Przekonanie o tym, że miasto niekoniecznie jest ostoją tego, co najlepsze, daje impuls do osadzania akcji utworów grozy w samym środku największych ludzkich zbiorowisk. Autorzy wielu narracji z ogromnym upodobaniem kwaterują swoich bohaterów w niezmiennie monotonnym krajobrazie blokowisk, w nieprzychylnych, zimno-wielkopłytowych paszczach, w których niknie indywidualizm jednostek, gubi się potrzeba wspólnotowości. Takie jest ostatnia, wydana w ubiegłym roku "Antologia polskich opowiadań grozy", której redaktorem jest Kazimierz Kyrcz. Pisarz odwiedził ostatnio Szczecin i rozmawiała z nim Małgorzata Frymus.