Ale po kolei: Freedom Wars to przedstawiciel gatunku "polowania na duże potwory". Upraszczając, w tym gatunku kierujemy ludzikiem z perspektywy trzeciej osoby i walczymy na zamkniętych, często rozbudowanych, arenach. Do tego mamy elementy rodem z RPG, czyli uogólniając, rozwój postaci, ekwipunku, czarów czy czego tam jeszcze. Najsłynniejsza jest seria Monster Hunter, ale ta obecnie u konkurencji z Nintendo. Więc posiadacze Vity, albo odpalą sobie starsze części MH pisane jeszcze na konsolkę PSP, a z nowych produkcji w tym gatunku dotychczas można było wybrać Soul Sacrifice (teraz jest wersja rozszerzona z dopiskiem Delta), bądź Toukiden: The Age of Demons (również szykuje się nowa, większa wersja). Obie te - fajne - wymienione gry rozgrywały się w światach fantasy, tymczasem Freedom Wars to wizja rodem z science fiction.
A o co toczymy bój we Freedom Wars?
Ludzkość w roku 102013 rozpaczliwie walczy o przetrwanie i zasoby - także ludzkie. Narody żyją w wielkich miastach, Panoptikonach. To właściwie potężne więzienia, gdzie szpiegowane na każdym kroku jednostki wszystko muszą podporządkować dobru społeczności. Nasz bohater - standardowo - budzi się z amnezją. A że utrata pamięci czyli zasobów to ogromne przewinienie, dostajemy "w nagrodę" karę miliona lat więzienia. W dodatku nie mamy praktycznie żadnych praw. Nawet do leżenia w celi. To się zmieni w trakcie gry, bo za wypełnianie misji, po pierwsze: władze skracają nam wyrok. Po drugie: dostajemy punkty, za które wykupujemy kolejne przywileje. Awansujemy też wyżej w hierarchii tak zwanych Grzeszników.
Historię we Freedom Wars poznajemy głównie dzięki dialogom postaci niezależnych. Fabuła jest całkiem długa, ale - co tu dużo kryć - nielogiczności i umowności jest w niej bardzo dużo. Osobną kwestią jest odmienność kulturowa: jeżeli chcecie zobaczyć, jak Japończycy wyobrażają sobie totalną dyktaturę świata przyszłości, to odpalcie Freedom Wars. I jako Europejczyków, podejrzewam, nie raz zastanowi Was, dlaczego postaci zachowują się akurat w taki a nie inny sposób. Nie zmienia to faktu, że chociaż momentami nieco dziwaczna, ale historia jednak jest. I gdy przymrużyłem trochę oko, to chciało mi się przez nią przejść.
Ale - tu minus - czasami irytuje, że zanim przystąpimy do akcji, trzeba "przeklikać" kilkanaście dialogów, co wymaga nie raz podróży z punktu A do punktu B - tam pogadamy - i musimy z powrotem śmigać do punktu A - i tam znowu pogadamy...
To denerwujące o tyle, bo gdy już zasmakujemy boju z wielkimi potworami, to będziemy chcieli jeszcze i jeszcze. Freedom Wars ma bowiem naprawdę bardzo fajnie pomyślaną rozgrywkę. Chociaż - kolejny minus - czym innym jest walka z ludźmi z innych, konkurencyjnych Panoptikonów albo mniejszymi maszynami: chwilami frustrująca przez brak porządnego systemu namierzania bardzo szybkich przeciwników. A czym innym jest młócka z jakimś dużym robotem. Nie wdając się w szczegóły, zapewniam, że taka walka daje mnóstwo zabawy. Nie przeszkadza nawet to, że modeli przeciwników nie jest aż tak wiele, areny też nie są jakieś bardzo różnorodne, chociaż schludnie zaprojektowane - i że, co by nie powiedzieć, jednak przez całą grę właściwie robimy w kółko to samo. Japończycy umieją jednak projektować gry, w które, po prostu, dobrze się gra. Ja mam na to jeden przykład: w Tetrisie (co prawda nie japońskim, ale idzie o ideę) też w kółko układasz linie ciągle tymi samymi typami klocków - a i tak można spędzić przy tym długie godziny, prawda? Albo grając w kulki na smartfonie, zgadza się? No właśnie, Freedom Wars ma ten przyjemny syndrom...
