Czego spodziewać się po czwartej części przygód Rico Rodrigueza? Tego samego co w poprzednich trzech, tylko, że znów jest więcej, dłużej, mocniej i bardziej wybuchowo. Rico po raz kolejny pokazuje Johnowi Rambo miejsce w szeregu i praktycznie samodzielnie obala następny zbrodniczy reżim. Avalanche Studios trzyma się sprawdzonej formuły sandboksa, a rozwijając serię dodaje trochę nowości i oczywiście więcej wybuchów. Ktoś powie, że to za mało. To dlaczego kina zapełniały się przy kolejnych częściach Transformersów? Głównie dla efekciarstwa, w końcu za serią stoi Michael Bay, specjalista od wybuchów i ogólnego bitewnego chaosu. I ta też jest z serią Just Cause. Tu się non stop coś dzieje.
Grę do recenzji dostaliśmy od polskiego wydawcy firmy Cenega .
Rico "jednoosobowa armia" Rodriguez przybywa do fikcyjnego państwa Solis, by w tym południowoamerykańskim kraju rozbić militarną frakcję Czarnej Ręki i ukrócić rządy Oscara Espinosy. Oczywiście nie jest sam, bo mimochodem staje się przywódcą armii partyzantów. Czyli jest to kontynuacja pomysłu z Just Cause 3. Fabuła jest tutaj tłem dla hurtowej dawki akcji. Nie oczekujcie wybitnych dialogów, znakomitej gry autorskiej i głębokich przemyśleń. Czasami brak tu spójności czy logiki, ale ważne, że akcja zostaje pchnięta do przodu. Ogólnie fabuła związana jest z technologią kontrolowania pogody i próbą jej zdobycia. I tak, są burze piaskowe czy widowiskowe tornada...
Mapa gry jest olbrzymia i różnorodna. Od wiosek, poprzez miasta, porty i gęsto zalesione tereny. Ciekawym pomysłem na prezentację systemu progresu w grze, jest przejmowanie kolejnych obszarów. Tym razem nie trzeba zajmować każdego miasteczka po kolei, tylko wykonać złożoną misję w bazie na danym obszarze. Po niej na mapie przesuwa się jednostki partyzantów wyznaczając nową linię frontu. I tak, na granicach obszarów władanych przez wrogie sobie siły cały czas trwa walka. Taka walka na niby, bo jednostki strzelają do siebie bez ładu i składu, a bitwy te nigdy nie są rozstrzygnięte. Chodzi bardziej o efekt zaprezentowania konfliktu. Można oczywiście się podłączyć, ale jednostki wroga cały czas przybywają nieskończonymi falami i konflikt nigdy nie ma zwycięscy.
Prócz głównych misji związanych z wspomnianą technologią kontrolowania pogody, Rico ma do wypełnienia sporo misji pobocznych i prawdziwy ogrom wyzwań związanych z miasteczkami. W tych pierwszych stajemy się gwiazdą filmową, pomagamy w treningu rekrutów czy też badamy... starożytne świątynie. Zadania są ciekawe i różnorodne, więc nie ma mowy o nudzie. Trzeba mieć za to sporo cierpliwości i samozaparcia by wykonać wszystkie wyzwania związane z miasteczkami. Są proste, ale za to liczne. Przejedź przez bramkę z określoną prędkością lub konkretnym pojazdem, zniszcz sterowiec czy przeleć używając wingsuita przez trzy, czasami ciężko dostępne okręgi. Na szczęście jest system szybkiej podróży, więc dotarcie do różnych lokacji jest bardzo sprawne.
A teraz czas na mięso, czyli akcję, walki i wybuchy. Czyli jak dla mnie najważniejszej rzeczy w serii. Avalanche Studios mocno skupiło się na poprawieniu walki i zachowania przeciwników. I faktycznie, jest efektownie, przeciwnicy różnorodni, często dobrze uzbrojeni i ciężko ich ignorować, co było bolączką poprzedniej części gry. Mocno rozbudowany i poszerzony został także arsenał. Każda broń ma strzał alternatywny. Shotgun wystrzeliwuje kilka pocisków na raz, snajperka ma namierzane rakiety, jeden z karabinów przywołuje drony, a strzelba pociski odbijające się rykoszetem od wszystkiego. Zabawek jest multum, tak samo jak pojazdów. Motocykle, samochody, pojazdy wojskowe, czołgi, helikoptery, samoloty, łodzie, działa stacjonarne. Czym chata bogata. I najlepsze jest to, że nie potrzeba do tego żadnej waluty. Po prostu po odblokowaniu konkretnej zabawki wybieramy ją z katalogu i wzywamy pilota, który robi zrzut we wskazanym miejscu i możemy rozpocząć jatkę. Dzięki temu gracz skupia się na zabawie, a nie gromadzeniu środków na zakupy.
