Mieszkańcy Koszalina uczcili pamięć górnika z tego miasta, który zginął podczas pacyfikacji kopalni "Wujek" w 1981 roku. W sobotę na cmentarzu, na którym znajduje się grób Janka Stawisińskiego, odmówiono modlitwę, złożono kwiaty i zapalono znicze. Ze sztandarami była tam też grupa górników ze Śląska.
- O tej historii sprzed lat nie można zapomnieć - mówi Franciszek Trójca, uczestnik wydarzeń w kopalni w grudniu 1981 roku. - Chłopak miał plany. Miał 21 lat i jego życie się skończyło. Trafiła go złowroga kula. Ówczesne władze wypowiedziały narodowi wojnę, dlatego jest to dla nas ważne. Musimy upominać się o prawdę, żeby nie zakłamywać historii. Strzelali do narodu. To nie były "wydarzenia kulturalne", jak co niektórzy chcą nam wmówić.
Podczas pacyfikacji kopalni "Wujek" w Katowicach życie straciło dziewięciu górników, a ponad 20 zostało rannych. Procesy przeciwko sprawcom masakry ruszyły dopiero w latach 90. Ostatecznie w 2008 roku zapadł prawomocny wyrok skazujący 14 byłych "zomowców". Sąd uznał wszystkich oskarżonych za winnych zbrodni. Otrzymali kary od 3,5 roku do 6 lat więzienia.