... gdy "przegryziemy się" przez niuanse systemu. Lepiej nie "przelecieć" - byle szybciej - samouczków na początku zabawy. A jest ich sporo. Ale jeżeli nie poczytamy, to mogą nas przytłoczyć kolejne opcje i tabelki. Sam system craftingu, wytwarzania broni w kilkunastu kategoriach, ich ulepszanie, to całkiem rozbudowana sprawa. Podobnie jest z innymi elementami rozgrywki. Nieraz spędzicie długie minuty na "grzebaniu" w menu, żeby odpowiednio wyekwipować drużynę do akcji.
Właśnie, drużynę. We Freedom Wars można grać w kooperacji przez sieć - ale także sztuczna inteligencja, która kieruje innymi członkami naszego teamu, sprawuje się naprawdę przyzwoicie. Więc można jak najbardziej grać samemu, co mnie pozytywnie zaskoczyło, bo po sieci to bawić się niezbyt lubię, a jak usłyszałem, że Freedom Wars to gra nastawiona na kooperację, chciałem sobie odpuścić. I niesłusznie. Oczywiście, jeżeli macie zgrany team, to wspólna zabawa nabiera rumieńców, ale i w pojedynkę nie polegniemy z kretesem.
Krótko o grafice i muzyce: jest dobrze a nawet bardzo dobrze. O ile same areny czy Panoptikon są jedynie schludne, to duże roboty i walka z nimi jest efektowna i bardzo płynna, okraszona istną feerią różnokolorowych błysków. Muzyki są aż trzy płyty, klimaty są różne, ale Kemmei Adachi, który napisał soundtrack, moim zdaniem, wykonał dobrą robotę. Na tyle, że nie nudzą mnie te utwory słuchane same.
Freedom Wars, dziwna gra z długą listą minusów i wysoką oceną na koniec. Hardkorowi gracze moim zdaniem nie powinni się zastanawiać, innym trudno polecić. Na początku może się wydać skomplikowana, chwilami dziwaczna - bo japońska - ale ze wspaniałą mechaniką walki z dużymi potworami. Nie żałuję czasu spędzonego z Freedom Wars, naprawdę. Chociaż skończyłem fabułę, to dalej z przyjemnością opalam sobie poszczególne pojedynki, po prostu dla frajdy. A - moim zdaniem - za to, co dostajemy, cena jest odpowiednia. Ale na pytanie, "czy to jest gra dla mnie", musicie sobie odpowiedzieć sami.
Ja polecam, warto się spróbować w walce o Większe Dobro.
A o co toczymy bój we Freedom Wars?
Ludzkość w roku 102013 rozpaczliwie walczy o przetrwanie i zasoby - także ludzkie. Narody żyją w wielkich miastach, Panoptikonach. To właściwie potężne więzienia, gdzie szpiegowane na każdym kroku jednostki wszystko muszą podporządkować dobru społeczności. Nasz bohater - standardowo - budzi się z amnezją. A że utrata pamięci czyli zasobów to ogromne przewinienie, dostajemy "w nagrodę" karę miliona lat więzienia. W dodatku nie mamy praktycznie żadnych praw. Nawet do leżenia w celi. To się zmieni w trakcie gry, bo za wypełnianie misji, po pierwsze: władze skracają nam wyrok. Po drugie: dostajemy punkty, za które wykupujemy kolejne przywileje. Awansujemy też wyżej w hierarchii tak zwanych Grzeszników.
Historię we Freedom Wars poznajemy głównie dzięki dialogom postaci niezależnych. Fabuła jest całkiem długa, ale - co tu dużo kryć - nielogiczności i umowności jest w niej bardzo dużo. Osobną kwestią jest odmienność kulturowa: jeżeli chcecie zobaczyć, jak Japończycy wyobrażają sobie totalną dyktaturę świata przyszłości, to odpalcie Freedom Wars. I jako Europejczyków, podejrzewam, nie raz zastanowi Was, dlaczego postaci zachowują się akurat w taki a nie inny sposób. Nie zmienia to faktu, że chociaż momentami nieco dziwaczna, ale historia jednak jest. I gdy przymrużyłem trochę oko, to chciało mi się przez nią przejść.
