Extra Giermasz
Radio SzczecinRadio Szczecin » Extra Giermasz
Star Wars Jedi: Upadły Zakon
Star Wars Jedi: Upadły Zakon
Rozmach i filmowość, bardzo udane projekty plansz, zbalansowana i elegancko zaplanowana rozgrywka, do tego odpowiednio skrojona fabuła, w sam raz dla tego słynnego uniwersum (to nigdy nie były ponure dramaty psychologiczne, umówmy się) - z prawdziwą przyjemnością donoszę zatem, że Star Wars Jedi: Upadły Zakon jest bardzo udaną grą. Chociaż wytrawny gracz oczywiście pozna, z czego "skomponowano" ową produkcję to, po pierwsze: trzeba wyczucia, żeby te znane mechaniki ze sobą wymieszać i odpowiednio zgrać, co się twórcom tego tytułu udało. A po drugie i zdecydowanie najważniejsze: na ekranie TO SĄ GWIEZDNE WOJNY, uchwycili nieuchwytne, czyli ducha tego świata, ducha przygody i odwiecznej walki dobra ze złem. Ja czułem Moc płynącą z tej gry.

Grę do recenzji dostaliśmy od polskiego wydawcy firmy Electronic Arts Polska
GIERMASZ-Recenzja Star Wars Jedi: Upadły Zakon

W kwestii fabuły ograniczę się tylko do tego, co już wiadomo z materiałów prasowych wydawcy. Sam wręcz nienawidzę, jak ktoś psuje mi frajdę z oglądania - oglądania, bo jak wspominałem opowieść poprowadzono w filmowym stylu. Zacytuję: "wraz z wydaniem rozkazu 66 Imperium rozpoczyna eksterminację wszystkich Jedi. Jako zbiegły Padawan Jedi walczysz o przetrwanie, zgłębiając sekrety dawno wymarłej cywilizacji w nadziei na odbudowę Zakonu Jedi". Przyznam, że mnie to zaintrygowało, bo skoro fabułę osadzono między III a IV epizodem Sagi - gdy pamiętamy, jak Luke Skywaker poznaje sekrety mocy i nie ma innych Jedi oprócz Obi-Wana i Yody - to nie ukrywam, że z ciekawością oczekiwałem końca historii w Upadłym Zakonie. I miałem różne przeczucia, ale... oczywiście nic więcej nie zdradzę. Mamy w Upadłym Zakonie pełny polski dubbing i nie brzmi on źle. Aha - pojawił się nowy droid do kolekcji, zapewniam, że BD-1 polubicie od razu.

Sama zabawa jest utrzymana w duchu "kina nowej przygody". Nie wiem, czy ktoś jeszcze używa takiego pojęcia do opisywania gier akcji, ale mi ono idealnie pasuje. Tu tym bardziej jest uprawnione, bo przecież to IV epizod Sagi definiował takie kino, wielkich widowisk, które od lat 80-tych XX wieku czarują widzów spragnionych rozrywki. Należy tu przywołać także serię o przygodach Indiany Jonesa. I wcale nie ma tak dużo gier udanie czerpiących z tej filmowej spuścizny. A niniejszym dopisujemy do tej listy Star Wars Jedi: Upadły Zakon. Listy, na której oczywiście jako pierwsza figuruje seria Uncharted, następnie nowe odcinki przygód Lary Croft w Tomb Raiderze. Są w nich momenty "korytarzowe", gdzie uczestniczymy w zainscenizowanych z pietyzmem epickich scenach ucieczek, eksplorowania tajemniczych świątyń i tak dalej. Ale i znalazło się miejsce na zwiedzanie pół-otwartego świata.

Dokładnie tak się gra w Star Wars Jedi: Upadły Zakon. Jest "korytarz" - gdy trzymamy się fabuły - i jest też sporo eksploracji (także z użyciem mocy - biegamy po ścianach, przyciągamy przedmioty ale i skaczemy, pływamy i tak dalej). Tu kłaniają się założenia "metroidvanii", bo nie wszystkie lokacje są od razu do zwiedzenia a sekrety do odnalezienia. Nasz bohater, padawan Jedi musi się nauczyć nowych mocy, żeby odblokować wcześniej niedostępne miejsca i szukać opcjonalnych "znajdziek". Jest więc trochę zbieractwa, przydatnego zbieractwa, bo dzięki temu możemy - chociażby - ulepszyć nasz miecz świetlny (efekty są super, polecam), zdobyć więcej przedmiotów odnawiających zdrowie i tak dalej. Oczywiście z mechaniką metroidvanii wiąże się tak zwany backtracking, gdy odwiedzamy po raz kolejny te same plansze, aby eksplorować odblokowane dzięki nowej mocy obszary. Ja jestem typem zbieracza, uwielbiam "czyścić" mapę, więc mnie to nie bolało. Zresztą, jeżeli chcecie, możecie się skupić na wątku fabularnym (chociaż oczywiście wtedy gra zrobi się krótsza). Ale ja polecam zwiedzanie. Szczególnie, gdy pierwszy raz odwiedzamy jedną z kilku planet na których dzieje się akcja gry, wkraczamy w nieznane, zbaczamy z głównej ścieżki - gracz może poczuć wspomnianego przeze mnie ducha przygody.