Sporej modyfikacji uległa za to linka, podstawowe akcesorium Rico. Standardowo przyciąga bohatera w konkretne miejsce, czy to na ziemi, czy w powietrzu, gdy używamy spadochronu lub wingsuita. Pojawiła się za to możliwość rozbudowania możliwości linki. Łączysz nią beczkę z paliwem i wrogi pojazd, po czym w ekspresowym tempie następuje jej skurczenie, powodując ich zderzenie i piękną eksplozję. Przeszkadza helikopter? Dzięki lince i ściągarce wysyłasz go na ścianę budynku. Wrogi czołg można niczym żółwia wywrócić na plecy, a pojazdy militarne wroga zrzucić np. w przepaść. Są też małe silniki wysyłające w kosmos każdego żołnierza czy balony, całkowita nowość w serii. Dzięki nim można unosić jednostki wroga i np. zrzucić je na olbrzymi zbiornik paliwa. Tak, eksplozja jest tu nieodzowna.
Just Cause 4 to przede wszystkim akcja. Jazda na dachu samochodu i zeskok z urwiska, by przy pomocy spadochronu i linki przejąć wrogi helikopter - to tutaj chleb powszedni. A może huśtawka samochodem pod wielkim wiaduktem? Kulig z pojazdów za przejeżdżającym pociągiem, ujeżdżanie wystrzelonego w kosmos zbiornika paliwa, unoszenie przy pomocy balonów czołgu, by z powietrza ostrzeliwać bazę wroga lub przyczepianie wojskowych jednostek do ziemi, by nie mogli uciec przed zbliżającym się tornadem... Tutaj wszystko jest możliwe. Najlepsze kino akcji, jakie można sobie wyobrazić, gdzie gracz jest reżyserem, scenarzystą i wykonującym karkołomne ewolucje kaskaderem. Ograniczeniem jest tylko wyobraźnia.
Gra nie ustrzegła się błędów. Bywa, że pojazdy po zakończeniu bitwy błyskawicznie odjeżdżają, zdarzały się migotania tekstur lub spowolnienie animacji, gdy na ekranie działa się prawdziwa wojna na dziesiątki jednostek z eksplozjami w tle. Na szczęście błędy są bardzo sporadyczne, więc gracz może skupić się na czystej zabawie. A Just Cause 4 daje na to olbrzymie możliwości. To gra dla miłośników kina akcji, gdzie można prawie wszystko. To znakomite połączenie gry zręcznościowej z dużą dawką niesamowitości, którą można łatwo i przyjemnie przedawkować. Po 20 godzinach miałem zrobione raptem kilka misji, bo wolałem przemierzać świat i bawić się możliwościami. A są one olbrzymie i dają to, czego oczekuję od gier. Mnóstwo świetnej zabawy.
Mapa gry jest olbrzymia i różnorodna. Od wiosek, poprzez miasta, porty i gęsto zalesione tereny. Ciekawym pomysłem na prezentację systemu progresu w grze, jest przejmowanie kolejnych obszarów. Tym razem nie trzeba zajmować każdego miasteczka po kolei, tylko wykonać złożoną misję w bazie na danym obszarze. Po niej na mapie przesuwa się jednostki partyzantów wyznaczając nową linię frontu. I tak, na granicach obszarów władanych przez wrogie sobie siły cały czas trwa walka. Taka walka na niby, bo jednostki strzelają do siebie bez ładu i składu, a bitwy te nigdy nie są rozstrzygnięte. Chodzi bardziej o efekt zaprezentowania konfliktu. Można oczywiście się podłączyć, ale jednostki wroga cały czas przybywają nieskończonymi falami i konflikt nigdy nie ma zwycięscy.