Ale - tu minus - czasami irytuje, że zanim przystąpimy do akcji, trzeba "przeklikać" kilkanaście dialogów, co wymaga nie raz podróży z punktu A do punktu B - tam pogadamy - i musimy z powrotem śmigać do punktu A - i tam znowu pogadamy...
To denerwujące o tyle, bo gdy już zasmakujemy boju z wielkimi potworami, to będziemy chcieli jeszcze i jeszcze. Freedom Wars ma bowiem naprawdę bardzo fajnie pomyślaną rozgrywkę. Chociaż - kolejny minus - czym innym jest walka z ludźmi z innych, konkurencyjnych Panoptikonów albo mniejszymi maszynami: chwilami frustrująca przez brak porządnego systemu namierzania bardzo szybkich przeciwników. A czym innym jest młócka z jakimś dużym robotem. Nie wdając się w szczegóły, zapewniam, że taka walka daje mnóstwo zabawy. Nie przeszkadza nawet to, że modeli przeciwników nie jest aż tak wiele, areny też nie są jakieś bardzo różnorodne, chociaż schludnie zaprojektowane - i że, co by nie powiedzieć, jednak przez całą grę właściwie robimy w kółko to samo. Japończycy umieją jednak projektować gry, w które, po prostu, dobrze się gra. Ja mam na to jeden przykład: w Tetrisie (co prawda nie japońskim, ale idzie o ideę) też w kółko układasz linie ciągle tymi samymi typami klocków - a i tak można spędzić przy tym długie godziny, prawda? Albo grając w kulki na smartfonie, zgadza się? No właśnie, Freedom Wars ma ten przyjemny syndrom...
... gdy "przegryziemy się" przez niuanse systemu. Lepiej nie "przelecieć" - byle szybciej - samouczków na początku zabawy. A jest ich sporo. Ale jeżeli nie poczytamy, to mogą nas przytłoczyć kolejne opcje i tabelki. Sam system craftingu, wytwarzania broni w kilkunastu kategoriach, ich ulepszanie, to całkiem rozbudowana sprawa. Podobnie jest z innymi elementami rozgrywki. Nieraz spędzicie długie minuty na "grzebaniu" w menu, żeby odpowiednio wyekwipować drużynę do akcji.
Właśnie, drużynę. We Freedom Wars można grać w kooperacji przez sieć - ale także sztuczna inteligencja, która kieruje innymi członkami naszego teamu, sprawuje się naprawdę przyzwoicie. Więc można jak najbardziej grać samemu, co mnie pozytywnie zaskoczyło, bo po sieci to bawić się niezbyt lubię, a jak usłyszałem, że Freedom Wars to gra nastawiona na kooperację, chciałem sobie odpuścić. I niesłusznie. Oczywiście, jeżeli macie zgrany team, to wspólna zabawa nabiera rumieńców, ale i w pojedynkę nie polegniemy z kretesem.
Krótko o grafice i muzyce: jest dobrze a nawet bardzo dobrze. O ile same areny czy Panoptikon są jedynie schludne, to duże roboty i walka z nimi jest efektowna i bardzo płynna, okraszona istną feerią różnokolorowych błysków. Muzyki są aż trzy płyty, klimaty są różne, ale Kemmei Adachi, który napisał soundtrack, moim zdaniem, wykonał dobrą robotę. Na tyle, że nie nudzą mnie te utwory słuchane same.
Freedom Wars, dziwna gra z długą listą minusów i wysoką oceną na koniec. Hardkorowi gracze moim zdaniem nie powinni się zastanawiać, innym trudno polecić. Na początku może się wydać skomplikowana, chwilami dziwaczna - bo japońska - ale ze wspaniałą mechaniką walki z dużymi potworami. Nie żałuję czasu spędzonego z Freedom Wars, naprawdę. Chociaż skończyłem fabułę, to dalej z przyjemnością opalam sobie poszczególne pojedynki, po prostu dla frajdy. A - moim zdaniem - za to, co dostajemy, cena jest odpowiednia. Ale na pytanie, "czy to jest gra dla mnie", musicie sobie odpowiedzieć sami.