Aby dostosować Star Wars Jedi: Upadły Zakon do wymagań masowego odbiorcy (co jest dla mnie zrozumiałe), twórcy dają do dyspozycji kilka poziomów trudności. Od takiego w którym skupiamy się na fabule a efektowne walki nie są zbyt absorbujące i wymagające - do poziomu trudności przywołującego skojarzenia ze słynną serią gier akcji Dark Souls. A tam do każdego starcia trzeba podchodzić z rozwagą oraz cierpliwością, potrzebny jest refleks i zręczność. Z "soulsów" zaczerpnięto też "ogniska" - w Upadłym Zakonie miejsca do medytacji - które są punktami zapisu, ale jeżeli tam odpoczniecie i zregenerujecie zdrowie, to i przeciwnicy pojawią się w tych samych miejscach planszy. Co naturalnie na wyższych poziomach trudności bardzo się przydaje, żeby przejść się po lokacji kilka razy, nabijając punkty doświadczenia. Dzięki czemu odblokujemy moce naszego Jedi. Od większego paska życia zaczynając, a na różnych ciosach specjalnych kończąc - między innymi. Przydaje się, pamiętam jak poszedłem zupełnie "świeżą" postacią walczyć z opcjonalnym bossem - i dostałem tęgiego łupnia (no, zakładam, że prawdziwi fachowcy sobie radzą, ja byłem nieco za wolny). Ale gdy "podpakowałem" postać, to można "podyskutować" z takim delikwentem przy pomocy miecza świetlnego.

Swoją drogą, "soulsy" z mieczem świetlnym to jest naprawdę fajny wynalazek. Twórcom udało się tu połączyć efektowność starć jaką pamiętamy z filmów, szczególnie w kombinacji z nadludzkimi umiejętnościami Jedi - połączyć z tym taktycznym podejściem do walki jaki znamy z "soulsów". A że od razu włączyłem sobie przedostatni poziom trudności, to i nie mogłem narzekać na brak wyzwania w grze. I bardzo dobrze, dla każdego coś miłego, według potrzeb. Także w projektach plansz owego pół-otwartego świata jaki przyjdzie nam eksplorować w Jedi Star Wars: Upadły Zakon twórcy poszli słuszną ścieżką projektu z różnymi skrótami do odblokowania czy sprytnie ukrytymi dodatkowymi komatami.

Ale co najważniejsze w projektach lokacji, faktycznie czułem się, jakby eksplorował Galaktykę jaką znam z filmów. Od smaczków, które wychwycą zaprzysięgli fani - po ogólny klimat tego niesamowitego uniwersum. Nawet takie drobiazgi, jak wykorzystanie naszej broni jako, hmm, latarki. W praktyce wygląda to świetnie - trzymając miecz świetlny nad głową, żeby coś widzieć, wkraczamy do jakiegoś mrocznego miejsca, w którym nie wiadomo co na nas czeka. Pamiętacie takie sceny z filmów? No właśnie - dla mnie bomba.

Ktoś może się zastanowić, że skoro przywołałem w tej recenzji kilka innych gier, których mechaniki i rozwiązania znajdziemy też w Star Wars Jedi: Upadły Zakon - to czy ta produkcja nie jest jakąś prostą "kompilacją" znanych elementów. Otóż zapewniam, że nie. To trochę tak jak w muzyce - poszczególne dźwięki gamy w danej tonacji są powszechnie znane - ale jeden potrafi wydobyć z nich magię a inny disco polo. Tak samo jest z grami, zespół twórców i jego liderzy muszą mieć spójną wizję i umiejętności, aby te wszystkie "klocki" tak do siebie dopasować, żeby gracz nie chciał odejść od ekranu, wciągnięty bez reszty w grę. Oczywiście potrzebny jest też do tego duży budżet, ale same pieniądze też nie gwarantują przecież sukcesu. Opowieści o kosztownych porażkach w branży elektronicznej rozrywki (czy w filmie) nie brakuje. Dla jasności dodam, że i "solusy" i "uncharty" i "tomb-raidery" przechodziłem po kilka razy, taką frajdę mam z ich ogrywania. I Star Wart Jedi: Upadły Zakon wpisuję na tę listę. Na pewno do tej gry wrócę - tak jak i po kilka razy oglądałem filmy - po prostu świetnie się bawię.

