Extra Giermasz
Radio SzczecinRadio Szczecin » Extra Giermasz
Monster Hunter Stories 2: Wings of Ruin
Monster Hunter Stories 2: Wings of Ruin
Przygotowując się do napisania tej recenzji naszła mnie refleksja? Ileż to gier jRPG miałem okazję sprawdzić? Serie Tales of, Final Fantasy, Xenoblade Chronicles, Ni No Kuni, Dragon Quest, Ys - i wiele innych. Zawsze po angielsku. A teraz... to był PIERWSZY RAZ, gdy grałem w jRPG... PO POLSKU. No dobrze, drugi: bo Nintendo i Capcom przygotowało także spolszczenie przy okazji niedawnego Monster Hunter Rise. I co lepsze, kontynuują ten znakomity trend w Monster Hunter Stories 2: Wings of Ruin. Obie gry, co niniejszym sprawdziłem, dobrze działają "w pakiecie", choć jedno to zręcznościowe action RPG - a opisywana obecnie druga część Historii oferuje turową walę i - no właśnie - fabułę.

Grę do recenzji dostaliśmy od dystrybutora Nintendo na Polskę firmy Conquest entertainment a.s.
GIERMASZ-Recenzja Monster Hunter Stories 2 Wings of Ruin

Bowiem typowy MonHun (może z delikatnym wyjątkiem w World) opowieści jest właściwie pozbawiony. Jest wioska, atakują ją potwory - "wiesz, co masz zrobić". Najważniejsze jest ciągłe wdawanie się w walki, pozyskiwanie materiałów, a co za tym idzie, wykuwanie u kowala coraz potężniejszego oręża oraz zbroi. I tak w kółko, co zresztą miliony fanów robią z rozkoszą. A choć tego elementu nie brakuje w Monster Hunter Stories 2: Wings of Ruin (zresztą wspomniałem już o "kompatybilności" z ostatnim "normalnym" Monster Hunter Rise) - to twórcy, podobnie jak w "jedynce" przygotowali naprawdę udaną i angażującą fabułę rozgrywającą się w tym świecie fantasy. Jako jeździec "potworka" po raz kolejny będziesz musiał uratować świat. Żeby to zrobić, odwiedzisz niesamowite miejsca i obejrzysz dużo elegancko wyreżyserowanych scenek przerywnikowych - co powinno zamknąć się w około 30 godzinach gry...

... ale pewnie się nie zamknie... Co prawda, przez to często mam wrażenie (i chyba nie tylko ja), że, ogólnie, fabuła w gatunku jRPG rozwija się stosunkowo powoli. Ale to wynika także z tego, że zazwyczaj taka gra oferuje dużo więcej aktywności: zbieractwa, ulepszania postaci, jej sprzętu i oręża. Więc fan jRPG "wyciśnie" z Monster Hunter Stories 2: Wings of Ruin dużo więcej. I na pewno nie będzie tylko biegał od jednego do drugiego znacznika oznaczającego kolejne zadanie główne. Bo w międzyczasie "dopakuje" drużynę - i zapewniam Was, że w Monster Hunter Stories 2: Wings of Ruin w ogóle nie musiałem się do tego zmuszać. Więc, tradycyjnie (dla mnie) w tym gatunku, gdy główna fabuła "leżała i kwiczała", to zanim popchnąłem ją do przodu, to najpierw musiałem mieć najlepszy zestaw oręża i zbroi na danym etapie gry oraz drużynę tak silną, że walki zajmowały ułamek sekundy. Czyli "grindowałem", "farmiłem" (nazwijcie jak chcecie) - jak macie naturę zbieracza, strzeżcie się (taki żarcik)!

