Grę do recenzji dostaliśmy od agencji reprezentującej twórców.
W Curse of the Dead Gods czeka nas dosłownie brutalny początek. Bez wielu wyjaśnień, wprowadzenia w meandry fabuły, czy samouczkowego „prowadzenia za rączkę”. Gra przypomina takie dość specyficzne połączenie Diablo, Darkest Dungeon z Path of Exile i Dead Cells. To izometryczny hack’and’slash, o dość surowym wyglądzie i oryginalnej mechanice. Przemierzamy w nim długie i mroczne korytarze pełne wrogów, zbieramy to, co wypadnie z naszych przeciwników, odkrywamy znajdźki, trafiamy na skrzynie ze złotem, rozwijamy naszą postać i tak dalej i tak dalej. Sama fabuła opiera się tu na pokonywaniu poziomów mrocznej świątyni w poszukiwaniu bogactwa i sławy, a na naszej drodze, w tym pozornie nieskończonym labiryncie, czekać będą śmiercionośne pułapki, ślepe uliczki, jak i ukryte w mroku potwory.
A propos mroku - w grze bardzo ważną rolę grają światło oraz cień, a może raczej oświetlenie mrocznych i ponurych korytarzy, które przychodzi nam tu przemierzać oraz totalne ciemności w których skrywają się nasi przeciwnicy. Twórcy zdecydowali się na zaimplementowanie ciekawej mechaniki, gdzie oprócz tego, że dzięki latarniom możemy odpowiednio wcześniej dostrzec czających się na nas za rogiem wrogów, to już jednak sama walka po omacku, chociaż mało komfortowa, to jednak daje nam spore bonusy do zadawanych obrażeń. Może na początku takie podejście do tematu sprawia nieco problemów, to jednak wierzcie mi, że z biegiem czasu już niemal automatycznie porzucamy trzymaną w ręce pochodnię na rzecz błyszczącej klingi naszego miecza.
Klątwa to słowo klucz jeśli mowa o tym tytule. Co ciekawe ma ona bardziej pozytywny wydźwięk niż nam się wydaje i odpowiada za to, jakie bonusy zyskuje nasza postać i jak będzie wyglądać nasza rozgrywka. Sam progres w grze i przechodzenie przez kolejne korytarze i pomieszczenia w Curse of the Dead Gods, nie jest bez wpływu na zachowanie naszego protagonisty. Nasza postać z biegiem gry staje się coraz bardziej splugawiona, aż w pewnym momencie gra na stałe przydziela nam jedną z wielu losowych klątw. Maksymalnie możemy mieć ich pięć, a każda z nich odpowiada za nieco inną sferę rozgrywki.
Mogą one na przykład wpływać na wytrzymałość naszej postaci, jej siłę lub też oddziaływać na regenerację jej zdrowia. To praktycznie zawsze jest też coś za coś. Jeśli nasza postać wyposażona w taką klątwę obrywa mocniej podczas samych potyczek, to już na przykład zabicie wroga pozwala nam odzyskać więcej punktów życia niż w normalnych warunkach. Z kolei to otwiera nam zupełnie nowe pole do popisu i może zachęcać do wyposażenia bohatera w ekwipunek, który dobrze sprawdza się w walce z wieloma wrogami i premiuje styl berserkera. A mamy tu do dyspozycji szeroki wybór broni i każda z nich ma swoje plusy jak i minusy. Wszystko zależy tu od tego, jakie zaklęcie akurat spłynie na naszą postać, co wymusza na nas odpowiednią reakcję. Muszę przyznać, że system klątw w połączeniu z odpowiednio zbudowaną pod nie postacią sprawdza się tu naprawdę doskonale.
Poza systemem klątw Curse of the Dead Gods nie wyróżnia się już tak bardzo z całego tłumu izometrycznych gier z gatunku hack’and’slash. Mamy więc dynamiczne potyczki, hektolitry tryskającej krwi, rozbudowane animacje, „combosy” i tony, dosłownie tony wrogów, które staną na naszej drodze w wąskich i nieco klaustrofobicznych kazamatach. Jesteśmy tutaj czymś na wzór „one man army” i właśnie takim trybem "Rambo" prześlizgujemy się na szybkości przez kolejne poziomy przeklętej świątyni. Nie ma tu zbyt wiele miejsca na taktykę i pogłówkowanie, to raczej agresywne klikanie w dostępne przyciski, wyczucie odpowiedniego tempa w zadawaniu obrażeń i unikanie ataków wrogów. Pod tym względem Curse of the Dead Gods działa jak najlepsze antidotum na stres i fajny sposób na odreagowanie ciężkiego dnia w pracy. Jest tylko jeden, aczkolwiek dość znaczący problem. To dość bogaty rynek, na którym znajdziemy wiele ciekawszych, bardziej rozbudowanych i wciągających tytułów. Ba, nawet starszych i o wiele lepiej wyglądających bezpośrednich konkurentów tytułowej „Klątwy”.