Gorąco polecam Star Wars Jedi: Upadły Zakon. To będzie wyborny prezent pod choinkę, w pełni warty premierowej ceny. I życzę Electronic Arts świetnej sprzedaży. Także dlatego, że jakoby przyszłość branży mają stanowić gry-usługi, zazwyczaj dla wielu graczy, rozwijane przez miesiące, z toną mikropłatności (i ok, niech sobie będą, ale nie kosztem innych gatunków). A tu dostajemy produkcję dla jednego gracza, bez żadnych dodatkowych ukrytych płatności, z pół-otwartym światem, ale i korytarzowymi, wyreżyserowanymi sekwencjami niczym z filmu. Uwielbiam takie gry, ale zdaję sobie też sprawę z biznesowego wymiaru, bo takie tytuły, jeżeli mają wysoką jakość, to i kosztują krocie. Więc gdy pojawia się tak dobry przedstawiciel gatunku jak Star Wars Jedi: Upadły Zakon, to trzymam kciuki za sprzedaż, żeby wielkie korporacje chciały w coś takiego inwestować. A studio Respawn Entertainment po naprawdę bardzo udanych dwóch grach Titanfall oraz Apex Legends wpisuję na listę tych, których pracę będę śledził z ogromną uwagą. I czekam na zapowiedź kontynuacji Star Wars Jedi: Upadły Zakon. Niech będzie jeszcze lepsza, więc nie spieszcie się, takie filmowe gry spod znaku "kina nowej przygody" wymagają czasu na powstanie. Poczekam, bo "jedynką" jestem nad wyraz ukontentowany.

PS. Moja radość z gry jest tym większa, bo... wiele się po niej nie spodziewałem. Nie śledziłem zwiastunów, gdzieś przez moment zerknąłem na fragment rozgrywki, ale moich emocji gra nie wzbudzała. A tu taka miła niespodzianka! Aha - ktoś może się zastanowić, że nie wspomniałem o tym, jak to gra technicznie momentami nieco gubi płynność. Fakt, ale w natłoku pozytywnych wrażeń z rozgrywki nie zwracałem na to zbytnio uwagi. Co oznacza, że nie wpływało to na moją ocenę.

Zobacz także

2019-12-06, godz. 15:00 [07.12.2019] Permanentna inwigilacja (odcinek kolejny) Dlaczego wcale nas to nie dziwi? Informacja, jak to - mimo wyłączenia w ustawieniach wszelkich opcji związanych z lokalizacją - smartfon słynnej korporacji i tak przekazuje dane o naszym położeniu? No co w tym zaskakującego? Jeżeli… » więcej 2019-12-06, godz. 14:54 GIERMASZ 2019, grudzień » więcej 2019-12-06, godz. 14:54 [07.12.2019] Lordowie upadli (i nie wstali) A miało być tak pięknie: więcej, lepiej, ciekawiej, trudniej... Ale prace trwały, a później je skasowano - i znowu, kolejne studio, i znowu efekt wylądował "w kuble"... Więc premiera kontynuacji nieźle przyjętej polskiej gry RPG… » więcej 2019-11-30, godz. 06:00 Blacksad: Under The Skin [PS4] Nowy Jork, lata 50, prochowce, fedory i podziemny świat szemranych interesów. W tych pięknych okolicznościach przyrody żyje John Blacksad. Detektyw John Blacksad. Jak zapewne się domyślacie prywatny detektyw jest po przejściach, dostaje… » więcej 2019-11-30, godz. 06:00 Pokemon Shield [Switch] Powiedzieć, że zastanawiam się nad fenomenem tej serii, to jakby nic nie powiedzieć. Nie, wcale nie dlatego, że się źle bawiłem, chociaż najwięksi fani może i mają szereg szczegółowych zastrzeżeń co do recenzowanej właśnie… » więcej 2019-11-30, godz. 06:00 Need for Speed Heat [PS4] Ciemna, głęboka noc. Miejskie, zroszone deszczem ulice. Gdzieś w oddali słychać coraz donioślejszy, przeraźliwy pisk opon i przepiękny dźwięk widlastych V8. To odgłos czystej rywalizacji. Nielegalne wyścigi to tutaj chleb powszedni… » więcej 2019-11-30, godz. 06:00 Mario & Sonic at the Olympic Games Tokyo 2020 [Switch] Od 12 lat fani gier sportowych otrzymują kolejne produkcje, w których gwiazdy uniwersum Nintendo i SEGI rywalizują w szeregu dyscyplin sportowych. Kolejna olimpiada - w tym wypadku w japońskim Tokio, jest doskonałym momentem do wydania… » więcej 2019-11-30, godz. 06:00 Bee Simulator [PS4] Nie zajmę Wam dużo czasu, bo Bee Simulator to też nie jest zbyt długa gra. A nawet nie "zbyt" - po prostu krótka, choć w tym przypadku czy to wada? Nie, raczej nie. O ile weźmiemy pod uwagę, dla kogo powstał "symulator pszczoły"… » więcej 2019-11-30, godz. 06:00 Garfield Kart Furious Racing [PS4] Ścigamy się autami kierowanymi przez animowane postacie, zastawiamy pułapki i rywalizujemy o dominację na torze. To nie recenzja Crash Team Racing, chociaż są to gry bliźniacze. Dzisiaj przyjrzymy się grze Garfield Kart: Furious Racing… » więcej 2019-11-30, godz. 06:00 Garfield Kart Furious Racing [PS4] Ścigamy się autami kierowanymi przez animowane postacie, zastawiamy pułapki i rywalizujemy o dominację na torze. To nie recenzja Crash Team Racing, chociaż są to gry bliźniacze. Dzisiaj przyjrzymy się grze Garfield Kart: Furious Racing… » więcej
265266267268269270271