Po raz kolejny wspomnieć wypada, że zarówno ostatni klasyczny Monster Hunter Rise jak i opisywana gra mają ze sobą wiele wspólnego. Od projektu potworów, poprzez znajdźki, system wytwarzania i wiele jeszcze innych punktów stycznych. Przez co od razu niemalże poczułem się w Stories 2 "jak w domu". Chociaż, fakt faktem, że bardzo dużo czasu spędziłem też z pierwszą odsłoną. Więc po kilku godzinach ze Stories 2 wiele mechanik sobie przypomniałem. Było zatem plądrowanie gniazd potworów, zbieranie i wykluwanie ich z jajek, "kotowózki" jako punkty szybkiej podróży, i tak dalej. Jest także lekko "kreskówkowa" grafika, choć "dwójkę" ewidentnie oparto na silniku z "normalnego" Rise - i wychodzi jej to tylko na dobre. To jedne z ładniejszych jRPG jakie ogrywałem, także - o czym pisałem - przedstawienie historii przygotowano z dużą pieczołowitością. Fana jRPG nie powinienem tu myślę więcej zachęcać. Oczywiście każdy ma swoje osobiste preferencje, ale w gatunku, w mojej ocenie, to produkcja wybijająca się.

Wybijająca się także złożonością mechaniki. Choć jej trzon opiera się na klasycznej inspiracji Kieszonkowymi Potworami z maksymą "zbierz je wszystkie". Nasz bohater może zaprzyjaźniać się z bestiami, na które polujemy w tradycyjnych odsłonach. W trakcie wędrówki możemy mieć kilku takich przyjaciół na podorędziu. Pomagają w walce, specjalne zdolności umożliwiają nowe opcje eksploracji na mapie świata. Przykładowo, niektóre skrzynki ze skarbami będą niedostępne, dopóki nie polubimy się (a najpierw go znajdziemy) z potworkiem umiejącym pływać, bądź wspinać się, rozwalać skalne zatory i tak dalej. Do tego, towarzyszy można "hodować", gdy zbieramy jajka. Jest cały system rozwijania ich cech za pomocą "genów". Daruję sobie szczegóły, ale warto uważnie czytać poradniki.

Ogromną zmianą (tak jak w "jedynce") w stosunku do tradycyjnych odsłon Monster Hunter z ich, zasadniczo, zręcznościową walką - tak w Monster Hunter Stories 2: Wings of Ruin mamy do czynienia ze starciami toczonymi w turach. Pomagają nam też potworki, które oswoiliśmy. Są umiejętności specjalne, ekstra ataki zespołowe, dostosowywanie broni - i potworka - do przeciwnika... dużo tego, naprawdę. Choć podstawa wydaje się dosyć prosta - i dobrze pokazana na kółku wyboru ataku. Trzy są: mocny, szybki i techniczny - zabawa polega na poznaniu zachowania przeciwnika i wyborze właściwej kontry. Według zasady, że "szybki bije mocny, a mocny techniczny - gdy techniczny bije szybki". Większym potworom, tak jak w "normalnych" odsłonach, można odcinać części ciała. Osobny temat to dobór broni do przeciwnika, czy nawet fazy walki. Wspomniałem - dużo tego. Ale, po ograniu zarówno zręcznościowego Rise, oraz turowego Stories 2, podkreślam, że ostatecznie mam poczucie, jak wiele łączy te gry. Bo też i turowe starcia w opisywanym tytule wyglądają bardzo dynamicznie.

I tu dochodzimy do jednej, prostej - acz bolesnej nieco dla portfela - konkluzji. Bo ja bym polecał pakiet Monster Hunter Rise - oraz Monster Hunter Stories 2: Wings of Ruin. Gdy kupujecie obie te gry, nie tylko zapewniacie sobie wiele(set) godzin zabawy. Pokazujecie także Nintendo, że warto inwestować w polski rynek i przygotowywać chociażby kinowe napisy z naszą, swojską mową. Chciałbym wierzyć, że to początek nowego trendu. Jak napisałem na początku, to PIERWSZY RAZ, gdy grałem w jRPG po polsku! Więc, nawet nie tylko Nintendo pokazujemy, że warto - to może być sygnał także dla innych wydawców, że w kraju nad Wisłą można zarobić pieniądze, bo są tu fani jRPG. Ale, co tu kryć, za tym musi iść odpowiednia sprzedaż. A że ekskluzywne gry na Switcha tanie nie są, więc pakiet będzie dla portfela bolesny, choć oba tytuły swoją jakością się absolutnie bronią.

