Radio SzczecinRadio Szczecin » Region
Reklama
Zobacz
Reklama
Zobacz
Reklama
Zobacz

Zespół Camerata Nova pozwał do sądu Zamek Książąt Pomorskich w Szczecinie. Fot. Łukasz Szełemej [PR Szczecin/Archiwum]
Zespół Camerata Nova pozwał do sądu Zamek Książąt Pomorskich w Szczecinie. Fot. Łukasz Szełemej [PR Szczecin/Archiwum]
Zespół Camerata Nova pozwał do sądu Zamek Książąt Pomorskich w Szczecinie. Sprawa dotyczy zeszłotygodniowego zwolnienia muzyków przez dyrekcję Zamku.
Do sądu rejonowego w Szczecinie wpłynęło 18 pozwów od niezgadzających się ze zwolnieniem członków zespołu.

W opinii mecenas Gryżyny Wódkiewicz, która reprezentuje członków zespołu, dyrekcja Zamku Książąt Pomorskich zwalniając muzyków postąpiła zbyt pochopnie. - Przez rozwiązanie umów o pracę praktycznie z wszystkimi członkami zespołu, doprowadziła do jego likwidacji. Takie działanie pozostaje w rażącej sprzeczności z podstawową funkcją instytucji kultury - uważa Wódkiewicz.

Mecenas dodaje, że w całej sprawie możliwa jest ugoda, ale czy do niej dojdzie zależy tylko od władz Zamku. Te z kolei twierdzą, że dotychczasowa propozycja muzyków jest nie do przyjęcia. - Zawsze wchodzą w grę negocjacje, ale na pewno nie możemy zgodzić się na propozycję Cameraty, żeby przyjąć dodatkowych 18 osób na etaty w Zamku - mówi dyrektor Zamku Książąt Pomorskich Barbara Igielska.

Zespół Camerata Nova istnieje w Szczecinie od 27 lat.
Relacja Łukasza Kolasy.

