Grę do recenzji dostaliśmy od polskiego wydawcy firmy Cenega .
Niemiłosierny upał, żar leje się z nieba. Palmy i ciągnące się po horyzont plaże - witamy na Florydzie! Ale żeby nie było, Wasza indywidualna historia w NBA2K18 w trybie kariery może zacząć się tam, gdzie tylko sobie wymarzycie. Wietrzne Chicago? Nie ma problemu! A może miasto, które nigdy nie zasypia, czyli Nowy Jork? Wystarczy jedno kliknięcie. A co powiecie na słynne Motor City i wyprawę do Detroit? Jasna sprawa, wybór należy tylko i wyłącznie do Was!
Tu trzeba jednak zaznaczyć, że najnowsza odsłona serii zaczyna się trochę inaczej, niż jej poprzedniczka. Nie uświadczycie tutaj gry na uczelni i samego draftu - stworzony przez nas zawodnik to chłopak z biednej dzielnicy. Ot, zwyczajny nastolatek, który niemal każdy wolny czas spędza na asfaltowych boiskach do streetballu. I właśnie tam, pewnego dnia wypatruje nas skaut jednej z drużyn NBA. Wyciąga do nas dłoń, widzi w nas potencjał, ale to tylko od nas zależy jak wykorzystamy tę szansę. Chwilę później trafiamy już w obroty trenerów z najlepszej, koszykarskiej ligi świata. Pierwsze treningi, pierwsze nieudane zwody, straty piłki i... frustracja. Niestety, nasz zawodnik mocno odstaje od poziomu zawodowców, ale już nasza w tym głowa, by z biegiem czasu pokazać na co tak naprawdę nas stać.
Nieco później przychodzi ten upragniony debiut. Mecz Miami Heat - Atlanta Hawks. Zaczynamy oczywiście na ławce i obserwujemy oczami naszego bohatera sytuację na parkiecie - a ta, przynajmniej w moim przypadku, nie była kolorowa - dostawaliśmy srogie baty. W pewnym momencie gwizdek, trener wskazuje na nas, serce bije niemiłosiernie - wchodzimy do gry!
Pierwsze wrażenia? Rozgrywka w NBA2K18 wydaje się być nieco szybsza niż u poprzedniczki. Twórcy od 2K wyraźnie popracowali nad animacjami zawodników, gra jest płynniejsza i dynamiczniejsza. Na szczególną uwagę zasługuje przede wszystkim to, jak zawodnicy reagują na wszelkiego rodzaju zderzenia i kolizje. Od teraz nawet najmniejsza przepychanka z rywalem może wytrącić naszego zawodnika z rytmu, sprawić, że zacznie się potykać, motać, a nawet zgubi piłkę.
Zapomnijcie o czasach, w których mogliście seriami zdobywać punkty robiąc jeden zwód i powtarzając ten sam trik do upadłego. Przeciwnik przez całe spotkanie „uczy” się naszej gry i odpowiednio dostosowuje swoją taktykę do naszego stylu rozgrywki. Lubisz rywalizację jeden na jeden, crossovery i szybkie wejścia pod kosz? Przygotuj się na to, że za którymś razem przeciwnik zaskoczy Cię podwojeniem i soczystym blokiem pod tablicą.
A może jesteś typem gracza, który lubi zasypywać przeciwną drużynę gradem trójek? No to tutaj także reakcja będzie błyskawiczna, komputerowy gracz będzie podążał za Tobą niczym cień i nie zostawi Ci za dużo wolnego miejsca. Tutaj, aby coś ugrać musicie naprawdę się napracować i nakombinować. A jeśli zastanawiacie się jak poszło mi w tym premierowym i dziewiczym meczu, to szkoda gadać - pięć minut gry, dwa punkty, faul i jedna asysta. O koszyku pełnym strat lepiej wspominać nie będę…
Pogadajmy trochę o technikaliach. Tak jak już mówiłem wcześniej, ogromny plus za animacje, dynamikę rozgrywki i płynność samych meczów. Gra jest po prostu niesamowicie naturalna. Na szczególną uwagę zasługują też niemal fotorealistyczne postaci. Zawodnicy, których znamy z parkietów NBA wyglądają jak żywi. 2K zadbało o każdy, nawet najmniejszy element - jak ich znamiona na skórze, fryzury czy tatuaże.