Prócz głównych misji związanych z wspomnianą technologią kontrolowania pogody, Rico ma do wypełnienia sporo misji pobocznych i prawdziwy ogrom wyzwań związanych z miasteczkami. W tych pierwszych stajemy się gwiazdą filmową, pomagamy w treningu rekrutów czy też badamy... starożytne świątynie. Zadania są ciekawe i różnorodne, więc nie ma mowy o nudzie. Trzeba mieć za to sporo cierpliwości i samozaparcia by wykonać wszystkie wyzwania związane z miasteczkami. Są proste, ale za to liczne. Przejedź przez bramkę z określoną prędkością lub konkretnym pojazdem, zniszcz sterowiec czy przeleć używając wingsuita przez trzy, czasami ciężko dostępne okręgi. Na szczęście jest system szybkiej podróży, więc dotarcie do różnych lokacji jest bardzo sprawne.
A teraz czas na mięso, czyli akcję, walki i wybuchy. Czyli jak dla mnie najważniejszej rzeczy w serii. Avalanche Studios mocno skupiło się na poprawieniu walki i zachowania przeciwników. I faktycznie, jest efektownie, przeciwnicy różnorodni, często dobrze uzbrojeni i ciężko ich ignorować, co było bolączką poprzedniej części gry. Mocno rozbudowany i poszerzony został także arsenał. Każda broń ma strzał alternatywny. Shotgun wystrzeliwuje kilka pocisków na raz, snajperka ma namierzane rakiety, jeden z karabinów przywołuje drony, a strzelba pociski odbijające się rykoszetem od wszystkiego. Zabawek jest multum, tak samo jak pojazdów. Motocykle, samochody, pojazdy wojskowe, czołgi, helikoptery, samoloty, łodzie, działa stacjonarne. Czym chata bogata. I najlepsze jest to, że nie potrzeba do tego żadnej waluty. Po prostu po odblokowaniu konkretnej zabawki wybieramy ją z katalogu i wzywamy pilota, który robi zrzut we wskazanym miejscu i możemy rozpocząć jatkę. Dzięki temu gracz skupia się na zabawie, a nie gromadzeniu środków na zakupy.
Sporej modyfikacji uległa za to linka, podstawowe akcesorium Rico. Standardowo przyciąga bohatera w konkretne miejsce, czy to na ziemi, czy w powietrzu, gdy używamy spadochronu lub wingsuita. Pojawiła się za to możliwość rozbudowania możliwości linki. Łączysz nią beczkę z paliwem i wrogi pojazd, po czym w ekspresowym tempie następuje jej skurczenie, powodując ich zderzenie i piękną eksplozję. Przeszkadza helikopter? Dzięki lince i ściągarce wysyłasz go na ścianę budynku. Wrogi czołg można niczym żółwia wywrócić na plecy, a pojazdy militarne wroga zrzucić np. w przepaść. Są też małe silniki wysyłające w kosmos każdego żołnierza czy balony, całkowita nowość w serii. Dzięki nim można unosić jednostki wroga i np. zrzucić je na olbrzymi zbiornik paliwa. Tak, eksplozja jest tu nieodzowna.
Just Cause 4 to przede wszystkim akcja. Jazda na dachu samochodu i zeskok z urwiska, by przy pomocy spadochronu i linki przejąć wrogi helikopter - to tutaj chleb powszedni. A może huśtawka samochodem pod wielkim wiaduktem? Kulig z pojazdów za przejeżdżającym pociągiem, ujeżdżanie wystrzelonego w kosmos zbiornika paliwa, unoszenie przy pomocy balonów czołgu, by z powietrza ostrzeliwać bazę wroga lub przyczepianie wojskowych jednostek do ziemi, by nie mogli uciec przed zbliżającym się tornadem... Tutaj wszystko jest możliwe. Najlepsze kino akcji, jakie można sobie wyobrazić, gdzie gracz jest reżyserem, scenarzystą i wykonującym karkołomne ewolucje kaskaderem. Ograniczeniem jest tylko wyobraźnia.