Więc chociaż jestem w komfortowej sytuacji, bo obie gry dostałem do recenzji - tak fanom jRPG z czystym sumieniem mogę polecić ich kupno. Im szczególnie Monster Hunter Stories 2: Wings of Ruin z jego ciekawą opowieścią (jak na kanony gatunku). A jeżeli jesteście "świeżakami" w temacie, obejrzyjcie materiały w internecie - być może dla osoby nie obytej z "japońszczyną", lepsze będzie na początek zręcznościowe Monster Hunter Rise. I jeżeli "połkniecie bakcyla" to wtedy, mimo różnic i turowej walki, opisywane Monster Hunter Stories 2: Wings of Ruin powinno Was przekonać.

Zobacz także

2021-02-20, godz. 06:00 Haven [Xbox Series X] Nie jest to gra dla każdego. Choć chyba założenia twórców były zgoła inne - może nawet odwrotne. Takie mam wrażenie, że chcieli stworzyć produkcję dla wszystkich lub większości graczy, a - według mnie - grono odbiorców będzie… » więcej 2021-02-20, godz. 06:00 Haven [Xbox Series X] Nie jest to gra dla każdego. Choć chyba założenia twórców były zgoła inne - może nawet odwrotne. Takie mam wrażenie, że chcieli stworzyć produkcję dla wszystkich lub większości graczy, a - według mnie - grono odbiorców będzie… » więcej 2021-02-20, godz. 06:00 [20.02.2021] Biznesy Gdy nie wiadomo, o co chodzi - to chodzi o pieniądze... Ta odwieczna prawda nasunęła nam się w dyskusji o sytuacji na linii studio-wydawca pewnej cyberpunkowej gry (nie, nie tej). Michał Król zwraca uwagę na różne niuanse tej sytuacji… » więcej 2021-02-20, godz. 06:00 [20.02.2021] Wytrwałość Wizja życia na Marsie powoli staje się rzeczywistością... no dobrze, może nie przesadzajmy jeszcze - ale fakt faktem, że nasz technologiczny ekspert Radek Lis z wypiekami na twarzy śledził moment lądowania łazika Perseverance na… » więcej 2021-02-20, godz. 06:00 [20.02.2021] Giermasz #436 - Koszmary, ciężarówki i miłość Pierwsza część pokazała sporo potencjału twórców - i w kontynuacji w pełni ten potencjał rozwinęli. Acz popełnili te same błędy jak w pierwowzorze. Jak podkreśla Andrzej Kutys, o ile wykażecie się pewną cierpliwością do… » więcej 2021-02-13, godz. 06:00 [13.02.2021] Przegląd tygodnia Dla nas w Giermaszu to jedna z najbardziej wyczekiwanych prdukcji roku. I doczekaliśmy się wreszcie oficjalnej daty premiery: trójwymiarowa platformówka akcji (chyba taki to gatunek) Ratchet & Clank: Rift Apart zadebiutuje ekskluzywnie… » więcej 2021-02-13, godz. 06:00 [13.02.2021] Giermasz #435 - Gdy życie dopada gracza... ... i z różnych powodów nie ma czasu na ulubioną rozgrywkę. Cóż, data audycji zobowiązuje, pechowo dopadły nas różne niezwiązane z Giermaszem obowiązki. Ale się poprawimy za tydzień (zapowiadamy już recenzję Little Nightmares… » więcej 2021-02-13, godz. 06:00 #Drive [Switch] Endless runnery, czyli niekończące się gry, są na mobilkach niezwykle popularne. I waśnie na telefonach olbrzymi sukces osiągnęła samochodówka #Drive od rodzimego studia Pixel Perfect Dude. Rynek mobilny jest potężny, największy… » więcej 2021-02-13, godz. 06:00 [13.02.2021] Internet z (ceną) satelity Starlink nadaje z nieba, ale ujawnione ceny tego internetowego łącza w Polsce doprawdy są premium. Z drugiej strony, są miejsca, gdzie po prostu w inny sposób się nie da połączyć z siecią - opowiada nasz ekspert Radek Lis. Rozmawiamy… » więcej 2021-02-13, godz. 06:00 Virtua Fighter (1993 r.) Na początku lat 90-tych to była prawdziwa rewolucja. Bijatyka "jeden na jednego" wykorzystywała nową wtedy technologię, postaci walczyły w środowisku 3D, postaci na ekranie były stworzone z wielokątów. Virtua Fighter podbił automaty… » więcej
189190191192193194195