duży. Kierowcy narzekają, że paraliżuje miasto, a ci, którzy zdecydowali się na komunikację miejską, że brakowało biletów. Ceny w małej gastronomii szybowały niebotycznie, a hałaśliwa muzyka wesołych miasteczek przyprawiała o migrenę. Wpadka z niewystarczającym nagłośnieniem przy organizacji sobotniego koncertu Andrei Bocellego zepsuła humor wielu osobom. Ale już wiadomo, że miasto będzie starać się o kolejny finał regat. Najwcześniej mogłoby do tego dojść za cztery lata.