Ja polecam, warto się spróbować w walce o Większe Dobro.
Zobacz także
2014-11-16, godz. 16:41
[16.11.2014] F1 2014 [PS 3]
"Huk silników rozdzierał chłodne tego dnia powietrze, publiczność na trybunach zamarła w oczekiwaniu na moment, gdy zgasną czerwone światła i najlepsi z najlepszych, mistrzowie kierownicy, ruszą do walki na torze" - że tak poetycko…
» więcej
2014-11-16, godz. 16:39
[16.11.2014] Lords of the Fallen [PS 4]
"Lejdis end dżentelmen, madams i mesies, drodzy Państwo": jakże przyjemnie ogłosić, że druga polska gra (po Shadow Warrior), która wyszła w pudełku na konsole nowej generacji, czyli Lords of the Fallen - stanowczo dała radę! Studio…
» więcej
2014-11-16, godz. 16:34
ARCHIWUM 2014, październik
» więcej
2014-11-16, godz. 16:10
[16.11.2014] IL-2 Sturmovik: Battle of Stalingrad [PC]
"... - Mam dla ciebie nowego Szturmowika! - Andrzej całkowicie mnie zaskoczył. Nie tyle swoją ofertą - Andrzej jest nielotem - co drugim dnem oferty, które za chwilę, jak się spodziewałem, przedstawi mi w całej rozciągłości..…
» więcej
2014-11-16, godz. 15:25
[16.11.2014] IL-2 Sturmovik: Battle of Stalingrad [PC]
"... - Mam dla ciebie nowego Szturmowika! - Andrzej całkowicie mnie zaskoczył. Nie tyle swoją ofertą - Andrzej jest nielotem - co drugim dnem oferty, które za chwilę, jak się spodziewałem, przedstawi mi w całej rozciągłości..…
» więcej
2014-11-16, godz. 15:16
[16.11.2014] Wojna, wojna - właśnie się zmieniła
Gier wojennych na rynku, jak doskonale wiadomo, na rynku jest istne zatrzęsienie. Ale takiego tytułu, i to przygotowanego przez polskie 11bit Studios, czyli This War of Mine to chyba jeszcze nie było. Recenzja w Giermaszu jeszcze będzie…
» więcej
2014-11-16, godz. 15:04
[16.11.2014] Giermasz na "szóstkę"...
... to znaczy, wiadomo, że jesteśmy najlepsi, he he, ale ta "szóstka" tym razem to ilość recenzji w programie. Rekordowa liczba: RPG akcji Lords of the Fallen podobało nam się bardzo, podobnie jak wirtualna koszykówka NBA 2K15. Fani…
» więcej
2014-11-16, godz. 14:56
[16.11.2014] WWE 2K15 [PS 3]
W2K15, czyli WWE 2015 - jak sama nazwa wskazuje, to kolejny odcinek przygód "panów w rajtuzach", teatralnie piorących się na ringu i poza nim. Tym razem bohaterem jest John Cena. Tak samo jak w poprzedniej części, wśród opcji rozgrywki…
» więcej
2014-11-16, godz. 14:55
[16.11.2014] NBA 2K15 [PC]
Dawno tak się nie bałem. Kiedy usłyszałem, że mam zrecenzować NBA 2K 2015 odpowiedziałem w redakcji kabaretowym klasykiem - "Panie, nie wiem, nie znam się, zarobiony jestem". Nigdy nie grałem w "sportówki". Ba! Nawet kibicem nie…
» więcej
2014-11-16, godz. 14:52
[16.11.2014] NBA 2K15 [PC]
Dawno tak się nie bałem. Kiedy usłyszałem, że mam zrecenzować NBA 2K 2015 odpowiedziałem w redakcji kabaretowym klasykiem - "Panie, nie wiem, nie znam się, zarobiony jestem". Nigdy nie grałem w "sportówki". Ba! Nawet kibicem nie…
» więcej