Gier o nuklearnej zagładzie było już bez liku, jednak rodzima gra 60 Seconds! przedstawia to z zupełnie innej perspektywy. Tytuł ten podzielony jest na dwie części, z czego pierwsza ma kolosalny wpływ na drugą. Ted, jako przeciętny ojciec rodziny z lat 50 jest głową rodziny i posiadaczem domu na przedmieściach. Wiecie, taki klasyczny - kilka pokojów, łazienka, kuchnia, schron przeciwatomowy. Norma.
Cała zabawa zaczyna się w momencie ogłoszenia alarmu, bo wtedy należy szybko podejmować decyzje mające wpływ na losy całej rodziny. Jej być albo nie być.
W ciągu minuty trzeba zebrać to - co tak naprawdę wpadnie w ręce. Niestety Ted może dźwigać równocześnie tylko cztery jednostki. Po zebraniu kilku rzeczy musi wrzucić je do schronu, po czym wrócić do zbierania zapasów lub... rodziny. Tak, w grze można - ale nie trzeba - uratować całą swoją rodzinkę. Czy zabrać otyłą córkę, która waży krocie i zapewne potrzebuje sporo pożywienia? W to miejsce można przecież zabrać kilka puszek jedzenia czy butelek wody, w końcu bez płynów można wytrzymać tylko cztery dni. Przyda się też radio - do słuchania komunikatów, karty - by grać o zapasy, a jeśli przypadkiem zapomnicie apteczki, leki zawsze można zrobić z trutki na szczury.
Tak, ta gra to prawdziwy survival.
Zawsze zastanawiałem się, co bym zabrał ze sobą w sytuacji nagłego zagrożenia. Nie, nie jest to laptop, konsola przenośna czy Zderzacz Hadronów, bo najważniejsze jest przetrwanie. 60 Seconds! brutalnie rozprawia się z bezmyślnością. Po zejściu do schronu zaczyna się walka o życie, zapasy kurczą się i trzeba odpowiednio planować ich spożywanie. W zależności od tego ilu członków rodziny zabraliście, będziecie potrzebować odpowiedniej ilości wody i pożywienia.
W momencie gdy zapasy się kończą, wysyła się ekspedycję, która może przynieść coś nadającego się do spożycia. Ale niekoniecznie. Racje żywnościowe, podejmowanie decyzji, decydowanie, kto ma być wypoczęty - bo tylko taka osoba może udać się w poszukiwaniu zapasów. Jest ciężko.
Gra obfituje w zdarzenia losowe, walka z wielkim zmutowanym szczurem, wizyta handlarza hazardzisty, ale wszystko sprowadza się do przetrwania i wyczekiwania na ratunek. Niestety, nie każdy gość pukający do drzwi jest wyczekiwanym wojskowym zbawieniem. W 60 Seconds! zapasy zużywają się szybciej niż przewiduje gracz, więc trzeba kombinować, zwłaszcza że przedmioty typu radio czy latarka lubią się psuć.
Poznańska ekipa Robot Gentelman podjęła się dość ciężkiego tematu, ale postarali się o humorystyczne podejście. Nie ma tu tego ciężaru This War of Mine i mimo często drastycznych wyborów, decyzje podejmuje się łatwiej.
Pomaga w tym oprawa graficzna, której bliżej komiksowi niż realizmowi. Co prawda powtarzalność questów czy statyczny obrazek schronu może się komuś znudzić, ale 60 Seconds! dostarcza sporo znakomitej zabawy. Dużo czarnego humoru i losowość rozmieszczenia przedmiotów w domu - to gotowy przepis na kolejne podejścia do gry.
W końcu można spróbować jak wygląda życie bez żony, którą powiedzmy "niechcący" zostawiło się na powierzchni...
Zobacz także
2015-05-15, godz. 14:21
[16.05.2015] Dark Souls II: Scholar of the First Sin [PS4]
Ostatni boss "ubity", wszystkie pucharki zdobyte, a na liczniku czasu gry masz grubo ponad 100 godzin - i pytasz sam siebie: co dalej? Żal rozstawać się z uniwersum, żal tym większy, bo polubiłeś, jak twórcy ze studia From Software…
» więcej
2015-05-08, godz. 16:53
[09.05.2015] Było sobie studio...
... nazywało się Reality pump i robiło niezłe gry. Może nie były to mega hity, ale nakłady szły w miliony. Do czasu - bo właśnie zbankrutowali. A byli jednym z polskich pionierów w tej branży, więc sporo na ten temat rozmawiamy…
» więcej
2015-05-08, godz. 15:54
[09.05.2015] Giermasz #139 - Krwawe KO
W tym programie recenzja jednej produkcji - za to nie byle jakiej, bo na hasło "Mortal Kombat" reagują nawet osoby, które nie interesują się grami. Było nie było - seria krwawych bijatyk jest jedną z wizytówek tej branży. Ale pomyśleliśmy…
» więcej
2015-05-08, godz. 15:04
[09.05.2015] Windows "miłości i pokoju"...
Jak powszechnie wiadomo, używanie tak zwanych emotikonów - smutnych, wesołych, zadumanych, zdenerwowanych, zdziwionych, itd.itp - buziek (a kreskówkowych smutnych czy wesołych piesków, kotków i wielu innych) od dawna jest normalnym…
» więcej
2015-05-08, godz. 10:38
[09.05.2015] Yie Ar Kung-Fu (1985 r.)
W opisie tej gry na Wikipedii czytamy, że "uważa się ją za podstawę dla współczesnych gier walki". Skoro więc w Giermaszu z 9 maja mówimy o dopiero co wydanej nowoczesnej bijatyce Mortal Kombat X - to powspominajmy, od czego się…
» więcej
2015-05-08, godz. 10:05
[09.05.2015] Przegląd tygodnia
Szkoda. Naprawdę szkoda, że w taki sposób żegnają się z tworzeniem gier. Pamiętacie, jak złościliśmy się na beznadzieje pirackie RPG Raven's Cry? Totalnie niedopracowane, pisane "na kolanie"... ta gra stała się przysłowiowym…
» więcej
2015-05-06, godz. 15:38
ARCHIWUM 2015, kwiecień
» więcej
2015-05-06, godz. 15:34
[09.05.2015] Mortal Kombat X [PC]
Wiem, wiem - żeby recenzować taką grę powinienem znać na wyrywki wszystkie ciosy wszystkich wojowników i to najlepiej z kultowej "jedynki". A przynajmniej dogłębnie ograć poprzednią, bardzo dobrze ocenianą "dziewiątkę". I nawet…
» więcej
2015-05-06, godz. 12:28
[09.05.2015] Mortal Kombat X [PC]
Wiem, wiem - żeby recenzować taką grę powinienem znać na wyrywki wszystkie ciosy wszystkich wojowników i to najlepiej z kultowej "jedynki". A przynajmniej dogłębnie ograć poprzednią, bardzo dobrze ocenianą "dziewiątkę". I nawet…
» więcej
2015-05-06, godz. 12:26
[09.05.2015] Mortal Kombat X [PC]
Wiem, wiem - żeby recenzować taką grę powinienem znać na wyrywki wszystkie ciosy wszystkich wojowników i to najlepiej z kultowej "jedynki". A przynajmniej dogłębnie ograć poprzednią, bardzo dobrze ocenianą "dziewiątkę". I nawet…
» więcej