Oczekiwania były potężne, ale późniejsze reakcje już bardziej mieszane. Jak zwykle w takich przypadkach, kiedy gigant zapowiada kontynuację hitu gracze mówią: "więcej! lepiej! szybciej".Tymczasem Tiberian Sun, kolejna odsłona słynnej sagi strategicznej Command & Conquer była... zwykła. No, to trochę zbyt brutalne określenie, ale dobrze oddaje klimat, jaki mieliśmy wokół tej produkcji.
To był rok 1999, kiedy dyskusje i prawie otwarte wojny między zwolennikami turówek i RTSów, czyli strategii w czasie rzeczywistym rozgrzały do czerwoności ramy branżowej prasy. Ludzie na poważnie obrażali się, bo ktoś uważał, że jego kliknięcia są lepsze, mądrzejsze albo szybsze od innych. Po stronie miłośników czasu rzeczywistego stał potężny argument pod tytułem Commans & Conquer. I w środku tego wszystkiego wylądował Tiberian Sun, czyli kolejna część serii. Gracze mieli wilcze apetyty, ale pierwsze recenzje nieco ostudziły ich zapał.
Wtórność, to słowo które przebijało się najczęściej. Recenzenci narzekali, że wszystko to już widzieliśmy. Choć historia była poprowadzona niemal w hollywoodzkim stylu, za co odpowiadały rewelacyjne jak na tamte czasy przerywniki filmowe z żywymi aktorami, ale też animowane cutscenki, które też potrafiły chwilami zachwycić, a sama opowieść, która była bezpośrednią kontynuacją intrygi z poprzedniej odsłony mogła zaintrygować, to jednak eksperci kręcili nosami. Dużo niemal tych samych jednostek, te nowe nie zachwycają, inteligencja przeciwnika najwyżej przeciętna, ale zdarzali się też tacy, którzy od razu chwali produkcję i mówili między wierszami: "No halo! To Command & Conquer. To tak ma wyglądać." Pozostali potrzebowali czasu, potrzeba było kilka dłuższych sesji, żeby dać się Tiberian Sun zauroczyć. Dla mnie to było jedno z pierwszych zetknięć z RTSami i ja byłem wciągnięty po uszy.
Właśnie takich świeżaków jak ja ta gra kupowała od razu; proste zasady, efekciarstwo niektórych maszyn, do tego kilka satysfakcjonujących chwytów, jakie zaserwowali nam twórcy - pod cięższymi jednostkami łamie się lód, można też zbombardować siły przeciwnika, które akurat pokonują zamarzniętą taflę, żeby dokumentnie zrujnować jego plany. Można też niszczyć mosty, a potem je odbudować albo ogarnąć atak z kosmosu. Takim dzieciakom jak ja to imponowało. Starsi najwyżej wzruszali ramionami i wskazywali, że kuleje tu grafika, że zdarzają się zawiechy, że nie wymaga finezji, a receptą na sukces jest znów zalanie planszy najtańszą mielonką w konserwie barwy moro. I to wszystko była prawda, ale racja leżała tu po obu stronach, bo SI była cienka, jak rosół po czwartej dolewce do gara, szata graficzna spóźniona o dwa lata, wygląd jednostek świeży jak burger na wiejskim jarmarku za 35 złotych, ale później okazywało się, że klimat Tiberian sun, że miodność, że to, że misje nie dają spokoju dopóki się ich nie ukończy, że to, że tylko niektóre postaci czy maszyny potrafią zawiać świeżością, ale za to aż ciarki przechodzą po ciele, kiedy się na nie patrzy, że to wszystko plus filmiki sprawiało, że produkcja przyciągała na długie godziny i cieszyła się dużym powodzeniem.
A z sukcesów militarnych odniosła ten najważniejszy. Podbiła serca graczy. Dla mnie wieczory, podczas których przy zachodzącym słońcu oglądam wschód słońca Tiberian, to jedno z najfajniejszych wspomnień związanych z grami. Ależ bym w remake zagrał. Nawet taki paździerzowy.
To był rok 1999, kiedy dyskusje i prawie otwarte wojny między zwolennikami turówek i RTSów, czyli strategii w czasie rzeczywistym rozgrzały do czerwoności ramy branżowej prasy. Ludzie na poważnie obrażali się, bo ktoś uważał, że jego kliknięcia są lepsze, mądrzejsze albo szybsze od innych. Po stronie miłośników czasu rzeczywistego stał potężny argument pod tytułem Commans & Conquer. I w środku tego wszystkiego wylądował Tiberian Sun, czyli kolejna część serii. Gracze mieli wilcze apetyty, ale pierwsze recenzje nieco ostudziły ich zapał.
Wtórność, to słowo które przebijało się najczęściej. Recenzenci narzekali, że wszystko to już widzieliśmy. Choć historia była poprowadzona niemal w hollywoodzkim stylu, za co odpowiadały rewelacyjne jak na tamte czasy przerywniki filmowe z żywymi aktorami, ale też animowane cutscenki, które też potrafiły chwilami zachwycić, a sama opowieść, która była bezpośrednią kontynuacją intrygi z poprzedniej odsłony mogła zaintrygować, to jednak eksperci kręcili nosami. Dużo niemal tych samych jednostek, te nowe nie zachwycają, inteligencja przeciwnika najwyżej przeciętna, ale zdarzali się też tacy, którzy od razu chwali produkcję i mówili między wierszami: "No halo! To Command & Conquer. To tak ma wyglądać." Pozostali potrzebowali czasu, potrzeba było kilka dłuższych sesji, żeby dać się Tiberian Sun zauroczyć. Dla mnie to było jedno z pierwszych zetknięć z RTSami i ja byłem wciągnięty po uszy.