Kolejny plus za coraz większy, otwarty świat. Możemy swoim zawodnikiem swobodnie chodzić po całym, wirtualnym mieście - odwiedzać naszego agenta, sklepy, fryzjera, salon tatuażu, czy w końcu stadion i sale treningowe. Co ciekawe, po drodze mijamy innych, realnych graczy kręcących się po okolicy, bo w grze jesteśmy non-stop online. Nasz zawodnik jest w pewnym sensie takim naszym awatarem, a cała seria NBA2K w ostatnim czasie mocno skręca w kierunku RPG. Dla mnie to plus, ale rozumiem, że nie wszystkim może przypaść to do gustu.
Deweloperzy od 2K popracowali też nad samą otoczką meczów - publiczność jest teraz bardziej żywiołowa, aktywnie reaguje na to co akurat dzieje się na parkiecie, zagrzewa do walki swoją drużynę i buczy na zawodników przeciwnika. Naprawdę, jeśli coś im się nie spodoba to na pewno o tym usłyszycie!
Minusy? Jest ich naprawdę niewiele - to cieszy, ale są też takie, które niestety znacząco wpływają na samą grę. Mnie najbardziej denerwują coraz to dłuższe ekrany ładowania. Zwracałem na to uwagę w ubiegłorocznej recenzji, zwracam i uwagę w NBA2K18, bo jest jeszcze gorzej. Chcesz wejść do sali treningowej - ekran ładowania. Ok, minęła chwila, jesteś już w sali, chcesz potrenować - ekran ładowania. Skończyłeś ćwiczenie - znów loading screen i tak dalej i tak dalej. Niemal każda interakcja kończy się krótszym lub dłuższym czasem oczekiwania. No niestety, coś za coś, takie są koszta nieustannej synchronizacji naszej rozgrywki w sieci.
Drugi, niestety zdecydowanie większy minus za mikrotransakcje. Dosłownie na każdym kroku musimy tutaj za wszystko płacić wirtualną walutą. To taki trend, który NBA2K forsuje już od kilku ładnych lat. Mam jednak wrażenie, że poszło to już o krok za daleko. Za każdy mecz, interakcje, treningi, turnieje, gra nagradza nas tzw. punktami VC. Z kolei te punkty wydajemy m.in. na ulepszanie naszego zawodnika, dodatkowe umiejętności specjalne, zakupy w wirtualnym sklepie z ciuchami, u fryzjera, tatuatora, na nowych zawodników w drużynie i tak dalej i tak dalej. Mikrotransakcje są po prostu wszędzie i mam wrażenie, że w wirtualnym sklepiku przesiadujemy już więcej niż w samej grze. Strasznie spowalnia to naszą rozgrywkę, wymaga od nas cierpliwości, otwierania kolejnych okienek, potwierdzania zakupów, czekania, czekania i jeszcze raz czekania, aż gra zaktualizuje nasz gamingowy stan konta. No cóż, takie to już jest te nowe NBA2K18.
Podsumowując. Jeśli jesteś prawdziwym fanem koszykówki, a szczególnie tej zza „žwielkiej wody”?, to NBA2K18 po prostu musi wylądować na Twojej półce, a najpewniej już od dawna śmigasz w najnowszą odsłonę tej serii. To jedna z najlepszych gier sportowych na rynku, która od lat wyznacza trendy w tym gatunku. To tytuł, który po prostu się nie nudzi, który niemiłosiernie zżera godziny przed konsolą. Osobiście nie znam drugiej takiej gry, która tak mocno wciągnęłaby mnie w swoją historię i rozgrywkę. Gorąco polecam wam sprawdzić NBA2K18, bo chłopaki od Visual Concepts kolejny raz po prostu pozamiatali całą konkurencję. Czapki z głów. Cześć!
