12 potraw, które powinny się znaleźć na wigilijnym stole to – wydawać by się mogło – niewielkie pole do popisu dla kulinarnej inwencji. Ale, jak się okazuje – to co w jednym domu jest obowiązkowe – w innym – gdzieś w Polsce, wcale być nie musi. Śledzie w wielu odsłonach, jakie kto lubi. Barszczyk czerwony, albo zupa grzybowa, albo rybna, w zależności od regionu Polski. Do barszczyku uszka: gotowane albo smażone, albo krokiety, albo paszteciki. Potem ryba, i to wcale nie musi być karp, bo w naszej wigilijnej tradycji jest i szczupak, i sandacz, i sum. A potem kapusta, z grzybami albo z grochem. No i słodkie: łamańce z makiem, makiełki, kutia, makowiec i sernik. I kompot z owocowego suszu.
W różnych regionach Polski różne są konfiguracje „obowiązkowych” tradycyjnych zestawów wigilijnych. A do tego dochodzą jeszcze nowinki ze świata, które adaptujemy – lepiej lub gorzej – do naszego świątecznego menu.
Do modyfikacji tradycyjnej świątecznej kuchni skłania nas też często fakt, że do stołu zasiada znacznie mniej osób niż kiedyś, bo i rodziny są mniej liczne. I zdarza się, ze ograniczamy ilość potraw, bo 12 to jednak dość sporo, i już po rybie dziękujemy za resztę, choć każdej należałoby spróbować.
Do tego dochodzą alergicy, osoby na dietach, odchudzający się i dzieci, które nie tkną: śledzi, karpia, warzyw, maku. I od razu najchętniej zjadłyby sernik.
Są jeszcze jednak takie domy, gdzie tradycja żyje w jej najbardziej prostej, a jednocześnie złożonej formie.
Posłuchajmy fragmentu reportażu Katarzyny Wolnik Sayny, pt. „Dom pełen zapachów”, którego bohaterką jest Grażyna Zaremba-Szuba, zwana przez wszystkich Niną. Jest restauratorką, ale tez propagatorką zachodniopomorskiej tradycji kulinarnej oraz autorką książek kucharskich.
W różnych regionach Polski różne są konfiguracje „obowiązkowych” tradycyjnych zestawów wigilijnych. A do tego dochodzą jeszcze nowinki ze świata, które adaptujemy – lepiej lub gorzej – do naszego świątecznego menu.
Do modyfikacji tradycyjnej świątecznej kuchni skłania nas też często fakt, że do stołu zasiada znacznie mniej osób niż kiedyś, bo i rodziny są mniej liczne. I zdarza się, ze ograniczamy ilość potraw, bo 12 to jednak dość sporo, i już po rybie dziękujemy za resztę, choć każdej należałoby spróbować.
Do tego dochodzą alergicy, osoby na dietach, odchudzający się i dzieci, które nie tkną: śledzi, karpia, warzyw, maku. I od razu najchętniej zjadłyby sernik.
Są jeszcze jednak takie domy, gdzie tradycja żyje w jej najbardziej prostej, a jednocześnie złożonej formie.
Posłuchajmy fragmentu reportażu Katarzyny Wolnik Sayny, pt. „Dom pełen zapachów”, którego bohaterką jest Grażyna Zaremba-Szuba, zwana przez wszystkich Niną. Jest restauratorką, ale tez propagatorką zachodniopomorskiej tradycji kulinarnej oraz autorką książek kucharskich.