Dodaj komentarz 3 komentarze

Moim zdaniem o żadnej ugodzie nie ma co mówić: Zamek zaproponował współpracę jeszcze nawet przed wypowiedzeniem. Ale współpracę na zdrowych zasadach a nie tak wypaczonych jak dotychczas. Pracownicy (muzycy) mieli czas się zastanowić i opamiętać, zmienić podejście do pracy na właściwe. Każdy pracodawca ma prawo swobodnie kształtować swój zespół pracowników jaki zatrudnia, stosownie do posiadanych zasobów, zadań, zamiarów i możliwości. Każda ze stron umowy o prace może ją rozwiązać za stosownym wypowiedzeniem, bez konieczności podawania jakichś szczególnych powodów - bo umowy o pracę mają charakter dobrowolny dla obu stron - to naczelna zasada Kodeksu Pracy której nie zmienia także i ustawa o działalności kulturalnej. A to jak rozumiem było właśnie zwyczajne rozwiązanie umowy za wypowiedzeniem.
Po prostu: muzycy muszą zrozumieć, że skończyły się czasy gwarantowanych stołków i pieniędzy "za etat" a nie za konkretną pracę. Im szybciej to zrozumieją i przekształcą zespół w sposób proponowany przez Zamek - tym lepiej dla nich, a z kolei im dłużej się będą upierać przy swoich roszczeniowych, głupich postawach - tym mniejsze szanse na nawiązanie pozytywnych relacji i wzajemnie korzystnej współpracy z dyrekcją Zamku. Zamek ma pewne funkcje do spełnienia, ale może to doskonale zrobić bez współpracy z jakimiś złośliwymi, roszczeniowymi muzykami; jest dość propozycji i możliwości. Camerata nie robi żadnej łaski - grając! muszą to wreszcie zrozumieć.
A muszę zwrócić uwagę wszystkim muzykom w Szczecinie, którzy nie mieli możliwości dostać się do dość hermetycznej Cameraty. Teraz macie wspaniałą okazję zakładać zespoły i występować z ofertą koncertową do Dyrekcji Zamku niejako w miejsce Cameraty, w czasie gdy oni będą się "włóczyć po sądach", a z pewnością przegrają, bo nie mają żadnych poważnych argumentów.
Jest teraz szansa się zapisać do kalendarza koncertowego Zamku na najbliższy sezon, więc...
Meloman w Szczecinie ma mieć rozmaite możliwości do wyboru, zespoły kameralne o różnej konfiguracji i repertuarze. Jeśli Camerata nie chce grać na zdrowych i nowoczesnych zasadach proponowanych przez Zamek, to będą grać inni...
W tej sprawie chodzi o coś w rodzaju "deregulacji". Jest potrzeba stopniowego odchodzenia od stałego zatrudnienia na rzecz umów o wykonanie dzieła lub rocznych kontraktów. Musi nastąpić zmiana modelu; nie ma miejsca dla etatów w sztuce. Instytucje kultury nie powinny w ogóle zatrudniać muzyków na stałych etatach a co najwyżej na sezonowe kontrakty, jak to jest w Europie, choćby w Niemczech. Punktem wyjścia rozumowania musi tu być interes mieszkańców, tych którzy na koncerty chodzą i płacą za nie (w formie wykupienia biletu lub w formie podatków). Interes słuchacza polega nie na tym, żeby przez 20 lat ta sama kobieta siedziała na estradzie i "miała pensję" - to jest skrajne wypaczenie. Interes słuchacza polega na tym, aby otrzymał jak najlepszą jakość sztuki np. muzyki za swoje pieniądze zapłacone za bilet. Sytuacja "etatowa" sprawia, że muzycy przestają pracować nad jakością, popadają w rutynę i samozadowolenie. Traktują pracę jak coś co niestety trzeba robić za otrzymywane pensje, ale trzeba to zminimalizować, "odpękać" - jak najgorszą chałturę. Ludzie na sali - ich zdaniem - pewnie i tak są głusi i nie znają się, więc się nie zorientują, że im się sprzedaje "kit" - to naczelna zasada artystów "zawodowców" klasy lokalnej, tych zasiedziałych na etatach, nienaruszalnych umowach o pracę. W obronie tego podnoszą krzyk, straszą strajkowaniem (chociaż tak na prawdę często strajkują przecież na co dzień, mają pogardliwy stosunek do przeciętnego odbiorcy).
Potrzeba poddania się egzaminowi przed każdym sezonem artystycznym mobilizuje do rzeczywistej pracy nad swoim poziomem i gwarantuje pracę najlepszym a więc gwarantuje też, że słuchacz otrzyma możliwie najwyższą jakość sztuki. To jedyny sposób. Dlatego ciężko na swoje pieniądze pracujący mieszkańcy miasta chcą, by gdy zakupią bilet na koncert, traktowano ich poważnie i dano im najwyższą jakość muzyki. Konieczność opracowania repertuaru i "sprzedania" go instytucji organizującej koncerty, do wpisania w kalendarz koncertowy na zasadzie "wykonania dzieła" (umowa o dzieło dla całego zespołu a nie dla poszczególnych ludzi)także gwarantuje słuchaczowi najwyższą jakość, bo organizator koncertów ma prawo decyzji, wyboru, może reagować na faktyczny poziom konkretnego zespołu oraz na zapotrzebowanie, koniunkturę, wybierać to co najlepsze. I właśnie o to idzie walka, to się nie podoba artystom. Dlatego zespół musi nieć jakąś formę organizacyjną, by z zespołem można było zawierać umowy (zespół dzieli się dochodem za koncert we własnym zakresie i na własnych wewnętrznych zasadach). Nie jest to żadna nowość w Szczecinie, bo np. Chór Politechniki Szczecińskiej (nawet jeszcze przed ZUT) działał na takich zasadach Koncerty nie mogą być jedynie pretekstem formalnym dla muzyków, by mogli dostać jakieś pieniądze! To jest przeznaczone dla mieszkańców miasta, czasem opłacane z ich podatków (darmowe karty wstępu) i oni, odbiorcy, słuchacze muszą być w centrum zainteresowania władz i dyrekcji zamku. To są nieraz pierwsze kontakty z muzyką i kształtują odbiorcę; zachęcają go do sztuki lub zniechęcają do końca życia - jeśli trafi na rozleniwionych, zasiedziałych "etatowców" pewnych swojej pensyjki, uważających słuchacza za pretekst jedynie do jej otrzymania.
Wreszcie umowa o pracę jest dobrowolna dla obu stron i każda z nich, tak pracownik jak i pracodawca ma prawo tę umowę rozwiązać, wypowiedzieć z zachowaniem okresu wypowiedzenia. Nie potrzeba do tego żadnych ważnych powodów, wystarczająca dobrym powodem jest obowiązek zapewnienia odbiorcom, słuchaczom jak najlepszej, ciekawej, aktualnej oferty koncertowej na możliwie najwyższym dostępnym poziomie artystycznym. Top się mieszkańcom po prostu należy, Zamek od tego jest by dbać o słuchaczy. Sądowe awantury tylko pogorszą wizerunek tych ludzi w oczach dyrekcji i melomanów a do niczego nie prowadzą. Nie wprowadzą na pewno przymusu zatrudniania kogokolwiek na etatach za publiczne pieniądze.
Do Nie_Mena: Trudno nie przyznać racji Twojemu rozumowaniu, jednakże z tego, co ja się orientuję, muzykom nie chodzi o sam fakt zwolnienia, ile o sposób w jaki tego dokonano. Zarzuca im się sprawy, które nie miały miejsca, aby - jak podejrzewam - nie wypłacić odprawy. Dyrekcja ma prawo zwolnić zespół - proszę bardzo, ale niech to zrobi z klasą.

Najnowsze Szczecin Region Polska i świat Sport Kultura Biznes

12345
Reklama
Zobacz
Autopromocja
Zobacz

radioszczecin.tv

Najnowsze podcasty