Przy czym w ocenie Kowala, skoro zła sytuacja oświaty jest doskonale znana od lat, wiedzą o tym rodzice i w momencie, gdy rząd mówi o tym, że ma pieniądze - w nauczycielach narastało poczucie, że mogą coś załatwić dla siebie tylko w roku kampanii wyborczej.

- Przecież tu chodzi w ogóle o politykę, jak mogłoby być inaczej. W sytuacji, kiedy podwyżki i dysponowanie budżetem państwowym nie jest uwarunkowane badaniem dobra wspólnego, tylko własnego elektoratu, będzie dochodziło do tego, że jeżeli będą zbliżały się wybory przy tym czy następnym rządzie, to grupy społeczne będą starały się wykorzystywać to politycznie. Tylko przez duże "P". Będą obserwowały cykl polityczny i nauczą się, że jakikolwiek rząd może się ugiąć tylko w momencie, kiedy musi. Czyli kiedy ma na karku kampanię wyborczą - mówi Kowal.

W tej chwili nie wiadomo ile potrwa strajk nauczycieli.