Gra nie ustrzegła się błędów. Bywa, że pojazdy po zakończeniu bitwy błyskawicznie odjeżdżają, zdarzały się migotania tekstur lub spowolnienie animacji, gdy na ekranie działa się prawdziwa wojna na dziesiątki jednostek z eksplozjami w tle. Na szczęście błędy są bardzo sporadyczne, więc gracz może skupić się na czystej zabawie. A Just Cause 4 daje na to olbrzymie możliwości. To gra dla miłośników kina akcji, gdzie można prawie wszystko. To znakomite połączenie gry zręcznościowej z dużą dawką niesamowitości, którą można łatwo i przyjemnie przedawkować. Po 20 godzinach miałem zrobione raptem kilka misji, bo wolałem przemierzać świat i bawić się możliwościami. A są one olbrzymie i dają to, czego oczekuję od gier. Mnóstwo świetnej zabawy.
Zobacz także
2017-06-03, godz. 06:00
[03.06.2017] Injustice 2 [PS4]
Długo czekałem na tę produkcję. Andrzej - redakcyjny kolega - chyba miał mnie dość, bo co drugi dzień jęczałem mu: - Andrzej, przyszło już? I w końcu przyszło.... Przyszło i zostało... I jeszcze na długo zostanie... Bo jeszcze…
» więcej
2017-05-29, godz. 19:54
[03.06.2017] Giermasz #247 - Byliśmy na konferencji Digital Dragons [ZDJĘCIA]
Zgodnie z obietnicą z zeszłego tygodnia - i zgodnie z tytułem tej audycji, he he - zapraszamy na dłuuuuugaśną relację z tegorocznej konferencji branży gier komputerowych w Krakowie. Digital Dragons ma już ugruntowaną pozycję i naprawdę…
» więcej
2017-05-27, godz. 06:00
[27.05.2017] Giermasz #246 - Giermasz Music Edition vol. 5
Oto i on: kolejny Giermasz poświęcony li tylko i wyłącznie muzyce z gier. Tym razem polecamy utwory z produkcji ogranych przez ostatnie 5 miesięcy 2017 roku. Andrzej Kutys i Michał Król polecają soundtracki o bardzo różnym klimacie…
» więcej
2017-05-20, godz. 07:31
[20.05.2017] Bez rewolucji
Nasz ekspert od nowych technologii Radek Lis co prawda był na urlopie ostatnio - ale jak przekonuje, w czasie jego nieobecności nikt jakiegoś wielkiego odkrycia nie dokonał. Ot, tradycyjnie, co jakiś czas skomentujemy kolejne ploteczki…
» więcej
2017-05-20, godz. 07:30
GIERMASZ 2017, maj
» więcej
2017-05-20, godz. 07:19
[20.05.2017] Giermasz #245 - Wojownicy wirtualnych światów
W tym Giermaszu zapraszamy na trzy przygody w wirtualnych światach: na Dzikim Zachodzie był Rafał Molenda, nasz recenzent zmierzył się z intrygą osnutą wokół pewnego gangu motocyklistów - Full Throttle Remastered to porządny kawał…
» więcej
2017-05-20, godz. 07:14
[20.05.2017] Full Throttle Remastered [PC]
Jeżeli żyje w was niespokojny duch, tracicie oddech w zamkniętych pomieszczeniach, oddychacie spalinami a w waszych żyłach płynie olej napędowy, mam coś, co może was zainteresować. Oto Double Fine Productions do rąk graczy oddaje…
» więcej
2017-05-20, godz. 06:00
[20.05.2017] Paladins: Champions of the Realm [PS4]
Overwatch, Battleborn, a teraz do tej dwójki chyba jakiś czas temu najzajadlej walczącej o palmę pierwszeństwa wśród graczy dołączył nowy zawodnik. To Paladins: Champions of the Realm. Gra, która pełnymi garściami czerpie ze swoich…
» więcej
2017-05-20, godz. 06:00
[20.05.2017] Paladins: Champions of the Realm [PS4]
Overwatch, Battleborn, a teraz do tej dwójki chyba jakiś czas temu najzajadlej walczącej o palmę pierwszeństwa wśród graczy dołączył nowy zawodnik. To Paladins: Champions of the Realm. Gra, która pełnymi garściami czerpie ze swoich…
» więcej
2017-05-20, godz. 06:00
[20.05.2017] Paladins: Champions of the Realm [PS4]
Overwatch, Battleborn, a teraz do tej dwójki chyba jakiś czas temu najzajadlej walczącej o palmę pierwszeństwa wśród graczy dołączył nowy zawodnik. To Paladins: Champions of the Realm. Gra, która pełnymi garściami czerpie ze swoich…
» więcej