Fenrych, który w latach 2011-2013 jeździł do tego kraju z projektami wspierającymi rozwój demokracji tłumaczy, że Tunezyjczykom nie zależy na tym, żeby niszczyć tak ważny sektor gospodarki.

- Do głowy żadnego normalnie myślącego Tunezyjczyka nie przyjdzie, by atakować tych z których de facto żyje. Wiadomo, że tego typu zamach i do tego zrealizowany w najsławniejszym muzeum w Tunisie, zaatakuje Tunezję. Ludzie stracą mnóstwo pieniędzy - tłumaczy Fenrych.

Fenrych dodaje, że Tunezyjczycy to otwarci i spokojni ludzie. Jak mówi, zjechał ten kraj wzdłuż i wszerz i nigdy nie spotkało go nic złego.

- Bardzo dużo tunezyjskiej młodzieży uczestniczy w rozmaitych przedsięwzięciach po za swoim krajem. Oni walczyli kiedy była wojna w Tadżykistanie czy Afganistanie. Mówi się o co najmniej trzech tysiącach Tunezyjczyków, którzy zgłosili się do wojska Państwa Muzułmańskiego. Oni potem wracają do Tunezji i są obyci z wojną. Czy wśród nich trzeba szukać zamachowców - nie mam pojęcia.

Do ataku doszło w Tunisie, w środę po południu. Dwaj napastnicy otworzyli ogień w parlamencie, potem przenieśli się do pobliskiego Muzeum Bardo i zaczęli strzelać do turystów wysiadających z autokaru.