Podsumowując, czego tak naprawdę zabrakło mi w Curse of the Dead Gods? Wyzwania, głębi fabuły, lepszej grafiki i bardziej zróżnicowanej rozgrywki z biegiem upływającego w grze czasu. Dość powiedzieć, że po pierwszych kilku godzinach, w „Klątwie” nie czeka na nas już nic zaskakującego, nic nowego, no może jedynie poza przeskalowaniem siły naszej postaci jak i otaczających nas wrogów.
Moim zdaniem, przy tak dużej różnorodności tego typu gier na rynku, stworzenie czegoś naprawdę oryginalnego stało się już niezwykle trudne. Kwestia w tym, czy Curse of the Dead Gods to gra w swoim rodzaju nietuzinkowa i unikatowa? Myślę jednak, że niestety nie. To gra poprawna, jednak nie wyróżniająca się niczym szczególnym. Co nie zmienia jednak faktu, że powinna spokojnie wystarczyć na kilka godzin, wieczornej rozrywki. Cześć!
Zobacz także
2022-06-18, godz. 06:00
The Guild 3 [PC]
Budujesz swoją dynastię w średniowiecznym świecie - tak jest w The Guild 3. Gra zobaczyła światło dzienne w 2017 roku i dopiero 5 lat później, twórcy zaprezentowali jej finalną wersję. I co? I kompletnie nic. Nie obeszło to chyba…
» więcej
2022-06-17, godz. 18:00
GIERMASZ 2022, czerwiec
» więcej
2022-06-17, godz. 18:00
[18.06.2022] Podwójne uderzenie
Kącik polski wraca z pełnym impetem! Choć - fakt faktem - Giermasz z 11 czerwca, wizyta na Pixel Heaven 2022 była również wypełniona rozmowami z polskimi twórcami gier. A teraz, w podwójnej dawce, Michał Król przedstawia produkcje…
» więcej
2022-06-11, godz. 06:00
[11.06.2022] Giermasz #502 - Pixel Heaven 2022
Pixele widzimy, wszędzie widzimy pixele... Kolejny raz wyrwaliśmy się ze studia, żeby odwiedzić warszawską imprezę z długą historią, czyli Pixel Heaven edycja 2022 . Tu królują klimaty retro - przeplatane ze współczesnością…
» więcej
2022-06-10, godz. 18:00
[11.06.2022] Opuszczona stacja kosmiczna
Nowe procesory, nowe smartfony - i stare problemy z korporacjami i ich pomysłami lub cenami. Nasz technologiczny ekspert Radek Lis pochylił się między innymi nad ostatnią konferencją jednego z gigantów rynku. Ale że urządzeń na niej…
» więcej
2022-06-04, godz. 06:00
Sniper Elite 5 [Xbox Series X]
Francja, rok 1944, koniec maja, kilka dni zostało do inwazji w Normandii. Czas na kolejną, wydawałoby się, klasyczną misję dywersyjną na tyłach wroga. Która przerodzi się w łomotaninę z połową niemieckiego garnizonu w okupowanym…
» więcej
2022-06-04, godz. 06:00
Kao The Kangaroo - pierwsze wrażenia [PlayStation 5]
Nie planowaliśmy przygotowania więcej, jak jednego materiału na temat Kao The Kangaroo. Szczególnie, że po pierwszych 10 godzinach rozgrywki nasz recenzent Michał Król nie miał jakiś większych uwag do tej trójwymiarowej, przeznaczonej…
» więcej
2022-06-04, godz. 06:00
Kao The Kangaroo - pierwsze wrażenia [PlayStation 5]
Nie planowaliśmy przygotowania więcej, jak jednego materiału na temat Kao The Kangaroo. Szczególnie, że po pierwszych 10 godzinach rozgrywki nasz recenzent Michał Król nie miał jakiś większych uwag do tej trójwymiarowej, przeznaczonej…
» więcej
2022-06-04, godz. 06:00
Sniper Elite 5 [Xbox Series X]
Francja, rok 1944, koniec maja, kilka dni zostało do inwazji w Normandii. Czas na kolejną, wydawałoby się, klasyczną misję dywersyjną na tyłach wroga. Która przerodzi się w łomotaninę z połową niemieckiego garnizonu w okupowanym…
» więcej
2022-06-04, godz. 06:00
Syphon Filter (1999)
W 1999 roku na pierwszym PlayStation miała premierę produkcja, która zapoczątkowała jedną ze słynniejszych serii wydawanych na tej konsoli. Mowa o Syphon Filter, trzecioosobowej grze akcji z elementami skradanki. Osadzony w realiach…
» więcej