Właśnie takich świeżaków jak ja ta gra kupowała od razu; proste zasady, efekciarstwo niektórych maszyn, do tego kilka satysfakcjonujących chwytów, jakie zaserwowali nam twórcy - pod cięższymi jednostkami łamie się lód, można też zbombardować siły przeciwnika, które akurat pokonują zamarzniętą taflę, żeby dokumentnie zrujnować jego plany. Można też niszczyć mosty, a potem je odbudować albo ogarnąć atak z kosmosu. Takim dzieciakom jak ja to imponowało. Starsi najwyżej wzruszali ramionami i wskazywali, że kuleje tu grafika, że zdarzają się zawiechy, że nie wymaga finezji, a receptą na sukces jest znów zalanie planszy najtańszą mielonką w konserwie barwy moro. I to wszystko była prawda, ale racja leżała tu po obu stronach, bo SI była cienka, jak rosół po czwartej dolewce do gara, szata graficzna spóźniona o dwa lata, wygląd jednostek świeży jak burger na wiejskim jarmarku za 35 złotych, ale później okazywało się, że klimat Tiberian sun, że miodność, że to, że misje nie dają spokoju dopóki się ich nie ukończy, że to, że tylko niektóre postaci czy maszyny potrafią zawiać świeżością, ale za to aż ciarki przechodzą po ciele, kiedy się na nie patrzy, że to wszystko plus filmiki sprawiało, że produkcja przyciągała na długie godziny i cieszyła się dużym powodzeniem.
A z sukcesów militarnych odniosła ten najważniejszy. Podbiła serca graczy. Dla mnie wieczory, podczas których przy zachodzącym słońcu oglądam wschód słońca Tiberian, to jedno z najfajniejszych wspomnień związanych z grami. Ależ bym w remake zagrał. Nawet taki paździerzowy.
Zobacz także
2024-09-14, godz. 07:00
Ace Attorney Investigations Collection [PlayStation 5]
Jak to jest, że gdy jedni pędzą spokojny, wręcz nudny żywot, tak bohaterowie serii Ace Attorney bez przerwy ładują się w jakieś tarapaty? A to są posądzani o zabójstwa, a to są "w złym miejscu w złym czasie" i z rozpędu wpadają…
» więcej
2024-09-14, godz. 07:00
Akimbot [PlayStation 5]
Gdy zobaczyłem pierwszą zapowiedź Akimbota, od razu na myśl przyszła mi najlepsza zręcznościowa platformówka w historii Ratchet & Clank. Strzelanie, różne bronie do wyboru, sporo skakania i kolorowe piękne światy. Niestety tylko…
» więcej
2024-09-14, godz. 07:00
Ace Attorney Investigations Collection [PlayStation 5]
Jak to jest, że gdy jedni pędzą spokojny, wręcz nudny żywot, tak bohaterowie serii Ace Attorney bez przerwy ładują się w jakieś tarapaty? A to są posądzani o zabójstwa, a to są "w złym miejscu w złym czasie" i z rozpędu wpadają…
» więcej
2024-09-14, godz. 06:30
[14.09.2024] Giermasz #616 - kontrowersje związane z PlayStation 5 Pro
Przygotowaliśmy dla Was trzy recenzje, przedyskutujemy też zapowiedź, przez którą internet eksplodował. Odwiedziliśmy dalekiego krewnego Ratcheta & Clanka, będziemy pomagać mieszkańcom miast oraz rozwiążemy wiele interesujących…
» więcej
2024-09-07, godz. 07:00
Visions of Mana [PlayStation 5]
Wielkie, "mangowe" oczy, postaci w fantazyjnych ubrankach z wielgachnymi mieczami w dłoniach i w scenerii niczym z bajki dla dzieci - do tego projekty niektórych potworów, które wyglądają jak jakieś zielone "gluty", niebieskie jeże…
» więcej
2024-09-07, godz. 07:00
Visions of Mana [PlayStation 5]
Wielkie, "mangowe" oczy, postaci w fantazyjnych ubrankach z wielgachnymi mieczami w dłoniach i w scenerii niczym z bajki dla dzieci - do tego projekty niektórych potworów, które wyglądają jak jakieś zielone "gluty", niebieskie jeże…
» więcej
2024-09-07, godz. 07:00
Star Wars Outlaws [PlayStation 5]
"Niech Moc będzie z tobą" - to zdanie zna każdy fan Gwiezdnych Wojen i nie tylko. Należące do Ubisoftu szwedzkie studio Massive Entertainment postanowiło wziąć się za kochane przez fanów uniwersum i stworzyć grę, w której Moc…
» więcej
2024-09-07, godz. 07:00
Star Wars Outlaws [PlayStation 5]
"Niech Moc będzie z tobą" - to zdanie zna każdy fan Gwiezdnych Wojen i nie tylko. Należące do Ubisoftu szwedzkie studio Massive Entertainment postanowiło wziąć się za kochane przez fanów uniwersum i stworzyć grę, w której Moc…
» więcej
2024-09-07, godz. 07:00
Warhammer 40,000: Space Marine 2 [Xbox Series X]
No to tak - bawiłem się bardzo dobrze, choć mam kilka zastrzeżeń. Co do zasady Warhammer 40000: Space Marine 2 spełnia podstawowe oczekiwania, choć człowiek chciałby czegoś więcej. A ta trzecioosobowa strzelanka z całą pewnością…
» więcej
2024-09-07, godz. 07:00
Warhammer 40,000: Space Marine 2 [Xbox Series X]
No to tak - bawiłem się bardzo dobrze, choć mam kilka zastrzeżeń. Co do zasady Warhammer 40000: Space Marine 2 spełnia podstawowe oczekiwania, choć człowiek chciałby czegoś więcej. A ta trzecioosobowa strzelanka z całą pewnością…
» więcej