Zobacz także
2017-07-22, godz. 06:00
[22.07.2017] Micro Machines World Series [PS4]
W roku 1993, dwa lata po premierze na NES-a, Micro Machines zadebiutowało na mojej ukochanej Amidze. Co to się wtedy działo! Wyścigi małych pojazdów zawładnęły moim czasem wolnym, a trasy biegnące po kuchennym stole czy w wypełnionej…
» więcej
2017-07-22, godz. 06:00
[22.07.2017] Micro Machines World Series [PS4]
W roku 1993, dwa lata po premierze na NES-a, Micro Machines zadebiutowało na mojej ukochanej Amidze. Co to się wtedy działo! Wyścigi małych pojazdów zawładnęły moim czasem wolnym, a trasy biegnące po kuchennym stole czy w wypełnionej…
» więcej
2017-07-22, godz. 06:00
[22.07.2017] Final Fantasy XII: The Zodiac Age [PS4]
Nic nie poradzę, jak nie poradzę - ale, jeżeli czytaliście moje wcześniejsze recenzje gier z gatunku jRPG, to - co ja mogę - wniosek nasuwa się praktycznie ten sam: Final Fantasy XII The Zodiac Age, tytuł o którym Wam teraz opowiem…
» więcej
2017-07-22, godz. 06:00
[22.07.2017] Final Fantasy XII: The Zodiac Age [PS4]
Nic nie poradzę, jak nie poradzę - ale, jeżeli czytaliście moje wcześniejsze recenzje gier z gatunku jRPG, to - co ja mogę - wniosek nasuwa się praktycznie ten sam: Final Fantasy XII The Zodiac Age, tytuł o którym Wam teraz opowiem…
» więcej
2017-07-22, godz. 06:00
[22.07.2017] Final Fantasy XII: The Zodiac Age [PS4]
Nic nie poradzę, jak nie poradzę - ale, jeżeli czytaliście moje wcześniejsze recenzje gier z gatunku jRPG, to - co ja mogę - wniosek nasuwa się praktycznie ten sam: Final Fantasy XII The Zodiac Age, tytuł o którym Wam teraz opowiem…
» więcej
2017-07-22, godz. 06:00
[22.07.2017] Giermasz #254 - A miało być tak pięknie...
A miało być tak pięknie: powrót kultowych wyścigów małych samochodów - wiecie, trasy po stole kuchennym i takie tam - no więc to miał być hit. A zdaniem Michała Króla, fana dawnych odsłon, najnowsze Micro Machines World Series…
» więcej
2017-07-18, godz. 14:25
[15.07.2017] Serial Cleaner [PS4]
W marzeniach nie wyobrażałem sobie, że w żółtym stroju z filmu "Kill Bill" będę sprzątał ciała w lokacji żywcem wyjętej z "Wejścia Smoka" z Brucem Lee. Albo, że do pozbywania się trupów będzie służył mi Ksenomorf z innego…
» więcej
2017-07-16, godz. 13:42
[15.07.2017] Giermasz #253 - Kosmiczne sprzątanie
Miała być naprawdę udana gra, miały być dobre recenzje - no i jest: Michał Król nie może się nachwalić polskiej gry Serial Cleaner. Stylowa, pikselowa grafika, fajna rozgrywka - więc pozostaje tylko trzymać kciuki za dobrą sprzedaż…
» więcej
2017-07-15, godz. 06:00
The Legend of Zelda (1986 r.)
Na wstępie, żeby było jasne, zapoczątkowana w roku 1986 seria The Legend of Zelda opowiada o przygodach młodego chłopaka o imieniu Link. Zelda to tytułowa księżniczka, którą oczywiście musi uratować bohater gry. Produkcja Nintendo…
» więcej
2017-07-15, godz. 06:00
[15.08.2017] Przegląd tygodnia
Smutek, rozpacz, żal i ból... Tę wiadomość trzeba czytać łamiącym się głosem... Nie - nie będzie premiery na początku listopada, tylko dopiero w styczniu 2018... Jak żyć?... Oczywiście usłyszeliśmy, że "w trosce o to by gra…
» więcej